czwartek, 21 kwietnia 2016

ESPN rozwiązała problem reklam na koszulkach klubów NBA



Amerykańskich dziennikarzy również przeraziła perspektywa reklam na strojach klubów NBA. Stacja ESPN postanowiła w dość oryginalny i humorystyczny sposób przedstawić swoje rozwiązanie tego problemu. Oczywiście na takie umieszczanie sponsorów na koszulkach meczowych raczej na pewno nie zdecyduje się komisarz, Adam Silver. Ale musicie przyznać, że pomysł jest bardzo ciekawy. 

Poniżej - moim zdaniem - najciekawsze rozwiązania oraz link do pełnej wersji ESPN. 







----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Zobacz także: 


poniedziałek, 18 kwietnia 2016

Najlepsi debiutanci sezonu 2015/16





WYRÓŻNIENIE


Boban MARJANOVIC (San Antonio Spurs) C, 27l.

Mało kto się spodziewał, że ogromny Serb już w pierwszym sezonie stanie się ważnym ogniwem w układance Gregga Popovicha. Tym bardziej, że mierzący 221 cm wzrostu gigant nigdy nie był gwiazdą na europejskich parkietach. No może po za poprzednim sezonem, który właśnie przyczynił się do tego, że sympatyczny podkoszowy obecnie występuje na boiskach najlepszej ligi na świecie.

Wielu ekspertów i kibiców początkowo traktowało Bobana jako maskotkę Spurs – charyzmatycznego giganta, który dość pokracznie biega od kosza do kosza. Jednak na przestrzeni całego sezonu Marjanovic udowodnił, że jego obecność w NBA wcale nie jest przypadkowa i nie jest to chwyt marketingowym działaczy klubu ze stanu Teksas. W swoim debiutanckim sezonie Serb rozegrał łącznie 54 spotkania odnotowując m.in. imponujący wskaźnik PER – 27.77.

Statystyki: 5.5 punktu, 3.6 zbiórki, 0.4 asysty, 0.4 bloku,


10. Norman POWELL (Toronto Raptors) SG, 22l.

Moim zdaniem największe zaskoczenie w gronie wszystkich debiutantów. Norman Powell miał być uzupełnieniem składu Raptors i większość sezonu spędzić w D-League zbierając cenne doświadczenie. Jednak urazy podstawowych graczy oraz słabsza forma innych zawodników obwodowych zespołu z Toronto spowodowały, że Dwane Casey był zmuszony dać szansę absolwentowi uczelni UCLA. A ten ją znakomicie wykorzystał.

Od marca Powell jest już podstawowym graczem w układance trenera Casey’a. Kończąc sezon zasadniczy rzucając 30 punktów Brooklyn Nets.

Statystyki: 5.6 punktu, 2.3 zbiórki, 1.0 asysty,


9. Willie CAULEY – STEIN (Sacramento Kings) C, 22l.

Absolwent uczelni Kentucky – jak wielu się spodziewało – miał bardzo trudne początki na parkietach NBA. Musiał pogodzić się z rolą zmiennika DeMarcusa Cousinsa i cierpliwie czekać na swoją szansę. Ta przyszła pod koniec sezonu, kiedy Kings już nie mieli szans na Playoffs. Ale dla wybranego z szóstym numerem w zeszłorocznym drafcie gracza był to przełomowy okres. 22-letni podkoszowy w końcu uwierzył w siebie, a efekty przyszły same.

Po za świetną defensywą, która na parkietach NCAA była jego znakiem rozpoznawczym udowodnił, że codzienne treningi z wcześniej wspomnianym Cousinsem, czy Kosta Koufosem nie poszły na marne. Przez te kilka miesięcy Cauley – Stein znacząco poprawił swoją grę w ofensywie. Nie boi się podejmować ryzykownych decyzji i coraz częściej decyduje się na indywidualne akcje w ataku. Jednak jak to będzie w przyszłym sezonie, gdy do gry wróci Cousins? Wszystko zależy od tego w jakiej roli będzie go widział nowy szkoleniowiec klubu z Sacramento.

Statystyki: 7.0 punktu, 5.3 zbiórki, 1.0 bloku,


8. Frank KAMINSKY III (Charlotte Hornets) PF/C, 23l.

Wielu fanów talentu Kaminsky’ego obawiało się czy ich ulubieniec poradzi sobie na parkietach NBA. Jednak ten w swoim debiutanckim sezonie radził sobie nadspodziewanie dobrze. Absolwent uczelni Wisconsin imponował tym, czym podbił ligę akademicką, NCAA. Przede wszystkimi – mimo młodego wieku – zachwycał olbrzymim opanowaniem oraz zimną krwią. Frank bardzo rzadko podejmował złe decyzje zarówno w ataku, jak i w obronie. W ofensywie często brał na siebie ciężar gry. Świetne wyszkolenie techniczne sprawiło, że nie miał on większych problemów ze zdobywaniem punktów zarówno z dystansu, jak i półdystansu. Bardzo dobrze odnajdywał się także w akcjach dwójkowych z przebojowymi rozgrywającymi Hornets. W obronie często ustępował dużo silniejszym rywalom. Jednak jeśli wzmocni się fizycznie – co jest tylko kwestią czasu – to na pewno stanie się lepszym defensorem.

Gdyby nie jego bardzo dobra forma, to nie wiadomo, na którym miejscu w Konferencji Wschodniej skończyłaby ekipa Szerszeni. Tym bardziej, że przez większość sezonu kontuzjowany był ich dotychczasowy podstawowy podkoszowy – Al Jefferson. Sukces Hornets jest również olbrzymim sukcesem Kaminsky’ego.

Statystyki: 7.5 punktu, 4.1 zbiórki, 0.5 asysty,


7. Myles TURNER (Indiana Pacers) PF, 20l.

Jeszcze 2-3 lata temu Myles Turner był uznawany za jeden z największych, jak nie największy talent w swoim roczniku. Jednakże słabsza dyspozycja na pierwszym roku studiów sprawiła, że znacznie stracił w oczach scoutów klubów NBA. Mimo to włodarze Indiany Pacers postanowiły zaryzykować i wybrać w zeszłorocznym drafcie gracza uczelni Texas.

I okazuje się, że ryzyko się opłaciło. Myles Turner błyskawicznie wskoczył do pierwszej piątki i z meczu na mecz pokazywał, że jest godnym następcą Davida Westa. Co więcej – w kilku aspektach prezentował się nawet znacznie lepiej niż były skrzydłowy Pacers. Turner to znakomity atleta. Idealny przykład nowoczesnego podkoszowego – wysoki, mobilny, atletyczny. Braki techniczne nadrabiał zaangażowanie i świetną defensywą (1.4 bloku na mecz). W tym sezonie on i Ian Mahinmi stworzyli prawdziwą ścianę po bronionym koszem, co miało kluczowy wpływ na awans Pacers do fazy Playoffs.

Statystyki: 10.3 punktu, 5.5 zbiórki, 1.4 bloku,


6. D’Angelo RUSSELL (Los Angeles Lakers) PG, 20l.

Niestety, ale D’Angelo Russell okazał się antybohaterem w gronie wszystkich debiutantów. Afera obyczajowa związana z Nickem Youngem jednak idealnie pokazała jak trudno dostosować się do warunków NBA, gdy ma się ledwie 20 lat. NBA to olbrzymia organizacja, a Los Angeles Lakers to legendarny klub. Będąc częścią tych dwóch organizacji trzeba uważać na każde słowo, o czym dobitnie przekonał się Russell.

Na szczęście na parkiecie absolwent uczelni Ohio State radził sobie znacznie lepiej. Może nie był wyraźnym liderem Lakers, bo częściej ciężar gry brali na siebie Jordan Clarkson, czy Julius Randle to ma za sobą naprawdę bardzo udany sezon. Pod względem statystycznym nie wiele ustępuje innym wyróżniającym się debiutantom. Natomiast ja wciąż mam w pamięci pojedynek z Golden State Warriors, kiedy Russell miał ogromny wkład w zwycięstwo Lakers na aktualnymi mistrzami NBA.

Statystyki: 13.2 punktu, 3.3 asysty, 3.4 zbiórki,


5. Emmanuel MUDIAY (Denver Nuggets) PG, 20l.

Rok w lidze chińskiej – na szczęście – nie miał negatywnego wpływu na rozwój tego rozgrywającego. Mimo, że Nuggets zakończyli sezon w dolnej części tabeli Konferencji Zachodniej to pochodzący z Demokratycznej Republiki Kongo zawodnik bardzo dobrze odnalazł się w roli lidera zespołu. Jak każdy młody rozgrywający miał problemy z utrzymaniem dobrego rytmu gry przez cały sezon i bardzo często popełniał proste błędy (3.2 straty na mecz), to obiektywnie trzeba przyznać, że włodarze Nuggets powinni być zadowoleni z gry tego młodzieniaszka.

Statystyki: 12.8 punktu, 5.5 asysty, 3.4 zbiórki


4. Devin BOOKER (Phoenix Suns) SG, 19l.

19-letni absolwent uczelnie Kentucky bardzo długo czekał na swoją szansę w barwach Słońc. Dopiero kontuzje podstawowych zawodników i spadek formy graczy rezerwowych przekonały Jeffa Hornaceka. Natomiast pod panowaniem Earla Watsona młody super strzelec Suns już zupełnie oszalał.

W ledwie 74 rozegrane spotkania Booker osiągnął magiczną liczbę 1000 punktów zdobytych na parkietach NBA. Tym samym dołączając do elitarnego grona graczy, którym się to udało przed ukończeniem 20 roku życia. Wcześniej dokonali tego tylko: Kobe Bryant, Kevin Durant oraz Lebron James. Czy Devin pójdzie w ślady swoich poprzedników i zostanie gwiazdą wielkiego formatu? Bardzo trudno jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Ale jedno jest pewne – ten chłopak ma dar do zdobywania punktów. Przy odpowiednim trenerze i wsparciu kolegów może stać się super gwiazdą Phoenix Suns i przyszłością tej organizacji.

Statystyki: 13.8 punktu, 2.6 asysty, 2.5 zbiórki,


3. Jahlil OKAFOR (Philadephia 76ers) C, 20l.       

Jahlil Okafor to chyba najrzadziej chwalony pierwszoroczniak w sezonie 2015/16. Wielu dziennikarzy i ekspertów winiło go za słabe wyniki Sixers. Zapominając o tym, że ten chłopak ma dopiero 20 lat i trafił do drużyny, która już wcześniej była na samym dnie. Okafor nie miał wokół siebie takich zawodników jak: Carmelo Anthony czy Kevin Garnett. Został rzucony na głęboką wodę i moim zdaniem całkiem nieźle poradził sobie z tym zadaniem.

Absolwent uczelni Duke to drugi najlepszy punktujący i trzeci najlepszy zbierający pośród wszystkich debiutantów – chyba całkiem nieźle jak na aż tak krytykowanego zawodnika.

Statystyki: 17.5 punktu, 7.0 zbiórki, 1.2 bloku,


2. Kristaps PORZINGIS (New York Knicks) PF, 20l.

Po zeszłorocznym drafcie wszyscy kibice New York Knicks byli wściekli i nawet tego zbytnio nie kryli. Dobitnie przekonał się o tym Phil Jackson, który był krytykowany na każdym kroku. Początkowo dla sympatyków Knicks nikomu nieznany Łotysz był zmarnowanym wyborem. Ale kolejny raz rację miał Jackson, który ponownie udowodnił, że na koszykówce zna się jak nikt inny.

Kristaps Porzingis okazał się największą rewelacją nowego sezonu. Początkowo wyśmiewany Łotysz już w pierwszym miesiącu pokazał, że nie był zmarnowanym wyborem. Kolejne rewelacyjne spotkania sprawiły, że popularność charyzmatycznego podkoszowego zaczęła błyskawicznie rosnąć. Najlepszym na to dowodem, jest fakt, że koszulki z jego nazwiskiem znalazły się na czwartym miejscu pośród wszystkich koszulek w NBA. Tak szybko jak kibice Knicks znienawidzili Porzingisa, tak szybko się w nim zakochali.

Statystyki: 14.3 punktu, 7.3 zbiórki, 1.9 bloku,


1.Karl-Anthony TOWNS (Minnesona Timberwolves) C, 20l.

Działacze Minnesoty Timberwolves wybierali go z nadzieją, że okaże się wielkim graczem. I takim też się okazał. Towns swoją rewelacyjną grą zasłużył na piastowanie pierwszego miejsca w tym rankingu. Wydaje się również, że nowy gwiazdor Wolves może już szykować miejsce na nagrodę Rookie of the Year.

Oczywiście wielu będzie mu wytykać, że z nim w składzie Wolves znowu nie awansowali do Playoffs zajmując odległą 13. pozycję w Konferencji Zachodniej. Ale z drugiej strony dzięki niemu ekipa z Minnesoty stała się najbardziej perspektywicznym zespołem w NBA. Ich udział w fazie Playoffs to tylko kwestia czasu. A Karl-Anthony Towns będzie wtedy ich kluczowym zawodnikiem.

Statystyki: 18.3 punktu, 10.5 zbiórki, 1.7 bloku,




wtorek, 5 kwietnia 2016

Wielki finał NCAA!



To miała być wielka noc i też taka była. Tegoroczny Finał Final Four NCAA na stadionie NRG w Houston nie zawiódł chyba żadnego fana koszykówki. Ponad 70 tysięczna widownia miała okazje obserwować prawdziwą batalię, z której ostatecznie zwycięska wyszła uczelnia Villanova Wildcats.

Bohaterem tego niesamowitego triumfu okazał się Kris Jenkins, który celnym rzutem trzypunktowym w ostatniej sekundzie zapewnił drużynie Villanova Wildcats pierwszy tytuł mistrzowski od 31 lat!

Ale to wszystko za sprawą perfekcyjnie dobranej taktyki przez trenera nowych mistrzów NCAA – Jay’a Wrighta. Szkoleniowiec uczelni Villanova bardzo dobrze przygotował swoich zawodników do tego arcyważnego pojedynku. Pomimo słabszej pierwszej połowy, którą wygrali w stosunku 34:39 koszykarze North Caroliny jego gracze konsekwentnie trzymali się założeń obranych przed meczem. Wildcats przede wszystkim bardzo dobrze bronili. Natomiast w ofensywie – mimo przewagi rywala – wciąż trzymali się taktyki, która doprowadziła ich do wielkiego finału. Villanova była wyraźnie gorsza pod względem asyst (ledwie sześć) i zbiórek (23) od swojego przeciwnika, ale lepsza selekcja rzutowa (58% z gry) pozwoliła im na skuteczne dogonienie rywala i osiągnięcie nawet najwyższej 10 punktowej przewagi (67:57).

Jednak gracze tak renomowanej uczelni jak North Carolina Tar Heels nie zamierzali się tak łatwo poddawać. Tym bardziej, że za swoimi plecami czuli wsparcie takich absolwentów jak: Michael Jordan czy Vince Carter. W drugiej połowie do znakomicie dysponowanego rzutowo Joela Berry’ego III dołączył Marcus Piage i obwodowy duet Tar Heels zaczął systematycznie odrabiać straty. Piage tylko w samej drugiej połowie zanotował na swoim koncie aż 17 punktów. Dlatego też w najważniejszym momencie dla Tar Heels piłka powędrowała właśnie do niego. Na niespełna pięć sekund przed końcem meczu, przy stanie 74:71 wszechstronny obwodowy trafił niesamowity rzut za trzy punkty i wyrównał stan rywalizacji. I gdy wydawało się, że o mistrzostwie zadecyduje dogrywka, rozgrzaną do czerwoności kilkutysięczną gromadę kibiców Tar Heels uciszył – równie niesamowitym –  rzutem Kris Jenkins. Tym samym zapewniając zwycięstwo swojej drużynie 77:74.

Po za Krisem Jenkinsem, który miał w swoim dorobku łącznie 14 punktów, dwie zbiórki, dwa przechwyty i asystę na wyróżnienie zasłużyli także: Phil Booth, Ryan Arcidiacono oraz Josh Hart. Booth zdobywając 20 punktów (6/7 z gry) rozegrał najlepsze spotkanie w tym sezonie. Ryan Arcidiacono po za zdobytymi 16 punktami imponował niezwykłym opanowaniem, jak na mecz o tak wysokiej randze. Natomiast dotychczasowy lider Wildcats, Josh Hart oddał inicjatywę lepiej dysponowanym kolegom i skupił się na defensywie zapisując na swoim koncie 12 punktów oraz osiem zbiórek.


W przegranym zespole najlepiej punktował Marcus Paige, który miał 21 punktów oraz sześć asyst, pięć zbiórek i przechwyt. Niewiele gorzej zaprezentował się Joel Berry III, autor 20 punktów, czterech asyst i trzech przechwytów. Zaś pod koszem w barwach Tar Heels błyszczał Brice Johnson, który miał 14 punktów oraz osiem zbiórek.