niedziela, 7 grudnia 2014

Nie gram, bo przyjechali z ekstraklasy


Do dość kuriozalnej i niecodziennej sytuacji doszło wczoraj na parkietach drugiej ligi grupy C w Chorzowie, gdzie miejscowa Alba podejmowała MKS II Dąbrowa Górnicza. Mecz zakończył się po ledwie 13 minutach, a to dlatego że 11 zawodników z kadry gospodarzy musiało opuścić parkiet z powodu przekroczenia liczby fauli. Ostatecznie MKS zwyciężył 92:29 zdobywając aż 77 punktów z linii rzutów wolnych. Zaś koszykarze Alby w przeciągu „całego” spotkania popisali się aż 57 faulami.

W ten dziwny sposób trener Alby – Rafał Sobiecki chciał okazać swój sprzeciw łączeniu pierwszych drużyn ze składami rezerw. Czyli w tym przypadku ekstraklasowego MKS Dąbrowa Górnicza, który wysłał na wczorajszy pojedynek sześciu zawodników z drużyny na co dzień występującej w Tauron Basket Lidze. Według Sobieckiego w ten sposób MKS steruje rozgrywkami drugiej ligi. Jednak gdzie w tym wszystkim sportowa rywalizacja? Sam klub z Dąbrowy Górniczej miał pełne prawo wysyłać swoich zawodników z pierwszej drużyny na mecz rezerw. 

Alba przed spotkaniem gorąco zapraszała najmłodszych sympatyków koszykówki na ten Mikołajkowy pojedynek, by później zniszczyć całą świąteczną otoczkę. Gdzie w tym wszystkim jakikolwiek szacunek do kibica, który równie dobrze w dużo bardziej pożyteczny sposób mógłby spożytkować swój wolny czas. A za to chcąc nie chcąc musiał brać udział w tej szopce i to nie bożonarodzeniowej szopce. Co więcej w tej całej insynuacji brali również udział zawodnicy Alby, co trochę mnie mimo wszystko dziwi.

Ponoć koszykarze Alby przed meczem dostali bardzo konkretne wytyczne od trenera – wszystko przerywamy faulem. Pod koniec meczu nawet już nie próbowali atakować, co świetnie obrazuje poniższy filmik.

Z anonimowych źródeł – co raczej zrozumiałe – wiem, że zawodnicy chorzowskiego klubu zbytnio nie mieli wyboru. Sobecki w klubie jest wszystkim: prezesem, kierownikiem zespołu,  fizjoterapeutom, trenerem – po prostu człowiek orkiestra. Co sprawia, że ewentualny sprzeciw był równoznaczny z obniżką, bądź w ogóle zawieszeniem wynagrodzenia dla poszczególnych zawodników. A pamiętajmy, że to rozgrywki drugiej ligi, które i tam mają już charakter półamatorski i gracze na tym poziomie zarabiają raczej symboliczne sumy. Z jednej strony ich rozumiem. Idą święta itd. Każdy grosz się przyda. Jednak z drugiej strony jako wciąż aktywny sportowiec – aktualnie głównie amatorsko – nigdy bym się na to nie zgodził. Po prostu bym nie wyszedł na parkiet, by nie uczestniczyć w tej szopce mojego szkoleniowca. Czysta rywalizacja i zasady fair play zawsze był dla mnie świętością i po czymś takim po prostu nie mógłbym sobie spojrzeć w oczy. Niestety, ale w pewnym sensie gracze poparli swojego trenera i uczestniczyli w tym wszystkim. Jednak czy Sobecki rzeczywiście ma rację? Zdecydowanie nie! Swoją głupią decyzją pogwałcił wszystko co święte w sporcie.

Z racji mojego miejsca zamieszkania nie znam bliżej sytuacji jaka panuje w grupie C, ale za to bardzo często bywam na meczach grupy A. Gdzie rywalizują m.in. zespoły rezerw Trefla Sopot czy Asseco Gdynia. I tam notorycznie możemy oglądać zawodników pierwszych drużyn Trefla oraz Asseco. I nie ma raczej nikt z tym większego problemu. Co więcej, te mecze przyciągają nawet większą rzeszę kibiców, bo po prostu takie nazwy jak Trefl czy Asseco lepiej się sprzedają. Podobnie jest także w innych grupach, gdzie również w mniejszym lub większym stopniu korzysta się z graczy pierwszych zespołów. Czy w ten sposób owe kluby sterują rozgrywkami? Możliwe, ale czy najwyższą wartością dla każdego sportowca nie jest rywalizowanie z jak najlepszym przeciwnikiem? Czy lepiej ogrywać amatorów i nic z tego nie wyciągać? Może warto pokazać w kilka minut, że potrafię grać jak równy z równym z zawodnikiem klubu ekstraklasy?!

W przeszłości wielokrotnie byłem w bardzo podobnej sytuacji co wczoraj zawodnicy Alby i dlatego nie mogę się pogodzić z tym, że pozwolili na to swojemu trenerowi. Sam wywodzę się z małego klubu, który zawsze był w cieniu Trójmiejskich potentatów, a raczej wtedy potentata. Jednak zawsze staraliśmy się rywalizować jak równy z równym z wielkimi naszego województwa, co czasem nawet kończyło się naszym zwycięstwem. Natomiast nic nie sprawiało nam takiej przyjemności jak pokonanie w rozgrywkach młodzieżowych Prokomu Trefla Sopot 30 punktami – żadna gratyfikacja finansowa nie zastąpiłaby tego pięknego uczucia, świetnie wykonanej pracy oraz ogromnej satysfakcji. Mimo, że te czasy już dawno minęły, to nadal z kolegami wspominamy te chwile i pewnie większość z nas będzie je pamiętać do końca życia – i o to właśnie chodzi w sporcie! A co będą pamiętać zawodnicy Alby? Że oddali mecz w najbardziej absurdalny sposób jaki był możliwy.

Oczywiście swego czasu otrzymywaliśmy potężne baty. Pamiętam jak w jednym sezonie w rozgrywkach juniorskich przyszło nam się mierzyć z Treflem, w którego składzie byli m.in. Adam Waczyński, Mateusz Kostrzewski, Krzysztof Krajniewski czy Igor Trela. W tym samym sezonie występowaliśmy również na parkietach trzeciej ligi, gdzie swoje zespoły rezerw miały wówczas Czarni Słupsk oraz ekstraklasowy Basket Kwidzyn. Strasznie rozbili nas wtedy m.in. w Czarnych Łukasz Wiśniewski i Hubert Pabian, zaś w Baskecie Piotr Dąbrowski.

Być może sam zainteresowany – Rafał Sobecki podważyłby sens rozgrywania takich spotkań. Jednak mnie osobiści jak i moich pozostałych kolegów z drużyny te porażki nauczyły więcej niż jakiekolwiek zwycięstwo. Takie mecze dają ogromnego powera do jeszcze cięższej pracy. Pokazują jak wiele masz do poprawy, by wznieść się na wyższy poziom. A chyba o to chodzi sportowcom? Chcą wiedzieć co muszą zrobić by wznieść się na wyższy poziom, by móc odnieść sukces.

Podejście typu – nie gram, bo przyjechali z ekstraklasy zabija sens jakiejkolwiek rywalizacji, a co za tym idzie sport. I Pan Rafał Sobecki jako doktor nauk o wychowaniu fizycznym powinien doskonale sobie zdawać z tego sprawę. Szkoda jednak, że tak nie jest i że w ogóle zaistniała taka chora sytuacja. Co więcej dziś Pan Sobecki wyszedł na ogromnego hipokrytę desygnując na mecz trzeciej ligi swoich zawodników z pierwszego zespołu Alby Chorzów.     


Zawodnicy klubów TBL, którzy zaliczyli mecze w obecnym sezonie drugiej ligi: 

Grupa A

Asseco II Gdynia: 
Chris Paredes - 9 meczów
Daniel Grujić - 8 meczów
Wojciech Czerlonko - 8 meczów 
Przemysław Żołnierewicz - 7 meczów 
Roman Szymański - 7 meczów 
Jakub Parzeński - 3 mecze 
Sebastian Kowalczyk - 3 mecze 
Filip Matczak - 2 mecze 
Przemysław Frasunkiewicz - 1 mecz 

Trefl II Sopot:
Paweł Dzierżak - 8 meczów 
Artur Włodarczyk - 5 meczów 
Grzegorz Kulka - 5 meczów 

MF Meble Tczew:
Aleksander Lebiedziński - 6 meczów 
Filip Struski - 2 mecze 

Grupa C

MKS II Dąbrowa Górnicza: 
Piotr Zieliński - 9 meczów 
Jakub Załucki - 7 meczów 
Grzegorz Małecki - 3 mecze 
Przemysław Szymański - 3 mecze 
Mateusz Dziemba - 2 mecze 
Jakub Koelner - 2 mecze 
Adam Metelski - 2 mecze 
Paweł Zmarlak - 1 mecz 

Grupa D 

Exact System Śląsk Wrocław:
Norbert Kulon - 3 mecze 

Muszkieterowie Nowa Sól 
Patryk Pełka - 4 mecze 
Kamil Zywert - 4 mecze 
Maciej Kucharek - 3 mecze 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz