Od kilku lat w PLK, a od niedawna
w Tauron Basket Lidze można zaobserwować pewną prawidłowość. Gwiazdami całej
organizacji nie są Polacy, a zawodnicy zagraniczni, którzy przyjeżdżają do
naszego kraju się wypromować. Donatas Motejunas, Thomas Kelati, David Logan,
Qyntel Woods, Jerel Bassingame, Quinton Hosley, czy też Walter Hodge to tylko
mały procent zawodników, którzy zawdzięczają karierę PLK. A ilu w tym czasie
Polaków znalazło zatrudnienie w dobrych ligach zagranicznych? Na szczęście w obecnych rozgrywkach jest (o
dziwo) zupełnie inaczej, co niezmiernie mnie cieszy. Na trzech pierwszych
miejscach w klasyfikacji średniej zdobyczy punktowej, są zawodnicy urodzeni i
koszykarsko wychowani w naszym kraju.
Kazus Dłoniaka
Jakub Dłoniak – większości
kibicom koszykówki w naszym kraju jeszcze dwa lata temu to nazwisko nic nie
mówiło. Jednak pochodzący z Gorzowa zawodnik poprzednimi rozgrywkami udowodnił,
że Polak potrafi i to jak. Z gracza, który przez większość kariery miał
przyszytą łatkę „zapchaj dziury” w składzie każdego kolejnego klubu PLK. Nagle
stał się pierwszoplanową postacią naszej ligi. Były już zawodnik Jeziora
Tarnobrzeg oczarowywał wszystkich w kolejnych spotkaniach. Jakub po prostu
pozbył się kompleksów i wykorzystał szansę jaką dał mu los. Efektem takiej postaci
rzeczy był tytuł króla strzelców Tauron Basket Ligi, nominacja do Meczu Gwiazd
oraz powołanie do reprezentacji Polski. Kazus Dłoniaka jest idealnym przykładem
i dowodem na to, że warto stawiać na zawodników: utalentowanych, a co
najważniejsze urodzonych w naszym kraju. Jaki jest sens wydawania pieniędzy na licencje,
bilety lotnicze itp. skoro jeszcze dokładnie nie zbadaliśmy naszego rynku?
Jestem przekonany, że gdzieś w 1, 2, a może nawet 3 lidze biega po boisku drugi
Dłoniak. Na szczęście większość z naszych klubów TBL poszło po rozum do głowy i
w obecnych rozgrywkach postanowili śmielej postawić na Polaków.
Zmiana warty
Adam Waczyński w pojedynku z Kacprem Borowskim |
Oczywiście w naszej lidze
ostatnio były, bądź nadal są uznane jednostki, jak: Łukasz Koszarek, Filip
Dylewicz, czy grający aktualnie w lidze ukraińskiej Krzysztof Szubarga. To trudno
było szukać ich następców. Jednak z roku na rok coraz śmielej do elity
przedzierały się kolejne nazwiska. Jedną z gwiazd Tauron Basket Ligi jest już
teraz Adam Waczyński, który znakomicie zastąpił w roli lidera Dylewicza. 24-letni
obrońca jest aktualnie ze średnią 18.1 punktu najlepszym strzelcem naszej ligi,
co doskonale obrazuje jak wielki postęp poczynił w ostatnich latach Waczyński.
O niewiele ustępuje mu Przemysław Zamojski, który zajmuje fotel wicelidera ze
średnią 17.6 punktu. Zamojski przybył do Stelmetu Zielona Góra w roli solidnego
ligowca, a stał się pierwszym strzelcem mistrza Polski. Pochodzący z Elbląga
obwodowy znakomicie prezentuje się również w rozgrywkach Euroligowych, gdzie
notuje średnie na poziomie: 13.8 punktu w 6 spotkaniach. O ile dyspozycja
Waczyńskiego i Zamojskiego nie jest tak dużym zaskoczeniem, to rewelacyjna
forma Damiana Kuliga jest nie małą niespodzianką. Skrzydłowy PGE Turowa
Zgorzelec notuje najlepszy sezon w dotychczasowej karierze. Damian jest trzecim
strzelcem naszej ligi ze średnią 16.4 punktu i czołowym zawodnikiem wicemistrza
Polski, a jego rewelacyjny występ (28 punktów, 10/18 z gry, 10 zbiórek) przeciwko
zespołowi Energa Czarni Słupsk mówi sam za siebie.
Damian Kulig odbierający nagrodę dla zawodnika miesiąca |
Nadchodzi młodzież
Warto spytać – Co dalej? Czy widać następców Zamojskiego,
Waczyńskiego, czy Kuliga? Z pełną świadomością i satysfakcją muszę przyznać –
TAK! Już teraz solidnymi ligowcami w silnych zespołach są: Michał Michalak i
Michał Sokołowski, którzy z roku na rok wyglądając coraz lepiej. Swoją szansę
na parkietach ekstraklasy otrzymał w końcu Filip Matczak, który wraz z
Sebastianem Kowalczykiem są ważnymi postaciami Asseco Gdynia. Coraz więcej
minut otrzymuje również w barwach Polpharmy Starogard Gdański – Kacper Radwański,
który wyrasta na prawdziwego specjalistę od obrony. W tym sezonie nie zabrakło również
debiutantów, co bardzo cieszy. Pierwsze szlify na parkiecie TBL zbierają:
Mikołaj Witliński (Anwil Włocławek), Kacper Borowski (Energa Czarni Słupsk),
Paweł Dzierżak (Trefl Sopot) oraz Przemysław Żołnierewicz (Asseco Gdynia). Więc
jak widać sytuacja nie ma się najgorzej, a nawet można powiedzieć, że jak na
Polskie warunki wygląda rewelacyjnie, ponieważ w końcu widać perspektywy na przyszłość.
Mikołaj Witliński |
Warto zadać sobie pytanie, czy
taka postać rzeczy jest zasługą feralnego przepisu o dwóch Polakach na
parkiecie? Moim zdaniem, ów przepis nie pomógł, ani nie przeszkodził w rozwoju
naszych koszykarzy. Jedyne, co sprawił to, to, że włodarze klubów TBL zmuszeni
byli przeszukiwać Polski rynek, by uzupełnić tę lukę. A wcześniej wspomniany
Waczyński, Dłoniak, Zamojski oraz Kulig po prostu wykorzystali swoją szansę i
udowodnili, że warto stawiać na Polaków. Wielu ekspertów uważa również, że
przez to, obniża się poziom naszej ekstraklasy. Może i tak, ale czy nie lepiej,
by gwiazdami oraz idolami młodych adeptów koszykówki byli Polacy? Przecież
znacznie lepiej można się z nimi identyfikować i utożsamiać, co moim zdaniem
znacznie bardziej promuję tą dyscyplinę. Ja osobiście wolę podziwiać
zawodników, którzy koszykarsko dorastali w naszym kraju oraz z sezonu na sezon
obserwować ich postępy. Jaki jest sens promowania gwiazdy jednego sezonu typu –
Donatas Motejunas? Zainwestujmy w nasz rodzimy produkt, którzy również możemy z
powodzeniem eksportować. Mateusz Ponitka jest tu idealnym przykładem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz