Nasza reprezentacja do lat 18
leciała do Macedonii z podobnym celem, co ich starsi koledzy. Jednak chyba nikt
się nie spodziewał, że postawiony przed nimi cel zrealizują tak łatwo. Już w
sparingach przed turniejem zawodnicy Arkadiusza Miłoszewskiego prezentowali się
nad zwyczaj dobrze. Pokonując m.in. zespół Litwy 99:98, która jak później się
okazało została piątą drużyną Starego Kontynentu. Trener Miłoszewski zebrał
zdecydowanie najlepszych zawodników z dwóch roczników ’95 oraz ’96, którzy
wspaniale się uzupełniali.
Mistrzostwa rozpoczęliśmy od
ciężkiego jednak zwycięskiego 64:52 pojedynku z drużyną Finlandii. Następnie
dość łatwo pokonaliśmy Węgry 83:48, by w kolejnym dniu spotkać się z
reprezentacją gospodarzy. Po niezwykle zaciętym meczu odnieśliśmy zwycięstwo
66:59, a bohaterami tego sukcesu byli podkoszowi: Damian Jeszke oraz Mikołaj
Witliński, obaj zanotowali na swoim koncie po 15 „oczek” oraz odpowiednio
11 i 18 zbiórek. Spotkanie z Macedonią był przełomowym momentem całego turnieju
dla naszych koszykarzy, ponieważ do końca turnieju byli wręcz nie do
zatrzymania demolując kolejnych rywali. Odpowiednio wyższość naszej drużyny
musiały uznać reprezentacje: Danii 74:64, Holandii 66:50 i Estonii 67:52.
Faworyzowani Polacy w decydującym o awansie pojedynku półfinałowym mierzyli się
z zespołem Belgii, których rozbili wygrywając 80:62, a kolejny znakomity mecz
zaliczył Damian Jeszke, który
uzbierał na swoim koncie 23 punkty i 11 zbiórek. Lidera naszej reprezentacji bardzo
dobrze wspierali Igor Wadowski oraz Mikołaj Witliński, którzy zanotowali po
17 „oczek”.
Możliwe, że do finału nasi
zawodnicy przystąpili zbyt rozluźnieni, bądź w ich szeregi wkradło się
zmęczenie wywołane całym turniejem, ponieważ dość niespodziewanie przegrali z
reprezentacją Czarnogóry 64:63. Mimo tej minimalnej przegranej koszykarze Arkadiusza Miłoszewskiego mogą
mistrzostwa zaliczyć do niezwykle udanych. Pomimo fatalnej skuteczności w
ostatnim meczu Damiana Jaszke, który
nie zdobył nawet punktu, w pełni zasłużenie został uznany za MVP całej imprezy.
Były zawodnik SMS’u Władysławowo zdecydowanie wyróżniał się na tle swoich
kolegów i był najlepszym graczem jaki występował na parkietach w Macedonii. Na
swoim nadal wysokim poziomie grał Mikołaj
Witliński, który mimo wszystko może zaliczyć mistrzostwa do udanych.
Typowym zawodnikiem od czarnej roboty był Przemysław
Żołnierewicz, dla którego nie było straconych piłek. Niezwykle cieszyło mnie
powołanie oraz późniejsza gra Igora
Wadowskiego, który mimo, że był najmłodszy występował w pierwszej piątce. O
kilku lat z podziwem oglądam rozwój talentu Igora i jestem przekonany, że za
rok będzie takim liderem jak w tym roku był Damian. Bardzo dobrze ze swoich ról
wywiązywali się: Paweł Dzierżak, Grzegorz Kulka oraz Damian Szymczak. Niestety kontuzja z
początku turnieju wyeliminowała Kamila
Zywerta , którego jednak znakomicie zastępował Adrian Krawczyk. Wychowanek Zastali Zielona Góra zaraz po Szymczaku
jest największym pozytywnym zaskoczeniem
turnieju. Niezbędne doświadczenie zbierali natomiast: Michał Marek, Dominik
Olejniczak i Mateusz Stawiak.
Jeśli mowa o całych Mistrzostwach
to poziom koszykarski był całkiem niezły, jednak władze Macedonii nie popisały od
strony organizacyjnej. Oczywiście to dywizja B i nie powinienem zbyt wiele
wymagać, ale odpowiednie hale to raczej podstawa takiej imprezy. Hale pozostawiały
wiele do życzenia. Zawodnicy musieli się kąpać w hotelach, by nie ryzykować
kąpieli w dość nie sterylnych prysznicach. Rozumiem, że Fiba chce promować
dyscyplinę w całej Europie, ale są pewnie zasady, których organizator powinien
przestrzegać. Tym bardziej się cieszę, że w przyszłym roku nasi zawodnicy będą
występować na najwyższym Europejskim poziomie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz