Chyba każdy,
chciałby oglądać w Tauron Basket Lidze zespół skomponowany z samych młodych
utalentowanych koszykarzy. Jednak, czy taki projekt miałby jakieś szanse na
powodzenie? Raczej nie, bowiem od kogo na codziennych treningach ta młodzież
miałby się uczyć? Nawet w bardzo podobnym projekcie – Polonia 2011 Warszawa,
gdzie potencjał talentu był spory, to pewnego rodzaju rolę przewodnika i
nauczyciela pełnił Leszek Karwowski. A jak wygląda obecnie sytuacja na
parkietach TBL? Czy młodzi zawodnicy mają się od kogo uczyć?
Oczywiście
młodzież to nasza przyszłość, a co za tym idzie przyszłość koszykówki w naszym
kraju. Jednak ostatnio odnoszę nieoparte wrażenie, że zbytnio przeceniamy
naszych młodych koszykarzy zapominając przy tym o innych znakomitych zawodnikach.
A głównie mam tu namyśli tzn. weteranów, którzy w Polsce są raczej szeroko pomijani.
W naszym kraju na graczy młodego pokolenia się „chucha i dumach”, natomiast
zawodnicy po trzydziestce są zupełnie niedoceniani. Dlatego ja osobiście dużo
bardziej przychylam się do systemu z USA, gdzie weteran jest szeroko szanowany.
Tymczasem młody musi przez wiele lat zasłużyć sobie na ów szacunek.
Bardzo dobrym wzorem
klubu, gdzie stworzono ciekawe połączenie doświadczenia z młodzieżą jest Asseco
Gdynia. W Gdyni niezbędne doświadczenie od swoich kolegów mogą zbierać takie
talenty jak: Filip Matczak, Sebastian Kowalczyk, czy Przemysław Żołnierewicz. W
Asseco znakomicie ze swojej roli wywiązują się Piotr Szczotka (32 l.) oraz
Przemysław Frasunkiewicz (35 l.). Na szczególne pochwały zasługuje kapitan
zespoły z nad morza, który jest prawdziwym liderem drużyny. Już na pierwszy
rzut oka widać, że młodzi koszykarze Asseco mają ogromny szacunek do niego i w
pewnym sensie się na nim wzorują. Wzorem prawdziwego sportowca jest również
Przemek Frasunkiewicz, który wrócił do gry po ciężkiej kontuzji, pokazując tym
samym to, że nigdy nie należy się poddawać. Skrzydłowy Asseco notuje również
najlepszy sezon od kiedy bronił barwy Polonii Warszawa w latach 2008/09,
notując średnie na poziomie 7.6 punkty oraz 3.0 zbiórki na mecz. Tymczasem jego
klubowy kolega Piotr Szczotka ze statystykami na poziomie 10.7 punktu i 6.9
zbiórki zalicza najlepszy sezon od roku 2005/06, kiedy wstępował w Stali Ostrów
Wielkopolski.
Najlepszym
przykładem na to jak ważnymi postaciami Tauron Basket Ligi są weterani, jest
postać Filipa Dylewicza (34 l.), o którego przed sezonem walczyły wszystkie
czołowe kluby TBL. Ostatecznie walkę o silnego skrzydłowego wygrał PGE Turów
Zgorzelec, a sam Filip już o pierwszego meczu stał się podstawowym zawodnikiem w
rotacji trenera Rajković’a. Dylewicz systematycznie również spłaca swój dług
zaufania u szkoleniowca. Były gracz Trefla Sopot notuje aktualnie średnie na
poziomie 10.7 punktu, 6.2 zbiórki oraz 2.4 asysty wychodząc we wszystkich
spotkaniach w pierwszej piątce. Osiągnięcia te może na pierwszy rzut oka nie
robią jakiegoś kolosalnego wrażenia, ale warto zauważyć, że reprezentuje on
barwy klubu, który występuje w europejskich pucharach (VTB) oraz jest głównym
faworytem do mistrzostwa Polski.
Natomiast
celująco do budowy składu przed obecnym sezonem zabrali się działacze Rosy
Radom – co podkreślę jeszcze raz! Od kilku lat w Radomiu buduje się silny
ośrodek koszykówki, a co najważniejsze inwestuje się również w młodzież
(mistrzostwo Polski do lat 20). Więc postanowiono również ściągnąć weteranów,
którzy będą przykładem dla młodszych kolegów. Mocno w budowę klubu zaangażował
się Hubert Radke (32 l.), który nawet awansował z tym Rosą do Tauron Basket
Ligi. Hubert posiada olbrzymie doświadczenie i równie sporą wiedzę dotyczącą
koszykówki. A poza boiskiem jest świetnym przykładem sportowca, który może
osiągać również inne sukcesy zawodowe. Do Radomia po latach powrócił Łukasz
Majewski (31 l.), który jest podstawowym zawodnikiem Rosy ze średnią 9.7 punkty
oraz 3.6 zbiórki, a co najważniejsze pochodzi z Radomia i młodzież z tego
regiony ma się z kim identyfikować. W Rosie prawdziwy renesans swojej kariery
przechodzi również Robert Witka (32 l.). Jednak tak naprawdę budujące jest to,
ze w Radomiu niezbędnego doświadczenia od swoich starszych kolegów mogą się
uczyć tacy utalentowani zawodnicy jak: Damian Jeszke, czy Daniel Szymkiewicz.
