Do dość
kuriozalnej i niecodziennej sytuacji doszło wczoraj na parkietach drugiej ligi
grupy C w Chorzowie, gdzie miejscowa Alba podejmowała MKS II Dąbrowa Górnicza.
Mecz zakończył się po ledwie 13 minutach, a to dlatego że 11 zawodników z kadry
gospodarzy musiało opuścić parkiet z powodu przekroczenia liczby fauli.
Ostatecznie MKS zwyciężył 92:29 zdobywając aż 77 punktów z linii rzutów
wolnych. Zaś koszykarze Alby w przeciągu „całego” spotkania popisali się aż 57
faulami.
W ten dziwny
sposób trener Alby – Rafał Sobiecki chciał okazać swój sprzeciw łączeniu
pierwszych drużyn ze składami rezerw. Czyli w tym przypadku ekstraklasowego MKS
Dąbrowa Górnicza, który wysłał na wczorajszy pojedynek sześciu zawodników z
drużyny na co dzień występującej w Tauron Basket Lidze. Według Sobieckiego w
ten sposób MKS steruje rozgrywkami drugiej ligi. Jednak gdzie w tym wszystkim
sportowa rywalizacja? Sam klub z Dąbrowy Górniczej miał pełne prawo wysyłać
swoich zawodników z pierwszej drużyny na mecz rezerw.
Alba przed
spotkaniem gorąco zapraszała najmłodszych sympatyków koszykówki na ten
Mikołajkowy pojedynek, by później zniszczyć całą świąteczną otoczkę. Gdzie w
tym wszystkim jakikolwiek szacunek do kibica, który równie dobrze w dużo
bardziej pożyteczny sposób mógłby spożytkować swój wolny czas. A za to chcąc
nie chcąc musiał brać udział w tej szopce i to nie bożonarodzeniowej szopce. Co
więcej w tej całej insynuacji brali również udział zawodnicy Alby, co trochę
mnie mimo wszystko dziwi.
Ponoć koszykarze
Alby przed meczem dostali bardzo konkretne wytyczne od trenera – wszystko
przerywamy faulem. Pod koniec meczu nawet już nie próbowali atakować, co
świetnie obrazuje poniższy filmik.
Z anonimowych
źródeł – co raczej zrozumiałe – wiem, że zawodnicy chorzowskiego klubu zbytnio
nie mieli wyboru. Sobecki w klubie jest wszystkim: prezesem, kierownikiem
zespołu, fizjoterapeutom, trenerem – po
prostu człowiek orkiestra. Co sprawia, że ewentualny sprzeciw był równoznaczny
z obniżką, bądź w ogóle zawieszeniem wynagrodzenia dla poszczególnych
zawodników. A pamiętajmy, że to rozgrywki drugiej ligi, które i tam mają już
charakter półamatorski i gracze na tym poziomie zarabiają raczej symboliczne
sumy. Z jednej strony ich rozumiem. Idą święta itd. Każdy grosz się przyda.
Jednak z drugiej strony jako wciąż aktywny sportowiec – aktualnie głównie
amatorsko – nigdy bym się na to nie zgodził. Po prostu bym nie wyszedł na
parkiet, by nie uczestniczyć w tej szopce mojego szkoleniowca. Czysta
rywalizacja i zasady fair play zawsze był dla mnie świętością i po czymś takim
po prostu nie mógłbym sobie spojrzeć w oczy. Niestety, ale w pewnym sensie
gracze poparli swojego trenera i uczestniczyli w tym wszystkim. Jednak czy
Sobecki rzeczywiście ma rację? Zdecydowanie nie! Swoją głupią decyzją pogwałcił
wszystko co święte w sporcie.
Z racji mojego
miejsca zamieszkania nie znam bliżej sytuacji jaka panuje w grupie C, ale za to
bardzo często bywam na meczach grupy A. Gdzie rywalizują m.in. zespoły rezerw
Trefla Sopot czy Asseco Gdynia. I tam notorycznie możemy oglądać zawodników pierwszych
drużyn Trefla oraz Asseco. I nie ma raczej nikt z tym większego problemu. Co
więcej, te mecze przyciągają nawet większą rzeszę kibiców, bo po prostu takie
nazwy jak Trefl czy Asseco lepiej się sprzedają. Podobnie jest także w innych
grupach, gdzie również w mniejszym lub większym stopniu korzysta się z graczy
pierwszych zespołów. Czy w ten sposób owe kluby sterują rozgrywkami? Możliwe,
ale czy najwyższą wartością dla każdego sportowca nie jest rywalizowanie z jak
najlepszym przeciwnikiem? Czy lepiej ogrywać amatorów i nic z tego nie
wyciągać? Może warto pokazać w kilka minut, że potrafię grać jak równy z
równym z zawodnikiem klubu ekstraklasy?!
W przeszłości
wielokrotnie byłem w bardzo podobnej sytuacji co wczoraj zawodnicy Alby i
dlatego nie mogę się pogodzić z tym, że pozwolili na to swojemu trenerowi. Sam
wywodzę się z małego klubu, który zawsze był w cieniu Trójmiejskich potentatów,
a raczej wtedy potentata. Jednak zawsze staraliśmy się rywalizować jak równy z
równym z wielkimi naszego województwa, co czasem nawet kończyło się naszym
zwycięstwem. Natomiast nic nie sprawiało nam takiej przyjemności jak pokonanie w rozgrywkach młodzieżowych Prokomu Trefla Sopot 30 punktami – żadna gratyfikacja finansowa nie zastąpiłaby
tego pięknego uczucia, świetnie wykonanej pracy oraz ogromnej satysfakcji.
Mimo, że te czasy już dawno minęły, to nadal z kolegami wspominamy te chwile i
pewnie większość z nas będzie je pamiętać do końca życia – i o to właśnie chodzi w sporcie! A co będą pamiętać zawodnicy Alby? Że oddali mecz w najbardziej
absurdalny sposób jaki był możliwy.
Oczywiście swego
czasu otrzymywaliśmy potężne baty. Pamiętam jak w jednym sezonie w rozgrywkach
juniorskich przyszło nam się mierzyć z Treflem, w którego składzie byli m.in.
Adam Waczyński, Mateusz Kostrzewski, Krzysztof Krajniewski czy Igor Trela. W
tym samym sezonie występowaliśmy również na parkietach trzeciej ligi, gdzie
swoje zespoły rezerw miały wówczas Czarni Słupsk oraz ekstraklasowy Basket
Kwidzyn. Strasznie rozbili nas wtedy m.in. w Czarnych Łukasz Wiśniewski i
Hubert Pabian, zaś w Baskecie Piotr Dąbrowski.
Być może sam
zainteresowany – Rafał Sobecki podważyłby sens rozgrywania takich spotkań.
Jednak mnie osobiści jak i moich pozostałych kolegów z drużyny te porażki
nauczyły więcej niż jakiekolwiek zwycięstwo. Takie mecze dają ogromnego powera
do jeszcze cięższej pracy. Pokazują jak wiele masz do poprawy, by wznieść się
na wyższy poziom. A chyba o to chodzi sportowcom? Chcą wiedzieć co muszą zrobić
by wznieść się na wyższy poziom, by móc odnieść sukces.
Podejście typu –
nie gram, bo przyjechali z ekstraklasy zabija sens jakiejkolwiek rywalizacji, a
co za tym idzie sport. I Pan Rafał Sobecki jako doktor nauk o wychowaniu
fizycznym powinien doskonale sobie zdawać z tego sprawę. Szkoda jednak, że tak
nie jest i że w ogóle zaistniała taka chora sytuacja. Co więcej dziś Pan Sobecki
wyszedł na ogromnego hipokrytę desygnując na mecz trzeciej ligi swoich zawodników
z pierwszego zespołu Alby Chorzów.
Zawodnicy klubów TBL, którzy zaliczyli mecze w obecnym sezonie drugiej ligi:
Grupa A
Asseco II Gdynia:
Chris Paredes - 9 meczów
Daniel Grujić - 8 meczów
Wojciech Czerlonko - 8 meczów
Przemysław Żołnierewicz - 7 meczów
Roman Szymański - 7 meczów
Jakub Parzeński - 3 mecze
Sebastian Kowalczyk - 3 mecze
Filip Matczak - 2 mecze
Przemysław Frasunkiewicz - 1 mecz
Trefl II Sopot:
Paweł Dzierżak - 8 meczów
Artur Włodarczyk - 5 meczów
Grzegorz Kulka - 5 meczów
MF Meble Tczew:
Aleksander Lebiedziński - 6 meczów
Filip Struski - 2 mecze
Grupa C
MKS II Dąbrowa Górnicza:
Piotr Zieliński - 9 meczów
Jakub Załucki - 7 meczów
Grzegorz Małecki - 3 mecze
Przemysław Szymański - 3 mecze
Mateusz Dziemba - 2 mecze
Jakub Koelner - 2 mecze
Adam Metelski - 2 mecze
Paweł Zmarlak - 1 mecz
Grupa D
Exact System Śląsk Wrocław:
Norbert Kulon - 3 mecze
Muszkieterowie Nowa Sól
Patryk Pełka - 4 mecze
Kamil Zywert - 4 mecze
Maciej Kucharek - 3 mecze
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz