WYRÓŻNIENIE
Boban MARJANOVIC (San Antonio Spurs) C, 27l.
Mało kto się spodziewał, że ogromny
Serb już w pierwszym sezonie stanie się ważnym ogniwem w układance Gregga
Popovicha. Tym bardziej, że mierzący 221 cm wzrostu gigant nigdy nie był
gwiazdą na europejskich parkietach. No może po za poprzednim sezonem, który
właśnie przyczynił się do tego, że sympatyczny podkoszowy obecnie występuje na
boiskach najlepszej ligi na świecie.
Wielu ekspertów i kibiców początkowo
traktowało Bobana jako maskotkę Spurs – charyzmatycznego giganta, który dość
pokracznie biega od kosza do kosza. Jednak na przestrzeni całego sezonu
Marjanovic udowodnił, że jego obecność w NBA wcale nie jest przypadkowa i nie
jest to chwyt marketingowym działaczy klubu ze stanu Teksas. W swoim debiutanckim
sezonie Serb rozegrał łącznie 54 spotkania odnotowując m.in. imponujący
wskaźnik PER – 27.77.
Statystyki: 5.5 punktu, 3.6 zbiórki, 0.4 asysty,
0.4 bloku,
10. Norman POWELL (Toronto Raptors) SG, 22l.
Moim zdaniem największe zaskoczenie w
gronie wszystkich debiutantów. Norman Powell miał być uzupełnieniem składu
Raptors i większość sezonu spędzić w D-League zbierając cenne doświadczenie.
Jednak urazy podstawowych graczy oraz słabsza forma innych zawodników
obwodowych zespołu z Toronto spowodowały, że Dwane Casey był zmuszony dać
szansę absolwentowi uczelni UCLA. A ten ją znakomicie wykorzystał.
Od marca Powell jest już podstawowym
graczem w układance trenera Casey’a. Kończąc sezon zasadniczy rzucając 30
punktów Brooklyn Nets.
Statystyki: 5.6 punktu, 2.3 zbiórki, 1.0 asysty,
9. Willie CAULEY – STEIN (Sacramento Kings) C, 22l.
Absolwent uczelni Kentucky – jak
wielu się spodziewało – miał bardzo trudne początki na parkietach NBA. Musiał
pogodzić się z rolą zmiennika DeMarcusa Cousinsa i cierpliwie czekać na swoją
szansę. Ta przyszła pod koniec sezonu, kiedy Kings już nie mieli szans na
Playoffs. Ale dla wybranego z szóstym numerem w zeszłorocznym drafcie gracza
był to przełomowy okres. 22-letni podkoszowy w końcu uwierzył w siebie, a
efekty przyszły same.
Po za świetną defensywą, która na
parkietach NCAA była jego znakiem rozpoznawczym udowodnił, że codzienne
treningi z wcześniej wspomnianym Cousinsem, czy Kosta Koufosem nie poszły na
marne. Przez te kilka miesięcy Cauley – Stein znacząco poprawił swoją grę w
ofensywie. Nie boi się podejmować ryzykownych decyzji i coraz częściej decyduje
się na indywidualne akcje w ataku. Jednak jak to będzie w przyszłym sezonie,
gdy do gry wróci Cousins? Wszystko zależy od tego w jakiej roli będzie go
widział nowy szkoleniowiec klubu z Sacramento.
Statystyki: 7.0 punktu, 5.3 zbiórki, 1.0 bloku,
8. Frank KAMINSKY III (Charlotte Hornets) PF/C, 23l.
Wielu fanów talentu Kaminsky’ego
obawiało się czy ich ulubieniec poradzi sobie na parkietach NBA. Jednak ten w
swoim debiutanckim sezonie radził sobie nadspodziewanie dobrze. Absolwent
uczelni Wisconsin imponował tym, czym podbił ligę akademicką, NCAA. Przede
wszystkimi – mimo młodego wieku – zachwycał olbrzymim opanowaniem oraz zimną
krwią. Frank bardzo rzadko podejmował złe decyzje zarówno w ataku, jak i w
obronie. W ofensywie często brał na siebie ciężar gry. Świetne wyszkolenie
techniczne sprawiło, że nie miał on większych problemów ze zdobywaniem punktów
zarówno z dystansu, jak i półdystansu. Bardzo dobrze odnajdywał się także w
akcjach dwójkowych z przebojowymi rozgrywającymi Hornets. W obronie często
ustępował dużo silniejszym rywalom. Jednak jeśli wzmocni się fizycznie – co
jest tylko kwestią czasu – to na pewno stanie się lepszym defensorem.
Gdyby nie jego bardzo dobra forma, to
nie wiadomo, na którym miejscu w Konferencji Wschodniej skończyłaby ekipa
Szerszeni. Tym bardziej, że przez większość sezonu kontuzjowany był ich
dotychczasowy podstawowy podkoszowy – Al Jefferson. Sukces Hornets jest również
olbrzymim sukcesem Kaminsky’ego.
Statystyki: 7.5 punktu, 4.1 zbiórki, 0.5 asysty,
7. Myles TURNER (Indiana Pacers) PF, 20l.
Jeszcze 2-3 lata temu Myles Turner
był uznawany za jeden z największych, jak nie największy talent w swoim
roczniku. Jednakże słabsza dyspozycja na pierwszym roku studiów sprawiła, że
znacznie stracił w oczach scoutów klubów NBA. Mimo to włodarze Indiany Pacers postanowiły
zaryzykować i wybrać w zeszłorocznym drafcie gracza uczelni Texas.
I okazuje się, że ryzyko się
opłaciło. Myles Turner błyskawicznie wskoczył do pierwszej piątki i z meczu na
mecz pokazywał, że jest godnym następcą Davida Westa. Co więcej – w kilku
aspektach prezentował się nawet znacznie lepiej niż były skrzydłowy Pacers.
Turner to znakomity atleta. Idealny przykład nowoczesnego podkoszowego –
wysoki, mobilny, atletyczny. Braki techniczne nadrabiał zaangażowanie i świetną
defensywą (1.4 bloku na mecz). W tym sezonie on i Ian Mahinmi stworzyli
prawdziwą ścianę po bronionym koszem, co miało kluczowy wpływ na awans Pacers
do fazy Playoffs.
Statystyki: 10.3 punktu, 5.5 zbiórki, 1.4 bloku,
6. D’Angelo RUSSELL (Los Angeles Lakers) PG, 20l.
Niestety, ale D’Angelo Russell okazał
się antybohaterem w gronie wszystkich debiutantów. Afera obyczajowa związana z
Nickem Youngem jednak idealnie pokazała jak trudno dostosować się do warunków
NBA, gdy ma się ledwie 20 lat. NBA to olbrzymia organizacja, a Los Angeles
Lakers to legendarny klub. Będąc częścią tych dwóch organizacji trzeba uważać
na każde słowo, o czym dobitnie przekonał się Russell.
Na szczęście na parkiecie absolwent
uczelni Ohio State radził sobie znacznie lepiej. Może nie był wyraźnym liderem
Lakers, bo częściej ciężar gry brali na siebie Jordan Clarkson, czy Julius
Randle to ma za sobą naprawdę bardzo udany sezon. Pod względem statystycznym
nie wiele ustępuje innym wyróżniającym się debiutantom. Natomiast ja wciąż mam
w pamięci pojedynek z Golden State Warriors, kiedy Russell miał ogromny wkład w
zwycięstwo Lakers na aktualnymi mistrzami NBA.
Statystyki: 13.2 punktu, 3.3 asysty, 3.4
zbiórki,
5. Emmanuel MUDIAY (Denver Nuggets) PG, 20l.
Rok w lidze chińskiej – na szczęście –
nie miał negatywnego wpływu na rozwój tego rozgrywającego. Mimo, że Nuggets
zakończyli sezon w dolnej części tabeli Konferencji Zachodniej to pochodzący z
Demokratycznej Republiki Kongo zawodnik bardzo dobrze odnalazł się w roli
lidera zespołu. Jak każdy młody rozgrywający miał problemy z utrzymaniem
dobrego rytmu gry przez cały sezon i bardzo często popełniał proste błędy (3.2
straty na mecz), to obiektywnie trzeba przyznać, że włodarze Nuggets powinni
być zadowoleni z gry tego młodzieniaszka.
Statystyki: 12.8 punktu, 5.5 asysty, 3.4 zbiórki
4. Devin BOOKER (Phoenix Suns) SG, 19l.
19-letni absolwent uczelnie Kentucky
bardzo długo czekał na swoją szansę w barwach Słońc. Dopiero kontuzje
podstawowych zawodników i spadek formy graczy rezerwowych przekonały Jeffa
Hornaceka. Natomiast pod panowaniem Earla Watsona młody super strzelec Suns już
zupełnie oszalał.
W ledwie 74 rozegrane spotkania
Booker osiągnął magiczną liczbę 1000 punktów zdobytych na parkietach NBA. Tym
samym dołączając do elitarnego grona graczy, którym się to udało przed
ukończeniem 20 roku życia. Wcześniej dokonali tego tylko: Kobe Bryant, Kevin
Durant oraz Lebron James. Czy Devin pójdzie w ślady swoich poprzedników i
zostanie gwiazdą wielkiego formatu? Bardzo trudno jednoznacznie odpowiedzieć na
to pytanie. Ale jedno jest pewne – ten chłopak ma dar do zdobywania punktów.
Przy odpowiednim trenerze i wsparciu kolegów może stać się super gwiazdą
Phoenix Suns i przyszłością tej organizacji.
Statystyki: 13.8 punktu, 2.6 asysty, 2.5
zbiórki,
3. Jahlil OKAFOR (Philadephia 76ers) C, 20l.
Jahlil Okafor to chyba najrzadziej chwalony
pierwszoroczniak w sezonie 2015/16. Wielu dziennikarzy i ekspertów winiło go za
słabe wyniki Sixers. Zapominając o tym, że ten chłopak ma dopiero 20 lat i
trafił do drużyny, która już wcześniej była na samym dnie. Okafor nie miał
wokół siebie takich zawodników jak: Carmelo Anthony czy Kevin Garnett. Został rzucony
na głęboką wodę i moim zdaniem całkiem nieźle poradził sobie z tym zadaniem.
Absolwent uczelni Duke to drugi
najlepszy punktujący i trzeci najlepszy zbierający pośród wszystkich
debiutantów – chyba całkiem nieźle jak na aż tak krytykowanego zawodnika.
Statystyki: 17.5 punktu, 7.0 zbiórki, 1.2 bloku,
2. Kristaps PORZINGIS (New York Knicks) PF, 20l.
Po zeszłorocznym drafcie wszyscy
kibice New York Knicks byli wściekli i nawet tego zbytnio nie kryli. Dobitnie
przekonał się o tym Phil Jackson, który był krytykowany na każdym kroku.
Początkowo dla sympatyków Knicks nikomu nieznany Łotysz był zmarnowanym
wyborem. Ale kolejny raz rację miał Jackson, który ponownie udowodnił, że na
koszykówce zna się jak nikt inny.
Kristaps Porzingis okazał się
największą rewelacją nowego sezonu. Początkowo wyśmiewany Łotysz już w pierwszym
miesiącu pokazał, że nie był zmarnowanym wyborem. Kolejne rewelacyjne spotkania
sprawiły, że popularność charyzmatycznego podkoszowego zaczęła błyskawicznie
rosnąć. Najlepszym na to dowodem, jest fakt, że koszulki z jego nazwiskiem
znalazły się na czwartym miejscu pośród wszystkich koszulek w NBA. Tak szybko
jak kibice Knicks znienawidzili Porzingisa, tak szybko się w nim zakochali.
Statystyki: 14.3 punktu, 7.3 zbiórki, 1.9
bloku,
1.Karl-Anthony TOWNS (Minnesona Timberwolves) C, 20l.
Działacze Minnesoty Timberwolves wybierali
go z nadzieją, że okaże się wielkim graczem. I takim też się okazał. Towns swoją
rewelacyjną grą zasłużył na piastowanie pierwszego miejsca w tym rankingu.
Wydaje się również, że nowy gwiazdor Wolves może już szykować miejsce na
nagrodę Rookie of the Year.
Oczywiście wielu będzie mu wytykać,
że z nim w składzie Wolves znowu nie awansowali do Playoffs zajmując odległą
13. pozycję w Konferencji Zachodniej. Ale z drugiej strony dzięki niemu ekipa z
Minnesoty stała się najbardziej perspektywicznym zespołem w NBA. Ich udział w
fazie Playoffs to tylko kwestia czasu. A Karl-Anthony Towns będzie wtedy ich
kluczowym zawodnikiem.
Statystyki: 18.3 punktu, 10.5 zbiórki, 1.7
bloku,