Przez lata
wrocławską publiczność cieszyli swoją grą tacy doskonali zawodnicy jak: Maciej
Zieliński, Dominik Tomczyk, czy Adam Wójcik. Wszyscy oni stali się żyjącymi
legendami Śląska Wrocław, jednak chyba nikt się nie spodziewał, że do tego
grona dołączy Radosław Hyży (37 l.). Hyży kosztem swojej kariery zdecydował się
na grę nawet w 2 lidze, by wyprowadzić dumę dolnego śląska z koszykarskich peryferii
na koszykarskie salony. Na szczęście, ta sztuka mu się udała i ponownie możemy
oglądać tego charakterystycznego zawodnika oraz Śląsk na parkietach Tauron
Basket Ligi. Jednak szczerze muszę przyznać, że nigdy nie byłem zwolennikiem
Radka w akcji, ponieważ jest to typ zawodnika, którego albo się kocha, albo
nienawidzi. Jednakże ostatnie jego osiągnięcia sprawiają, że coraz bardziej
szanuję go jako sportowca. A ostatni wyczyn przeciwko Kotwicy Kołobrzeg, w
którym zdobył aż 22 punkty (10/10 z gry) oraz miał 5 zbiórek w ledwie 24 minuty
był jednym z czynników do napisania tego
tekstu. Cieszy mnie również, że takiej charakterystycznej postaci mogą się
przyglądać młodzi adepci koszykówki we Wrocławiu, bo to właśnie w ich szeregach
rośnie nowy Zieliński, Tomczyk, Wójcik, czy Hyży.
Znakomicie
weterani radzą sobie również w Kołobrzegu, jednak tam nie ma już tak zdolnej
młodzieży, co trochę martwi. Ponieważ Rafał Bigus (37 l.) oraz Grzegorz Arabas
(35 l.) mogliby być świetnymi nauczycielami koszykarskiego fachu. Bigus
praktycznie od zawsze jest w lidze i pomimo upływu lat nadal prezentuje bardzo
przyzwoity poziom. W wieku 37-lat notuje średnio 9.2 punktu i 8.2 zbiórki oraz
eval na poziomie 13.9, to nawet w barwach Kotwicy musi robić wrażenie!
Wyznacznikiem świetnego sportowca jest Grzegorz Arabas, który staje się
prawdziwą legendą klubu i być może w przyszłości zostanie równie dobry
szkoleniowcem.
W Starogardzie
Gdańskim iście spektakularny powrót do Tauron Basket Ligi zaliczył Cezary
Trybański (34 l.), który był rewelacją pierwszych tygodni nowego sezonu TBL.
Pierwszy Polak na parkietach NBA nie wiadomo czemu, ale przez ostatnie lata
musiał tułać się po niższych ligach na całym świecie. Gdy w końcu szansę na
powrót do ojczyzny postanowił mu dać prezes – Roman Olszewski. Trybański nagle
stał się wielką gwiazdą ligi, co zaowocowało m. in. transferem do AZS-u
Koszalin oraz nominacją do pierwszej piątki Meczu Gwiazd. Były zawodnik Memphis
Grizzlies, Phoenix Suns oraz New York Knicks jest idealnym przykładem na to, że
czasem warto zaryzykować i zatrudnić zawodnika z teoretycznie większym
„przebiegiem”. Czarek jak na 34-letniego centra, którego wszyscy już
przekreślili notuje wręcz fenomenalne osiągnięcia statystyczne: 12.0 punktu,
9.6 zbiórki, 2.5 bloku oraz 20.0 punktów eval.
Od kilku dobrych
lat obserwuję zmagania w naszej koszykarskiej ekstraklasie i bardzo często odnoszę wrażenie, że my - dziennikarze, gdzieś w
swoich relacjach zapominamy o tych doświadczonych, często mniej widocznych
zawodnikach. Na każdym kroku podkreśla się osiągnięcia zagranicznych
zawodników, czy naszej młodzieży. A koszykarze, którzy bardzo często poświęcają
się dla dobra zespołu lądują na szarym końcu, bądź w ogóle są pomijani.
Doceniajmy weteranów, ponieważ to oni są „solą” naszej ligi. Zagraniczni
zawodnicy przychodzą i odchodzą, a ligę tworzą właśnie oni! Zadbajmy, o to by młodzi
adepci koszykówki mięli od kogo się uczyć i na kim się wzorować.