Dla wielu kibiców koszykówki w
naszym kraju postać Frederica Weisa jest zupełnie anonimowa. Nigdy
nie grał w naszej ekstraklasie, ani przeciwko naszym zespołom.
Jednak jego historia życiowa jest przestrogą dla wszystkich młodych
adeptów koszykówki.
Nieliczni mogą go pamiętać z
wstępów w reprezentacji Francji oraz z legendarnego zagrania Vinca
Cartera podczas Igrzysk Olimpijskich w 2000 roku w Sydney, kiedy
zupełnie ośmieszył francuskiego giganta.
Owa akcja chluby Wiesowi nie przyniosła. Ale tak naprawdę był to jego najmniejszy problem na krętej życiowej drodze.
Niechciany Knickerbockers
Mierzący 218 cm wzrostu Weis
pierwsze koszykarskie szlify zbierał w CSP Limoges. Jego niezwykłe
warunki fizyczne szybko przykuły uwagę scoutów zza oceanu. W 1999
roku za namową swojego agenta postanowił zgłosić się do draftu
NBA. Nieoczkowanie z 15 numerem w pierwszej rundzie wybrali go
działacze New York Knicks. A sam Wiese przez fanów szybko został
okrzyknięty najgorszym wyborem w drafcie w historii klubu. Kibice
Knicks nie kryli swojego niezadowolenia. Wielu z nich domagało się
Rona Artesta, który pochodził z Queens. Francuz był dla nich
anonimowym gigantem z Europy. Co więcej – obecny trener Knicks –
Jeff Van Gundy publiczne przyznał, że faktycznie go nie chciał.
Mimo to, ówczesny generalny menadżer NYK – Ed Tapscott promował
jego osobę.
Sam Weise z ogromną krytyką oraz
nienawiścią musiał zmierzyć się dopiero kilka tygodni po
drafcie. Wcześniej był zupełnie nieświadomy sytuacji jaka panuje
w rejonie Wielkiego Jabłka. Podczas draftu przebywał w Paryżu na
zgrupowaniu reprezentacji Francji. A jego agent Didier Rose
zapewniał go, że w Nowym Jorku wszyscy cieszą się, że dołączy
do Knicks – „Fred masz wszystko, czego chciałeś”. Jednak
rzeczywistość była zupełnie inna...
Kiedy Frederic przybył na krótkie
zgrupowanie do Nowego Jorku, szybko przekonał się jak niezadowoleni
oraz wściekli są fani Knicks. Swojego oburzenia nie kryli także
niektórzy pracownicy klubu - „ Naprawdę nie jesteś
zawodnikiem, którego chcieliśmy wybrać w drafcie. Fani nie będą
szczęśliwi”. Pomimo tego Wies był bardzo podekscytowany
okazją gry w NBA, a samego podkoszowego wciąż wspierał GM
Tapscott.
Lecz liga letnia NBA okazała się
dla niego prawdziwą drogą przez mękę. Od samego początku Jeff
Van Gundy postawił swoje warunki. W stosunkach do Francuza był
oschły, obojętny oraz niezwykle wymagający. Wies, by grać musiał
być kilka razy lepszy od swoich amerykańskich kolegów. A sam Van
Gundy niezadowolony jego wyborem, nie zamierzał promować jego osoby
podczas ligi letniej. Nie planował także w jakikolwiek sposób
dotrzeć do młodego podkoszowego. W jednym z wywiadów były trener
Knicks przyznał, że pod względem koszykarskim zbytnio go nie
pamięta. Jedynie co może o nim powiedzieć to to, że był miłym i
słodkim facetem.
Po fatalnych występach w lidze
letniej Knicks zaproponowali mu kontrakt, ale Wies z niego
zrezygnował. Zdając sobie sprawę z niechęć fanów i trenera do swojej osoby oraz za namowami
agenta, postanowił wrócić do Francji. Po latach przyznaje, że
była to zła decyzja i za bardzo wtedy ufał swojemu agentowi.
Didier Rose był jednym z udziałowców ówczesnego pracodawcy
Frederica – CSP Limoges, co ostatecznie pogrążyło byłego agenta
Weisa, który został skazany za nieprawidłowości finansowe oraz
konflikt interesów.
Jak później się okazało była to
ostatnia przygoda Frederica Wiesa z NBA. A jego marzenia o domu nad
morzem oraz gry w najlepszej lidze na świecie prysły w kilka
tygodni. Oczywiście przedstawiciele Knicks nadal obserwowali jego
poczynania w Europie. W latach 1997-2000 wybierany był do Meczu
Gwiazd ligi francuskiej. W 2000 roku na pamiętnych Igrzyskach
Olimpijskich zdobył srebrny medal z reprezentacją Francji. Ale po
zwolnieniu Tapscotta i zatrudnieni na stanowisku generalnego
menadżera Scott Layden jego szanse na grę chociażby w lidze letniej zmalały do zera. „Wiedział, że to biznes, ale to było coś
czego bardzo chciał. Jednak prawda jest taka, że to wszystko nie
miało nic wspólnego z tym, co stało się z nim później” -
przyznaje jego żona, Celia.
Na życiowym zakręcie
Trzy lata po feralnym drafcie NBA, w
którym został wybrany. W 2002 roku Frederic spełnił jedno ze
swoich największych marzeń – został ojcem.
Jednak z jego synem Enzo było coś
nie tak. Pod względem fizycznym chłopak był okazem zdrowia.
Rozwijał się bez większych zastrzeżeń. Lecz po roku okazało
się, że chłopiec ma coraz to większe problemy z komunikowaniem
się. Nie potrafił skupić się na niczym. Podczas uroczystych
kolacji nie potrafił zachować spokoju – krzyczał i potrząsał
czym tylko się dało. Te wszystkie niepojące zdarzenia miały
miejsce podczas gry Wiesa w Hiszpanii. Jeden z tamtejszych lekarzy
nie miał wątpliwości – Enzo cierpi na autyzm.
Dla Frederica i jego żony była to
szokująca wiadomość, z którą szczególnie nie mógł się
pogodzić łagodny gigant. Wies coraz częściej zaczął odwiedzać
przydrożne puby oraz bary. Podczas gry w Bilbao bardzo często
balował do samego rana. Jego kłopoty z alkoholem sprawiły, że w
2004 roku Celi postanowiła się z nim rozwieźć i przenieść się
z Enzo do Francji, co jeszcze bardziej pogłębiło jego problem.
Po za parkietem był bardzo
nieodpowiedzialny. Jak sam przyznaje – Interesowały mnie
wszystkie złe rzeczy. Takie rozwiązłe życie znacząco odbiło
się także na jego karierze. W sezonie 2004-05 notował on ledwie
średnio 3.0 punktu, spędzają na boisku średnio 16 minut. Mimo to
postanowił walczyć o swoją rodzinę. Starał się spędzać jak
najwięcej czasu blisko Celi i Enzo, ale choroba syna strasznie go
przygnębiała. Irytowały go podstawowe sprawy. Bolało go, że nie
może obejrzeć z synem spokojnie filmu, pograć w gry planszowe,
odrobić lekcje, już nie mówiąc o grze w kosza. Pomimo, że jego
syn jest wielkim fanem tej dyscypliny.
W 2008 roku Frederic Wies sięgnął
dna. Tuż po nowym roku pogrążony w depresji zdecydował się na
bardzo drastyczny ruch. Otworzył fiolkę z tabletkami nasennymi i
połknął wszystkie, po czym zatelefonował do Celi. Celia była w
ogromnym szoku, ale zareagował błyskawicznie ratując życie
Frederica.
Po nieudanej próbie samobójczej
Wies powoli stawał na nogi. Dzięki wsparciu Celi poszedł na odwyk
i przestał pić. Wznowił karierę i rozegrał jeszcze kilka sezonów
w Hiszpanii oraz we Francji. A co chyba najważniejsze – ponownie
tworzył rodzinę z Celią oraz Enzo.
Aktualnie z Celią prowadzą sklep z
tytoniem oraz bar w Limoges. Enzo jest dobrze rozwijającym się
13-latkiem. A sam Frederic jest szczęśliwym człowiekiem i wciąż
marzy o domu nad brzegiem morza.
Rafał Paczoska źródło: New York Times
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz