środa, 17 grudnia 2014

Mały człowiek w świecie Wielkich ludzi: Muggsy Bogues

Tyrone Curtis „Muggsy” Bogues – urodził się 9 stycznia 1965 roku w Baltimore i do dziś jest uznawany za najniższego zawodnika jaki biegał po parkietach NBA. Mimo ledwie 158 cm wzrostu w 1987 roku został wybrany z 12. numerem przez Washington Bullets.

Pierwsze poważne kroki z pomarańczową piłka w dłoni stawał w Dunbar High School, by po ukończeniu liceum wybrać się na studia. Bogues wybrał ofertę renomowanej uczelni Wake Forest, gdzie spędził cztery lata. W tym czasie notował średnio 11.3 punktu, 8.4 asysty oraz 3.1 przechwytu. Natomiast jego znakomita gra w ostatnim roku studiów, w którym zdobywał średnio 14.8 punktu, 9.5 asysty, 3.8 zbiórki i 2.4 przechwytu zaowocowała nie tylko przepustką do NBA, ale i również powołaniem do reprezentacji USA na mistrzostwa świata w 1986 roku, z których zresztą przywiózł złoty medal. Jego świetna gra została dodatkowo doceniona przez władze uczelni Wake Forest, którzy po kilku latach zastrzegli numer z jakim grał (14 –  przyp. red.).

Co ciekawe w pierwszym sezonie na zawodowych parkietach jednym z jego kolegów z drużyny był najwyższy zawodnik w historii NBA – Manute Bol (231 cm – przyp. red.). Obaj panowie na przedmeczowej rozgrzewce wyglądali dość komicznie. Jednak sam Muggsy nie za długo pograł w stolicy Stanów Zjednoczonych, ponieważ już po pierwszym sezonie został odesłany do Charlotte Hornets. I to właśnie w zespole ze stanu Północnej Karoliny przesympatyczny rozgrywający święcił największe sukcesy. Wraz z Alonso Mourningiem oraz Larry Johnsonem sprawili, że Hornets stali się najbardziej rozpoznawalnym klubem NBA – poza Chicago Bulls –  na początku lat dziewięćdziesiątych na całym świecie.

Bogues szybko stał się również ulubieńcem trybun i gdziekolwiek się zjawiał mógł liczyć na gromkie brawa. Pomimo skromnych warunków fizycznych szanowali go także rywale z przeciwnych drużyn. Można by było napisać, że na parkiecie był sympatyczną pchełkę, ale wcale tak nie było. Bardziej przypominał Szerszenia, – i pewnie dlatego tak dobrze odnalazł się w Hornets –  który nigdy nie dawał za wygraną, a jego głównym zadaniem było jak najbardziej uprzykrzyć życie przeciwnikowi. Jego jednym z największych atutów była defensywa oraz inklinacja do skrajnie zespołowej gry.

W roku 1993 Hornets z nim w składzie z ogromnymi nadziejami przystępowali do fazy playoffs, ale już w drugiej rundzie zatrzymała ich ekipa New York Knicks. Patrick Ewing i spółka uporali się z nimi w ledwie pięciu meczach. Jednak pod względem indywidualnym najlepszym sezonem dla Muggsy były dopiero kolejne rozgrywki. W sezonie 1993/94 notował on bowiem średnie na poziomie 10.8 punktu, 10.1 asysty, 4.1 zbiórki oraz 1.7 przechwytu. Filigranowy rozgrywający nieprzerwanie prowadził Hornets przez dziesięć lat, by na dwa kolejne sezony przenieść się do Golden State Warriors oraz Toronto Raptors.

Muggsy Bogues na parkietach NBA spędził łącznie aż 14 lat rozgrywając 889 meczów. W tym czasie zdobył 6858 punktów, rozdał 6726 asyst oraz zebrał 2318 piłek, co daje średnie statystycznie 7.7 punktu, 7.6 asysty, 2.6 zbiórki oraz 1.5 przechwytu.


Po zakończeniu kariery w 2000 roku rozpoczął karierę jako trener. W 2005 roku objął stanowisko pierwszego szkoleniowca żeńskiej drużyny Charlotte Sing (WNBA – przyp. red.), którą prowadził przez dwa lata. Następnym jego przystankiem była praca jako asystent w Charlotte Bobcats (od 2014 roku znowu Hornets – przyp. red.). By w 2011 roku zatrudnić się jako pierwszy trener w liceum – United Faith Christian Academy.



Przez większość swojej zawodniczej kariery był także niezwykle aktywny w mediach. Muggsy był ulubieńcem nie tylko kibiców, ale i również współczesnych mediów. Co zaowocowało nawet debiutem na dużym ekranie. Ponieważ w 1996 roku wystąpił w filmie „Space Jam” („Kosmiczny Mecz” – przyp. red.). Natomiast kilka lat po zakończeniu sportowej kariery na rynku pojawiła się jego biografia „In the Land of Giants”, która niestety jeszcze nie ma swojego polskiego odpowiednika. 


Zobacz także pozostałych bohaterów cyklu: "Mały człowiek w świecie Wielkich ludzi".




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz