poniedziałek, 18 sierpnia 2014

To musiało się tak skończyć!

Wczoraj pierwsze poważne ostrzeżenie dostał Mike Taylor. Możliwe, że dwupunktowa porażka z Austrią nie będzie miała aż tak tragicznych skutków. Jednak trener naszej reprezentacji z pewnością wykorzystał już swój limit wpadek w tegorocznych eliminacjach. Najgorsze, że sam Taylor nie zawiódł siebie, koszykarzy, czy władze PZKOSZ, a wszystkich fanów koszykówki w naszym kraju.

Bowiem w dniu wczorajszym nie byłym dziennikarzem, a zwykłym kibicem koszykówki. Po tym jak jednak nie zdecydowałem się na podróż do Austrii, zasiadłem w niedzielny wieczór w fotelu jako zwykły fan. Niestety, ale już pierwsza akcja, w której „niesfornej” piłki nie mógł opanować Robert Skibniewski prognozowała dość słabe widowisko. Przez większość meczu po prostu nie dało się tego oglądać, a dużo większe emocje były na Twitterze niż na parkiecie w Schwechat.

Od pierwszych minut naszą największą bolączką była obrona. W naszym polu trzech sekund robił co chciał – Rahid Mahalbasic, który nie mógł nas niczym zaskoczyć. W pierwszej kwarcie utrzymywaliśmy się w grze tylko dzięki dobrej dyspozycji rzutowej zza łuku. Jednak po przerwie wyglądało to dużo gorzej. Mnie osobiście bardzo dziwiło, to że mimo tragicznej dyspozycji cały czas na parkiecie przebywał – Przemek Zamojski. Liderem nie był również Adam Waczyński, który zupełnie przeszedł obok meczu. Przy słabej dyspozycji Zamojskiego i Waczyńskiego nasuwa się jedno oczywiste pytanie – dlaczego swojej szansy nie dostał Michał Michalak? Ponoć Michalak słabą postawą na turnieju w Toruniu przekreślił swoje szanse u Taylora. Ale co złego zrobił Kamil Łączyński? Robert Skibniewski kolejny raz miał ogromnie problemy z rozgrywaniem, zaś eksperyment „Waczyński na jedynce” zupełnie nie wypalił.  Więc oczywistym rozwiązaniem wydaje się być rozgrywający Rosy Radom, który w Toruniu dawał świetne zmiany!

Myślę, że gdzieś w połowie tego meczu Mike Taylor zupełnie się pogubił. Przestał szukać innych, niekonwencjonalnych rozwiązań, a co najgorsze nie potrafił wpłynąć na swój zespół. Kolejne przerwy na żądanie w niczym nie pomagały. Natomiast na przestrzeni całego spotkania nie było widać żadnego pomysły na grę. Wszyscy wiedzieliśmy, że Mahalbasic to ich siła podkoszowa, zaś na obwodzie niezwykle groźny jest Enis Murati. Mimo, to robili oni z naszymi obrońcami co chcieli. W całym spotkaniu odnotowaliśmy aż 19 strat i to prostych strat. Zupełnie nie wykorzystaliśmy naszego najbardziej doświadczonego zawodnika – Szymona Szewczyka. Gracze obwodowi grali bardzo przewidywalną koszykówkę. A rozgrywanie? Jakie rozgrywanie… Natomiast idealnym zwieńczeniem naszej tragicznej dyspozycji była ostatnia nasza akcja w ataku, kiedy stratę po wejściu pod kosz zanotował Mateusz Ponitka. Mateusz zagrał zdecydowanie najlepszy mecz w naszym zespole, jednak trzecia kolejna - tak prosta - akcja po prostu nie miała szans powodzenia.

Mike Taylor to naprawdę świetny człowiek, który zaraża swoim pozytywnym nastawieniem wszystkich dokoła. A mi osobiście – jako wielkiemu sympatykowi NBA – szczególnie zaimponował sposobem wypowiedzi oraz profesjonalizmem rodem z najlepsze ligi na świecie. Jednak jak na razie pod względem sportowym mocno mnie rozczarował, lecz nadal mam złudne nadzieje, że do końca tegorocznych eliminacji zauważę jakikolwiek pomysł na naszą reprezentację.

Rozczarowała mnie również postawa aktualnych oraz byłych reprezentantów Polski. Chyba nie potrzebnie na siłę szukamy taniej sensacji. Czy jest flaga? Czy jej nie ma? Czy ucięta? Czy przypalona? Rozumiem, że wszyscy w mniejszym lub większym stopniu jesteśmy patriotami. Ale czy nie lepiej owy patriotyzm spożytkować na parkiecie? Pokazać swoją ogromną determinację, walkę, ambicję, by po meczu móc sobie nawzajem spojrzeć w oczy.


Mocno poirytowała mnie także twitterowa reakcja Marcina Gortat. Samego Gortata ogromnie szanuje jako człowieka oraz sportowca. Ale czy nie lepiej, by było jakby pomógł naszemu zespołowi na parkiecie? Niż spekulując czy powinien być faul techniczny, czy nie. Jeśli nie może pogodzić się z tą porażką, to równie dobrze mógł wzmocnić naszą kadrę i sam zadbać o zwycięstwo reprezentacji Polski.


Wczoraj wcieliłem się w rolę zwykłego „niedzielnego” kibica i z pełną świadomością muszę przyznać, że wyżej wymienione reakcje oraz słaba gra tylko odstraszają przeciętnego fana sportu. Gdy tylko nadarzy się okazja narzekamy na spadek popularności koszykówki w naszym kraju. Jednak jak ma być inaczej, jak nawet naszą reprezentację chwilami nie da się oglądać… 

foto: Andrzej Romański

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz