poniedziałek, 30 grudnia 2013

Koszykarski Rok 2013

Zawodnik Roku: 1. Lebron James (Miami Heat)
2. Tony Parker (San Antonio Spurs/Francja)
3. Vassilis Spanioulis (Olympiacos Pireus/Grecja)


Trener Roku: 1. Gregg Popovich (San Antonio Spurs)
2. Erik Spoelstra (Miami Heat)
3. Jonas Kazlauskas (Litwa)



Drużyna Roku: 1. Olympiacos Pireus
2. Miami Heat
3. Francja



Polski Zawodnik Roku: 1. Maciej Lampe (Caja Laboral/FC Barcelona)
2. Marcin Gortat (Pheonix Suns/ Washington Wizards)
3. Michał Ignerski (Dynamo Banco Di Sardegna)



Zawodnik Roku TBL: 1. Adam Waczyński (Trefl Sopot)
2. Łukasz Koszarek (Asseco Prokom Gdynia/Stelmet Zielona Góra)
3. Aaron Cel (PGE Turów Zgorzelec/Stelmet Zielona Góra)



Polski Zawodnik Roku w TBL: 1. Łukasz Koszarek (Asseco Prokom Gdynia/Stelmet Zielona Góra)
2. Adam Waczyński (Trefl Sopot)
3. Przemysław Zamojski (Asseco Prokom Gdynia/Stelmet Zielona Góra)


Młodzieżowiec Roku: 1. Mateusz Ponitka (Asseco Prokom Gdynia/Telenet Odensa)
2. Przemysław Karnowski (Gonzaga Buldogs)
3. Damian Jeszke (SMS Władysławowo/Rosa Radom)




Zaskoczenia Roku 1. Ukraina 
2. Jakub Dłoniak (Jezioro Tarnobrzeg/Rosa Radom)
3. Portland Trail Blazers



Najgorszy Trener Roku: 1. Drik Bauermann (Polska/Lietuvos Rytas)
2. Jason Kidd (Brooklyn Nets)
3. Vasiliy Karasev (Rosja)



Rozczarowanie Roku: 1. Polska




W nadchodzącym nowym 2014 roku życzę wszystkim czytelnikom i sympatykom najpiękniejszego sportu na świecie samych sukcesów zawodowych oraz sportowych! By nowy rok opiewał w jak największą dozę koszykarskich emocji, które będziecie pamiętać do końca życia. 

piątek, 20 grudnia 2013

Oświadczenie Łukasza Wichniarza

Można powiedzieć, że Łukasz Wichniarz nie wymiękł i potwierdził w specjalnym oświadczeniu całą sytuację, która miała miejsce w czasie jego gry w PGE Turowie Zgorzelec. Całą sprawę opisałem tutaj. 



sobota, 14 grudnia 2013

Mobbing w koszykówce, czyli Tyran Rajković

O całej zaistniałej sytuacji chciałem napisać już kilka dni temu. Jednak powstrzymałem się z nadzieją, że trener Rajković przy okazji spotkania z Asseco Gdynia cokolwiek powie o tej sprawie. Sala konferencyjna po meczu pękała w szwach, ale wszyscy zgromadzeni tam dziennikarze musieli obejść się smakiem. Ponieważ jak można było się spodziewać Serb nie wytłumaczył praktycznie niczego odmawiając komentarza. No, ale zacznijmy od początku.

Mobbing – stosowanie różnych form przemocy psychicznej w miejscu pracy.

Niestety, ale wszystko wskazuje na to, że Łukasza Wichniarza, bo to on jest głównym bohaterem tej afery spotkało, a raczej miało spotkać coś więcej niż tylko przemoc psychiczna. Wszystko rozpoczęło się od wpisu Adriana Markowskiego, który w poprzednim sezonie miał „przyjemność” pracować w sztabie Miodraga Rajković’a jako trener od przygotowania fizycznego. Sam Markowski ma spore doświadczenie w sporcie, ponieważ jest byłym mistrzem Polski w rzucie oszczepem. Na forum klubu postanowił przedstawić pewną sytuację z poprzedniego sezonu.

-W marcu drużyna jechała na mecz wyjazdowy, a trener poprosił mnie, żebym został w Zgorzelcu i trenował z Łukaszem Wichniarzem. Dodał, że klub chce z nim rozwiązać kontrakt, i zasugerował, abym tak poprowadził trening, żeby zniszczyć kolana Łukasza, z którymi miał drobne problemy. Kazał, by zawodnik biegał po betonie i schodach.


Mleko się wylało, a z każdym kolejnym dniem afera nabierała oraz nadal nabiera kolorytu. Oczywiście sam Markowski owych zajęć nie przeprowadził. – Opowiedziałem o wszystkim Łukaszowi i wbrew sugestii trenera przeprowadziłem z Wichniarzem normalne zajęcia. Zrobiłem zdjęcia, że niby ćwiczenia były ciężkie i wysłałem je MMS-em pracownikowi klubu, który miał je pokazać trenerowi.

Rajković sam był pomysłodawcą pozyskania Wichniarza, jednak z biegiem kolejnych meczów coraz bardziej był niezadowolony z jego dyspozycji, a raczej nigdy nie dał mu prawdziwej szansy gry. Kontrakt zawodnika nadal obowiązywał, a by klub nie musiał ponosić dodatkowych kosztów, musiał być rozwiązany za porozumieniem stron. Więc szkoleniowiec postanowił w znaczący sposób zniechęcić swojego zawodnik. Mała ilość minut, ciężki trening oraz Bóg i sami zainteresowani wiedzą co jeszcze. Takich metod używa trener uznany, za najlepszego w swoim fachu w poprzednim sezonie Tauron Basket Ligi. Ponoć Rajković już wcześniej psychicznie znęcał się nad swoim zawodnikiem, chcąc udowodnić swoją wyższość.


Władze Turowa Zgorzelec oczywiście wszystkiemu zaprzeczają, a sam prezes Waldemar Łuczak komentuje – Nie będę komentował bzdur i kłamstw. Prawda jest jednak taka, że władze doskonale wiedziały o zaistniałej sytuacji, a co więcej takie praktyki miały już tam nie raz miejsce. Najlepiej o tym świadczy telefon wykonany przez rzecznika prasowego klubu do Markowskiego, w którym groził byłemu pracownikowi. Sytuacja jest niezwykle poważna, ponieważ może skończyć się w prokuraturze, a klubowi oraz trenerowi grozi poważne oskarżenie, ponieważ jest to przestępstwo – podżeganie do uszkodzenia ciała w stopniu średnim. Jednak wszystko zależy od samego zawodnika. Łukasz Wichniarz jak na razie nie chce komentować całej sytuacji, ale już konsultuje się ze swoimi prawnikami. Jaki będzie koniec tej afery? Czas to najlepiej zweryfikuje.

Wielu dziennikarzy owa sytuacja mocno zbulwersowała, mnie natomiast w ogóle. Możliwe, że wpływ na to miało to, że  jestem świeżo po lekturze pt. „Adam Wójcik. Rzut bardzo osobisty”. W książce jest bardzo interesujący fragment dotyczący czasu gry Adama w Turowie. „Teraz przekonał się po raz kolejny, że zawodowa koszykówka to nie tylko sport, ale i biznes, w którym nie zawsze obowiązują czyste reguły gry. Urlep po prostu nie chciał mieć w drużynie Wójcika i zaliczył go do grona zawodników do odstrzału. (…) Na treningach zaczęło dochodzić do groteskowych sytuacji, które można by określić mianem koszykarskiego mobbingu. Na przykład podczas wewnętrznych gier pięciu na pięciu Urlep nie odgwizdywał na Adamie ewidentnych fauli albo gdy Wójcik wychodził na obwód i trafiał za trzy, trener kwestionował sens takich zagrań, z których przecież Adam słynął w jego Śląsku i jego w kadrze. (…)Myślę, że Urlep chciał mnie złamać i w pewnym stopniu nawet mu się to udało. Ale mimo wszystko cieszę się, że przeszedłem przez to wszystko i coś mu, a przy okazji sobie, udowodniłem”. Każdy wie jakim typem człowieka jest Urlep – do najspokojniejszych na pewno nie należy. Patrząc po jakich szkoleniowców sięgano w Zgorzelcu, można śmiało przyznać, że uwielbiają furiatów. Filipowski, Urlep, a teraz Rajković. Tym samym rozumiem dlaczego pracę stracił tam trener, którego osobiście bardzo cenie, czyli Jacek Winnicki. Aktualny trener CCC Polkowice po prostu był zbyt grzeczny dla zarządu, a może zbyt normalny?

W mojej raczej skromnej karierze zawodnika kilkukrotnie spotkałem się z tzn. mobbingiem. Na szczęście nie w zespołach, w których miałem okazje grać, a w przeciwnych. Do końca życia będę pamiętał jako jeszcze młodzik, czy kadet na swojej drodze spotkałem jednego z trenerów z Gdańska. Postawny człowiek, widać, że były koszykarz. Jednak jak się szybko okazało niespełniony koszykarza. Metody jakie preferował były wręcz niedopuszczalne. On ich nie trenował, a raczej się na nich wyżywał. Najgorsze jest jednak to, że ten człowiek nadal „szkoli” młodzież, ponieważ w swoim klubie jest prezesem, trenerem itd. Jak wiele talentów zniszczył? Można się tylko domyślać.

W moim rozumowaniu trener to osoba, która swoim warsztatem oraz odpowiednimi umiejętnościami ma zyskać szacunek u swoim podopiecznych. Wycieńczające treningi, krzyk i obelgi sprawią, że zawodnicy tylko i wyłącznie Cię znienawidzą. Odpowiednią motywacją oraz ludzkim podejściem możesz sprawić, że zawodnicy Cię pokochają i będą w stanie pójść za Tobą w ogień. Metody Rajković’a może przynoszą efekt, ale są krótkotrwałe. Sezon, dwa w jednym miejscu i zmiana pracy, ponieważ w zawodnikach narasta coraz to większa frustracja. Turów w trzech ostatnich spotkaniach nie odniósł zwycięstwa, dodając do tego aferę Wichniarza i można łatwo wnioskować, że dni Serba są już policzone. I bardzo dobrze, bo w mojej ukochanej dyscyplinie nie ma miejsca dla takich ludzi, którzy ją niszczą. „Good luck my friend!”


wtorek, 10 grudnia 2013

Jak będzie wyglądał Dream Team 2014?

Na przełomie sierpnia i września przyszłego roku startują w Hiszpanii Mistrzostwa Świata mężczyzn. Oczywiście wystąpią w nim obrońcy tytułu oraz aktualni złoci medaliści olimpijscy, czyli reprezentacja Stanów Zjednoczonych. Prawdopodobnie zbliżający się turniej będzie kolejnym etapem przygotowań przed Igrzyskami Olimpijskimi w Rio w 2016 roku, więc możliwe, że w Hiszpanii nie wystąpią teoretycznie największe gwiazdy NBA.

Sztab szkoleniowy na czele z terenem Krzyżewskim prawdopodobnie postanowi mocno odmłodzić skład dając szansę wschodzącym gwiazdą NBA.
Jak miało to miejsce na MŚ w Turcji, kiedy ogrywać mogli się m.in. Russell Westbrook, czy Derrick Rose. Czas oraz kolejne turnieje pokazują, że system Coacha K doskonale się sprawdza. Żaden zawodnik nie jest pewny podstawowego miejsca w składzie, więc rywalizacja stoi na bardzo wysokim poziomie. Taka sytuacja sprawia, że w każdym kolejnym meczu odmłodzony Dream Team wygląda coraz lepiej. Oczywiście prawdziwą „Drużynę Marzeń” trudno sobie wyobrazić bez takich zawodników jak: Carmelo Anthony, Kevin Durant, Kobe Bryant, Dwight Howard, Chris Paul, Dwayne Wade, Derrick Rose, czy Lebron James. Niestety, bądź na szczęście nie ujrzymy większości z nich na parkietach w Hiszpanii. Jedynym pewniakiem jest Kevin Durant, który jeśli będzie zdrowy to na pewno nie odmówi udziału. Raczej z kadry zrezygnują Howard, Bryant, Wade oraz Rose, który nadal ma problemy ze swoim zdrowiem. Młodszych kolegów swoim niezbędnym doświadczeniem możliwe, że będzie spierać ktoś z trójki: James, Anthony, Paul. W zależności od ich stanu zdrowia oraz jak długo będą trwać ich aktualne rozgrywki NBA.

Szkoleniowiec USA już zdążył sprawdzić większość kandydatów, na których być może postawi w przyszłym roku. Ponieważ zorganizował specjalną konsultacje w ostatnie wakacje, na której przetestował wschodzące gwiazdy NBA.


Do Mistrzostw Świata w Hiszpanii pozostało sporo czasu, więc jeszcze bardzo trudno prognozować kto otrzyma szansę od Krzyżewskiego. Jednak mam kilku faworytów, którzy moim zdaniem mają spore szanse na powołanie. Już teraz nie wyobrażam sobie Dream Teamu bez takich zawodników jak: George, Curry, Irving, Griffin, Harden, czy Love. Jednakże moim cichym faworytem jest LaMarcus Aldridge, który notuje sezon życia i jeśli nadal będzie zdrowy powinien wystąpić na parkietach w Hiszpanii.


Na parkietach NBA możemy coraz mocniej zaobserwować swego rodzaju wymianę pokoleniową, którą zapoczątkował Kevin Durant. Z biegiem kolejnych lat coraz śmielej do bram All-Stars biją kolejne nowe gwiazdy, a raczej gwiazdeczki NBA. Zbliżający się turniej może pokazać całemu światu, jak będzie wyglądała przyszłość najlepszej ligi koszykówki na świecie.

Poniżej mój 21. osobowy skład, z którego można spleść całkiem niezły Dream Team.

ROZGRYWAJĄCY

Kyrie Irving (Cleveland Cavaliers), Damian Lillard (Portland Trail Blazers), John Wall (Washington Wizards), Stephen Curry (Golden State Warriors), Russell Westbrook (Oklahoma City Thunder).

OBWODOWI

Paul George (Indiana Pacers), Klay Thompson (Golden State Warriors), Kevin Durant (Oklahoma City Thunder), James Harden (Houston Rockets), Rudy Gay (Sacramento Kings), DeMar Derozan (Toronto Raptors), Kawhi Leonard (San Antonio Spurs), Dion Waiters (Cleveland Cavaliers).

PODKOSZOWI


Kevin Love (Minnesota Tiberwolves), Blake Griffin (Los Angeles Clippers), LaMarcus Aldridge (Portland Trail Blazers), Roy Hibbert (Indiana Pacers), Kenneth Faried (Denver Nuggets), Greg Monroe (Detroit Pistons), Anthony Davis (New Orleans Pelicans), Demarcus Cousins (Sacramento Kings).     

piątek, 6 grudnia 2013

Polska Liga w końcu dla Polaków!

Od kilku lat w PLK, a od niedawna w Tauron Basket Lidze można zaobserwować pewną prawidłowość. Gwiazdami całej organizacji nie są Polacy, a zawodnicy zagraniczni, którzy przyjeżdżają do naszego kraju się wypromować. Donatas Motejunas, Thomas Kelati, David Logan, Qyntel Woods, Jerel Bassingame, Quinton Hosley, czy też Walter Hodge to tylko mały procent zawodników, którzy zawdzięczają karierę PLK. A ilu w tym czasie Polaków znalazło zatrudnienie w dobrych ligach zagranicznych?  Na szczęście w obecnych rozgrywkach jest (o dziwo) zupełnie inaczej, co niezmiernie mnie cieszy. Na trzech pierwszych miejscach w klasyfikacji średniej zdobyczy punktowej, są zawodnicy urodzeni i koszykarsko wychowani w naszym kraju.

Kazus Dłoniaka

Jakub Dłoniak – większości kibicom koszykówki w naszym kraju jeszcze dwa lata temu to nazwisko nic nie mówiło. Jednak pochodzący z Gorzowa zawodnik poprzednimi rozgrywkami udowodnił, że Polak potrafi i to jak. Z gracza, który przez większość kariery miał przyszytą łatkę „zapchaj dziury” w składzie każdego kolejnego klubu PLK. Nagle stał się pierwszoplanową postacią naszej ligi. Były już zawodnik Jeziora Tarnobrzeg oczarowywał wszystkich w kolejnych spotkaniach. Jakub po prostu pozbył się kompleksów i wykorzystał szansę jaką dał mu los. Efektem takiej postaci rzeczy był tytuł króla strzelców Tauron Basket Ligi, nominacja do Meczu Gwiazd oraz powołanie do reprezentacji Polski. Kazus Dłoniaka jest idealnym przykładem i dowodem na to, że warto stawiać na zawodników: utalentowanych, a co najważniejsze urodzonych w naszym kraju. Jaki jest sens wydawania pieniędzy na licencje, bilety lotnicze itp. skoro jeszcze dokładnie nie zbadaliśmy naszego rynku? Jestem przekonany, że gdzieś w 1, 2, a może nawet 3 lidze biega po boisku drugi Dłoniak. Na szczęście większość z naszych klubów TBL poszło po rozum do głowy i w obecnych rozgrywkach postanowili śmielej postawić na Polaków.

Zmiana warty

Adam Waczyński w pojedynku z Kacprem Borowskim
Oczywiście w naszej lidze ostatnio były, bądź nadal są uznane jednostki, jak: Łukasz Koszarek, Filip Dylewicz, czy grający aktualnie w lidze ukraińskiej Krzysztof Szubarga. To trudno było szukać ich następców. Jednak z roku na rok coraz śmielej do elity przedzierały się kolejne nazwiska. Jedną z gwiazd Tauron Basket Ligi jest już teraz Adam Waczyński, który znakomicie zastąpił w roli lidera Dylewicza. 24-letni obrońca jest aktualnie ze średnią 18.1 punktu najlepszym strzelcem naszej ligi, co doskonale obrazuje jak wielki postęp poczynił w ostatnich latach Waczyński. O niewiele ustępuje mu Przemysław Zamojski, który zajmuje fotel wicelidera ze średnią 17.6 punktu. Zamojski przybył do Stelmetu Zielona Góra w roli solidnego ligowca, a stał się pierwszym strzelcem mistrza Polski. Pochodzący z Elbląga obwodowy znakomicie prezentuje się również w rozgrywkach Euroligowych, gdzie notuje średnie na poziomie: 13.8 punktu w 6 spotkaniach. O ile dyspozycja Waczyńskiego i Zamojskiego nie jest tak dużym zaskoczeniem, to rewelacyjna forma Damiana Kuliga jest nie małą niespodzianką. Skrzydłowy PGE Turowa Zgorzelec notuje najlepszy sezon w dotychczasowej karierze. Damian jest trzecim strzelcem naszej ligi ze średnią 16.4 punktu i czołowym zawodnikiem wicemistrza Polski, a jego rewelacyjny występ (28 punktów, 10/18 z gry, 10 zbiórek) przeciwko zespołowi Energa Czarni Słupsk mówi sam za siebie.
Damian Kulig odbierający nagrodę dla zawodnika miesiąca 


Nadchodzi młodzież

Warto spytać – Co  dalej? Czy widać następców Zamojskiego, Waczyńskiego, czy Kuliga? Z pełną świadomością i satysfakcją muszę przyznać – TAK! Już teraz solidnymi ligowcami w silnych zespołach są: Michał Michalak i Michał Sokołowski, którzy z roku na rok wyglądając coraz lepiej. Swoją szansę na parkietach ekstraklasy otrzymał w końcu Filip Matczak, który wraz z Sebastianem Kowalczykiem są ważnymi postaciami Asseco Gdynia. Coraz więcej minut otrzymuje również w barwach Polpharmy Starogard Gdański – Kacper Radwański, który wyrasta na prawdziwego specjalistę od obrony. W tym sezonie nie zabrakło również debiutantów, co bardzo cieszy. Pierwsze szlify na parkiecie TBL zbierają: Mikołaj Witliński (Anwil Włocławek), Kacper Borowski (Energa Czarni Słupsk), Paweł Dzierżak (Trefl Sopot) oraz Przemysław Żołnierewicz (Asseco Gdynia). Więc jak widać sytuacja nie ma się najgorzej, a nawet można powiedzieć, że jak na Polskie warunki wygląda rewelacyjnie, ponieważ w końcu widać perspektywy na przyszłość.
Mikołaj Witliński

Warto zadać sobie pytanie, czy taka postać rzeczy jest zasługą feralnego przepisu o dwóch Polakach na parkiecie? Moim zdaniem, ów przepis nie pomógł, ani nie przeszkodził w rozwoju naszych koszykarzy. Jedyne, co sprawił to, to, że włodarze klubów TBL zmuszeni byli przeszukiwać Polski rynek, by uzupełnić tę lukę. A wcześniej wspomniany Waczyński, Dłoniak, Zamojski oraz Kulig po prostu wykorzystali swoją szansę i udowodnili, że warto stawiać na Polaków. Wielu ekspertów uważa również, że przez to, obniża się poziom naszej ekstraklasy. Może i tak, ale czy nie lepiej, by gwiazdami oraz idolami młodych adeptów koszykówki byli Polacy? Przecież znacznie lepiej można się z nimi identyfikować i utożsamiać, co moim zdaniem znacznie bardziej promuję tą dyscyplinę. Ja osobiście wolę podziwiać zawodników, którzy koszykarsko dorastali w naszym kraju oraz z sezonu na sezon obserwować ich postępy. Jaki jest sens promowania gwiazdy jednego sezonu typu – Donatas Motejunas? Zainwestujmy w nasz rodzimy produkt, którzy również możemy z powodzeniem eksportować. Mateusz Ponitka jest tu idealnym przykładem.



poniedziałek, 2 grudnia 2013

Film: Linsanity


Film dokumentalny pt. „Linsanity” nie jest wyłącznie obowiązkową pozycją dla każdego sympatyka koszykówki. Moim zdaniem jest to ciekawa opcja na jesienno-zimowy wieczór dla każdego, ponieważ większość z nas uwielbia historię – Kopciuszka, a takie początki na parkietach NBA miał Jeremy Lin. Tajwańczyk urodzony i wychowany w USA, to doskonały przykład na to, że niezależnie co by się działo, warto walczyć o własne marzenia.

Nie chciałbym zbytnio zdradzać, co w filmie można zobaczyć, bo to nie o to chodzi. Pomimo, iż znam historię Lina od podszewki, to wiele momentów zawartych w filmie wywarło na mnie duże wrażenie. Szczególnie bardzo dobrze ukazane są początki zawodnika z koszykówką, które momentami były bardzo wzruszające. Najważniejsze jest jednak to, że jest to dokument, w którym nic nie jest podkoloryzowane, ani nie występują w nim żadne przekłamania. Osobiście mnie ten film utwierdził w przekonaniu, że do NBA nie trafiają przypadkowe osoby, a droga do najlepszej ligi na świecie często jest bardzo kręta i wyboista. Mimo, iż obserwowałem początki Lina, kiedy podpisał pierwszy kontrakt z Golden State Warriors, to mnie również zaskoczył tak wielką eksplozją talentu.




O ile jest to wręcz obowiązkowy film dla fanów basketu, to moim zdaniem wywrze on największe wrażenie na ludziach, którzy nie znali, bądź tylko słyszeli o fenomenie – Linsanity. Jest to piękna historia o spełnianiu własnych marzeń. Serdecznie polecam! 


Cały film dostępny jest - tutaj

W obecnym sezonie w barwach Houston Rockets Jeremy Lin notuje średnie na poziomie: 15.3 punktu, 4.5 asysty oraz 2.6 zbiórki.