czwartek, 28 sierpnia 2014

Od piątki po dwóje - czyli oceny naszych kadrowiczów za EL.

Nasi koszykarze wywiązali się z zadania przed nimi postawionego i awansowali na przyszłoroczny turniej EuroBasket 2015. Jednak kto szczególnie zasłużył na ocenę bardzo dobrą, a kto na tylko dopuszczającą?



1. Adam Waczyński

Miał być liderem i trzeba obiektywnie przyznać, że przez większość eliminacji tym liderem był. Jak chyba każdy w naszej reprezentacji miał swoje gorsze momenty, szczególnie w pierwszym spotkaniu z Austrią. Jednak swoim popisem w trzeciej kwarcie wczorajszego meczu udowodnił, że potrafi brać odpowiedzialność na swoje barki i w przyszłości będzie stanowił o silne naszej reprezentacji.

Ocena: 5

2. Mateusz Ponitka

Ostatni rok spędzony w Belgii spowodował, że nasz ledwie 20-letni obwodowy przeobraził się z zawodnika perspektywicznego w gwiazdę naszej reprezentacji. Praktycznie w każdym meczu dawał niesamowicie pozytywny impuls z ławki. Nie bał się również podejmować bardzo trudnych decyzji, jak w pierwszym spotkaniu z Niemcami oraz Austrią. Przez większość eliminacji, to właśnie on był najlepszym strzelcem naszego zespołu. Ostatecznie kwalifikacje zakończył ze imponującą średnią 13 punktów na mecz.

Ocena: 5

3. Aaron Cel

Powołanie dla Aarona było nie lada zaskoczeniem w światku koszykarskim w naszym kraju. Jednak sam zawodnik już w pierwszym meczu przeciwko reprezentacji Niemiec udowodnił, że Mike Taylor oraz cała kadra bardzo potrzebuje tego typu skrzydłowego co Cel. Szybko stał się również podstawowym graczem naszej reprezentacji, bez którego na pewno nie cieszylibyśmy się z tak efektownie wywalczonego awansu. Aaron Cel dowiódł również, że gra w reprezentacji Polski to dla niego ogromne wyróżnienie.

Ocena: 4

4. Damian Kulig

Damian dość długo nie mógł do siebie przekonać trenera Taylora, lecz gdy w końcu mu się to udało, to grał wręcz rewelacyjnie. Natomiast jest ostatni pojedynek z Austrią był prawdziwym zwieńczeniem niezwykle udanych eliminacji, dla podkoszowego PGE Turowa Zgorzelec. Swoimi średnimi na poziomie 12.7 punktu oraz 6.8 zbiórki Kulig pokazał, że reprezentacja Polski bez niego, to nie ta sama reprezentacja.

Ocena: 4

5. Robert Skibniewski

Przez wiele lat grał w cieniu Łukasza Koszarka, czy Krzysztofa Szubargi, ale w końcu popularny „Skiba” otrzymał swoją szanse. Skibniewski przez większość eliminacji był prawdziwym przedłużeniem myśli trenerskiej Mike Taylora na parkiecie. Wcielił się w rolę „małego generała”, który konsekwentnie dyrygował poczynaniami swojego zespołu. Tym samym Robert udowodnił, że z tymi rozgrywającymi w naszym kraju wcale nie jest tak źle i świat nie kończy się tylko na Koszarku.

Ocena: 4

6. Przemysław Karnowski

Ochrzczony nowym przydomkiem przez samego Taylora – Big Mamba miał być czołowym zawodnikiem naszego zespołu w tych eliminacjach. Jednak choroba oraz powikłania anginy spowodowały, że musiał opuścić zgrupowanie. Ale na szczęście nasz 20-letni gigant powrócił na decydujące spotkanie z Austrią. Pomimo choroby Karnowski tymi eliminacjami pokazał, ze wyjazd zza ocean był bardzo dobrą decyzją. Ponieważ podobnie jak Ponitka z roku na rok robi bardzo duży postęp i bez wątpienia to na nim będzie się opierała nasza reprezentacja w przyszłości.

Ocean: 4

7. Adam Hrycaniuk

Dość nieoczekiwanie, ale to właśnie Hrycaniuk przez większość eliminacji był podstawowym centrem naszej reprezentacji. Pochodzący ze Stargardu Szczecińskiego środkowy przeplatał świetne spotkania tymi mniej udanymi. Szczególnie dobrze zaprezentował się w rewanżowym meczu z Niemcami, kiedy z łatwością ogrywał dużo wyższych od siebie rywali. Jednak w pojedynkach z Austrią widocznie odstawał od byłego klubowego kolegi Rasida Mahalbasica, który momentami ogrywał go z dziecinną łatwością. Mimo to „Bestia” przez większość eliminacji dobrze wywiązywał się ze swoich boiskowych zadań.

Ocena: 3+

8. Kamil Łączyński

Kamil bardzo długo nie mógł się przebić do rotacji meczowej Mike’a Taylor. Jednakże aktualny rozgrywający Rosy Radom bardzo cierpliwie czekał na swoją szansę. Gdy ją w końcu otrzymał, to w pełni ją wykorzystał. Natomiast ostatni pojedynek w Lubinie był prawdziwym zwieńczeniem jego rosnącej formy. Łączyński, to idealny przykład sportowca, który na każdym kroku udowadnia, że w życiu oraz na boisku nigdy nie należy się poddawać. Swoją ogromną ambicją pokazał również, że za rok będzie walczył o miejsce w składzie na EuroBasket.

Ocena: 3+

9. Przemysław Zamojski

Pomimo, iż był etatowym zawodnikiem pierwszej piątki reprezentacji Polski, to ma za sobą bardzo przeciętne eliminacje. Od wyróżniającej się postaci Tauron Basket Ligii powinniśmy, a nawet musimy wymagać znacznie więcej. W naszej lidze ma opinię bardzo dobrego strzelca za trzy punkty. Natomiast w tegorocznych meczach kwalifikacyjnych jego skuteczność zza łuku oscylowała ledwie na 25%. Zaś z roli wiodącej postaci kadry przeistoczył się  zawodnika od zadać specjalnych.

Ocena: 3

10. Szymon Szewczyk

Kapitan oraz lider mentalny naszej reprezentacji. Jednak tegoroczne eliminacje brutalnie pokazały, że jego czas w kadrze już powoli przemija. Na tle swoich młodszych kolegów nie wyglądał już tak dobrze, jak chociażby kilka lat temu. Nie mógł odnaleźć się także w rotacji trenera Taylora, a jedyne spotkania, które tak naprawdę mu wyszły to te z Luksemburgiem. Mimo to dbał on o odpowiednią atmosferę w zespole, co jest równie istotne jak zdobywanie punktów.

Ocena: 3

11. Tomasz Gielo

Na nowym szkoleniowcu naszej reprezentacji Tomek Gielo wywarł spore wrażanie jeśli chodzi o aspekt defensywny. Więc eliminacje rozpoczynał jako bardzo solidny rezerwowy, który miał za zadanie zatrzymywać najsilniejszych graczy rywala. Jednakże jego braki ofensywne spowodowały, że gdzieś zaginął w rotacji Mike’a Taylora w trakcie eliminacji

Ocena: 3

12. Michał Michalak

Już od pierwszego dnia zgrupowania Michalak stopniowo tracił zaufanie u trenera Taylora. Zaś zwieńczeniem takiej postaci rzeczy był turniej w Toruniu, kiedy sam zawodnik był widocznie poirytowany tym, że tak późno pojawia się na parkiecie. W eliminacjach nie było nic lepiej, ponieważ rzucający obrońca Trefla Sopot zagrał jedynie dwa spotkania ze słabym Luksemburgiem.

Ocena: 2

Trener: Mike Taylor

Amerykanin od pierwszych dni zarażał wszystkich dookoła swoim pozytywnym nastawieniem, tym samym wprowadzając bardzo dobrą atmosferę do zespołu. Widać, że ma pomysł na naszą kadrę. Świetnie potrafił wykorzystać naszych podkoszowych zawodników. Natomiast jego współpraca z Robertem Skibniewskim układała się wręcz wzorowo. Jego największa trenerską zaletą jest atak. Reprezentacja Polski zdobywała średnio najwięcej punktów na mecz (90.0) oraz była drugim zespołem w średniej asyst (19.2). Jednak sprawa miała się zupełnie inaczej w defensywie, gdzie notowaliśmy – praktycznie w każdym meczu – widoczne przestoje. Zaś pierwsze spotkania z Austrią zupełnie wymknęło mu się z pod kontroli. Pomimo to, wykonał zadanie mu powierzone i to z nawiązką, bowiem wygraliśmy naszą grupę.

Ocena: 4    



Foto: Andrzej Romański

poniedziałek, 18 sierpnia 2014

To musiało się tak skończyć!

Wczoraj pierwsze poważne ostrzeżenie dostał Mike Taylor. Możliwe, że dwupunktowa porażka z Austrią nie będzie miała aż tak tragicznych skutków. Jednak trener naszej reprezentacji z pewnością wykorzystał już swój limit wpadek w tegorocznych eliminacjach. Najgorsze, że sam Taylor nie zawiódł siebie, koszykarzy, czy władze PZKOSZ, a wszystkich fanów koszykówki w naszym kraju.

Bowiem w dniu wczorajszym nie byłym dziennikarzem, a zwykłym kibicem koszykówki. Po tym jak jednak nie zdecydowałem się na podróż do Austrii, zasiadłem w niedzielny wieczór w fotelu jako zwykły fan. Niestety, ale już pierwsza akcja, w której „niesfornej” piłki nie mógł opanować Robert Skibniewski prognozowała dość słabe widowisko. Przez większość meczu po prostu nie dało się tego oglądać, a dużo większe emocje były na Twitterze niż na parkiecie w Schwechat.

Od pierwszych minut naszą największą bolączką była obrona. W naszym polu trzech sekund robił co chciał – Rahid Mahalbasic, który nie mógł nas niczym zaskoczyć. W pierwszej kwarcie utrzymywaliśmy się w grze tylko dzięki dobrej dyspozycji rzutowej zza łuku. Jednak po przerwie wyglądało to dużo gorzej. Mnie osobiście bardzo dziwiło, to że mimo tragicznej dyspozycji cały czas na parkiecie przebywał – Przemek Zamojski. Liderem nie był również Adam Waczyński, który zupełnie przeszedł obok meczu. Przy słabej dyspozycji Zamojskiego i Waczyńskiego nasuwa się jedno oczywiste pytanie – dlaczego swojej szansy nie dostał Michał Michalak? Ponoć Michalak słabą postawą na turnieju w Toruniu przekreślił swoje szanse u Taylora. Ale co złego zrobił Kamil Łączyński? Robert Skibniewski kolejny raz miał ogromnie problemy z rozgrywaniem, zaś eksperyment „Waczyński na jedynce” zupełnie nie wypalił.  Więc oczywistym rozwiązaniem wydaje się być rozgrywający Rosy Radom, który w Toruniu dawał świetne zmiany!

Myślę, że gdzieś w połowie tego meczu Mike Taylor zupełnie się pogubił. Przestał szukać innych, niekonwencjonalnych rozwiązań, a co najgorsze nie potrafił wpłynąć na swój zespół. Kolejne przerwy na żądanie w niczym nie pomagały. Natomiast na przestrzeni całego spotkania nie było widać żadnego pomysły na grę. Wszyscy wiedzieliśmy, że Mahalbasic to ich siła podkoszowa, zaś na obwodzie niezwykle groźny jest Enis Murati. Mimo, to robili oni z naszymi obrońcami co chcieli. W całym spotkaniu odnotowaliśmy aż 19 strat i to prostych strat. Zupełnie nie wykorzystaliśmy naszego najbardziej doświadczonego zawodnika – Szymona Szewczyka. Gracze obwodowi grali bardzo przewidywalną koszykówkę. A rozgrywanie? Jakie rozgrywanie… Natomiast idealnym zwieńczeniem naszej tragicznej dyspozycji była ostatnia nasza akcja w ataku, kiedy stratę po wejściu pod kosz zanotował Mateusz Ponitka. Mateusz zagrał zdecydowanie najlepszy mecz w naszym zespole, jednak trzecia kolejna - tak prosta - akcja po prostu nie miała szans powodzenia.

Mike Taylor to naprawdę świetny człowiek, który zaraża swoim pozytywnym nastawieniem wszystkich dokoła. A mi osobiście – jako wielkiemu sympatykowi NBA – szczególnie zaimponował sposobem wypowiedzi oraz profesjonalizmem rodem z najlepsze ligi na świecie. Jednak jak na razie pod względem sportowym mocno mnie rozczarował, lecz nadal mam złudne nadzieje, że do końca tegorocznych eliminacji zauważę jakikolwiek pomysł na naszą reprezentację.

Rozczarowała mnie również postawa aktualnych oraz byłych reprezentantów Polski. Chyba nie potrzebnie na siłę szukamy taniej sensacji. Czy jest flaga? Czy jej nie ma? Czy ucięta? Czy przypalona? Rozumiem, że wszyscy w mniejszym lub większym stopniu jesteśmy patriotami. Ale czy nie lepiej owy patriotyzm spożytkować na parkiecie? Pokazać swoją ogromną determinację, walkę, ambicję, by po meczu móc sobie nawzajem spojrzeć w oczy.


Mocno poirytowała mnie także twitterowa reakcja Marcina Gortat. Samego Gortata ogromnie szanuje jako człowieka oraz sportowca. Ale czy nie lepiej, by było jakby pomógł naszemu zespołowi na parkiecie? Niż spekulując czy powinien być faul techniczny, czy nie. Jeśli nie może pogodzić się z tą porażką, to równie dobrze mógł wzmocnić naszą kadrę i sam zadbać o zwycięstwo reprezentacji Polski.


Wczoraj wcieliłem się w rolę zwykłego „niedzielnego” kibica i z pełną świadomością muszę przyznać, że wyżej wymienione reakcje oraz słaba gra tylko odstraszają przeciętnego fana sportu. Gdy tylko nadarzy się okazja narzekamy na spadek popularności koszykówki w naszym kraju. Jednak jak ma być inaczej, jak nawet naszą reprezentację chwilami nie da się oglądać… 

foto: Andrzej Romański