sobota, 26 kwietnia 2014

Oddajmy hołd weteranom!

Chyba każdy, chciałby oglądać w Tauron Basket Lidze zespół skomponowany z samych młodych utalentowanych koszykarzy. Jednak, czy taki projekt miałby jakieś szanse na powodzenie? Raczej nie, bowiem od kogo na codziennych treningach ta młodzież miałby się uczyć? Nawet w bardzo podobnym projekcie – Polonia 2011 Warszawa, gdzie potencjał talentu był spory, to pewnego rodzaju rolę przewodnika i nauczyciela pełnił Leszek Karwowski. A jak wygląda obecnie sytuacja na parkietach TBL? Czy młodzi zawodnicy mają się od kogo uczyć?

Oczywiście młodzież to nasza przyszłość, a co za tym idzie przyszłość koszykówki w naszym kraju. Jednak ostatnio odnoszę nieoparte wrażenie, że zbytnio przeceniamy naszych młodych koszykarzy zapominając przy tym o innych znakomitych zawodnikach. A głównie mam tu namyśli tzn. weteranów, którzy w Polsce są raczej szeroko pomijani. W naszym kraju na graczy młodego pokolenia się „chucha i dumach”, natomiast zawodnicy po trzydziestce są zupełnie niedoceniani. Dlatego ja osobiście dużo bardziej przychylam się do systemu z USA, gdzie weteran jest szeroko szanowany. Tymczasem młody musi przez wiele lat zasłużyć sobie na ów szacunek.

Bardzo dobrym wzorem klubu, gdzie stworzono ciekawe połączenie doświadczenia z młodzieżą jest Asseco Gdynia. W Gdyni niezbędne doświadczenie od swoich kolegów mogą zbierać takie talenty jak: Filip Matczak, Sebastian Kowalczyk, czy Przemysław Żołnierewicz. W Asseco znakomicie ze swojej roli wywiązują się Piotr Szczotka (32 l.) oraz Przemysław Frasunkiewicz (35 l.). Na szczególne pochwały zasługuje kapitan zespoły z nad morza, który jest prawdziwym liderem drużyny. Już na pierwszy rzut oka widać, że młodzi koszykarze Asseco mają ogromny szacunek do niego i w pewnym sensie się na nim wzorują. Wzorem prawdziwego sportowca jest również Przemek Frasunkiewicz, który wrócił do gry po ciężkiej kontuzji, pokazując tym samym to, że nigdy nie należy się poddawać. Skrzydłowy Asseco notuje również najlepszy sezon od kiedy bronił barwy Polonii Warszawa w latach 2008/09, notując średnie na poziomie 7.6 punkty oraz 3.0 zbiórki na mecz. Tymczasem jego klubowy kolega Piotr Szczotka ze statystykami na poziomie 10.7 punktu i 6.9 zbiórki zalicza najlepszy sezon od roku 2005/06, kiedy wstępował w Stali Ostrów Wielkopolski.

Najlepszym przykładem na to jak ważnymi postaciami Tauron Basket Ligi są weterani, jest postać Filipa Dylewicza (34 l.), o którego przed sezonem walczyły wszystkie czołowe kluby TBL. Ostatecznie walkę o silnego skrzydłowego wygrał PGE Turów Zgorzelec, a sam Filip już o pierwszego meczu stał się podstawowym zawodnikiem w rotacji trenera Rajković’a. Dylewicz systematycznie również spłaca swój dług zaufania u szkoleniowca. Były gracz Trefla Sopot notuje aktualnie średnie na poziomie 10.7 punktu, 6.2 zbiórki oraz 2.4 asysty wychodząc we wszystkich spotkaniach w pierwszej piątce. Osiągnięcia te może na pierwszy rzut oka nie robią jakiegoś kolosalnego wrażenia, ale warto zauważyć, że reprezentuje on barwy klubu, który występuje w europejskich pucharach (VTB) oraz jest głównym faworytem do mistrzostwa Polski.

Natomiast celująco do budowy składu przed obecnym sezonem zabrali się działacze Rosy Radom – co podkreślę jeszcze raz! Od kilku lat w Radomiu buduje się silny ośrodek koszykówki, a co najważniejsze inwestuje się również w młodzież (mistrzostwo Polski do lat 20). Więc postanowiono również ściągnąć weteranów, którzy będą przykładem dla młodszych kolegów. Mocno w budowę klubu zaangażował się Hubert Radke (32 l.), który nawet awansował z tym Rosą do Tauron Basket Ligi. Hubert posiada olbrzymie doświadczenie i równie sporą wiedzę dotyczącą koszykówki. A poza boiskiem jest świetnym przykładem sportowca, który może osiągać również inne sukcesy zawodowe. Do Radomia po latach powrócił Łukasz Majewski (31 l.), który jest podstawowym zawodnikiem Rosy ze średnią 9.7 punkty oraz 3.6 zbiórki, a co najważniejsze pochodzi z Radomia i młodzież z tego regiony ma się z kim identyfikować. W Rosie prawdziwy renesans swojej kariery przechodzi również Robert Witka (32 l.). Jednak tak naprawdę budujące jest to, ze w Radomiu niezbędnego doświadczenia od swoich starszych kolegów mogą się uczyć tacy utalentowani zawodnicy jak: Damian Jeszke, czy Daniel Szymkiewicz.

Przez lata wrocławską publiczność cieszyli swoją grą tacy doskonali zawodnicy jak: Maciej Zieliński, Dominik Tomczyk, czy Adam Wójcik. Wszyscy oni stali się żyjącymi legendami Śląska Wrocław, jednak chyba nikt się nie spodziewał, że do tego grona dołączy Radosław Hyży (37 l.). Hyży kosztem swojej kariery zdecydował się na grę nawet w 2 lidze, by wyprowadzić dumę dolnego śląska z koszykarskich peryferii na koszykarskie salony. Na szczęście, ta sztuka mu się udała i ponownie możemy oglądać tego charakterystycznego zawodnika oraz Śląsk na parkietach Tauron Basket Ligi. Jednak szczerze muszę przyznać, że nigdy nie byłem zwolennikiem Radka w akcji, ponieważ jest to typ zawodnika, którego albo się kocha, albo nienawidzi. Jednakże ostatnie jego osiągnięcia sprawiają, że coraz bardziej szanuję go jako sportowca. A ostatni wyczyn przeciwko Kotwicy Kołobrzeg, w którym zdobył aż 22 punkty (10/10 z gry) oraz miał 5 zbiórek w ledwie 24 minuty był jednym z czynników do napisania  tego tekstu. Cieszy mnie również, że takiej charakterystycznej postaci mogą się przyglądać młodzi adepci koszykówki we Wrocławiu, bo to właśnie w ich szeregach rośnie nowy Zieliński, Tomczyk, Wójcik, czy Hyży.

Znakomicie weterani radzą sobie również w Kołobrzegu, jednak tam nie ma już tak zdolnej młodzieży, co trochę martwi. Ponieważ Rafał Bigus (37 l.) oraz Grzegorz Arabas (35 l.) mogliby być świetnymi nauczycielami koszykarskiego fachu. Bigus praktycznie od zawsze jest w lidze i pomimo upływu lat nadal prezentuje bardzo przyzwoity poziom. W wieku 37-lat notuje średnio 9.2 punktu i 8.2 zbiórki oraz eval na poziomie 13.9, to nawet w barwach Kotwicy musi robić wrażenie! Wyznacznikiem świetnego sportowca jest Grzegorz Arabas, który staje się prawdziwą legendą klubu i być może w przyszłości zostanie równie dobry szkoleniowcem.

W Starogardzie Gdańskim iście spektakularny powrót do Tauron Basket Ligi zaliczył Cezary Trybański (34 l.), który był rewelacją pierwszych tygodni nowego sezonu TBL. Pierwszy Polak na parkietach NBA nie wiadomo czemu, ale przez ostatnie lata musiał tułać się po niższych ligach na całym świecie. Gdy w końcu szansę na powrót do ojczyzny postanowił mu dać prezes – Roman Olszewski. Trybański nagle stał się wielką gwiazdą ligi, co zaowocowało m. in. transferem do AZS-u Koszalin oraz nominacją do pierwszej piątki Meczu Gwiazd. Były zawodnik Memphis Grizzlies, Phoenix Suns oraz New York Knicks jest idealnym przykładem na to, że czasem warto zaryzykować i zatrudnić zawodnika z teoretycznie większym „przebiegiem”. Czarek jak na 34-letniego centra, którego wszyscy już przekreślili notuje wręcz fenomenalne osiągnięcia statystyczne: 12.0 punktu, 9.6 zbiórki, 2.5 bloku oraz 20.0 punktów eval.

Od kilku dobrych lat obserwuję zmagania w naszej koszykarskiej ekstraklasie i bardzo często odnoszę  wrażenie, że my - dziennikarze, gdzieś w swoich relacjach zapominamy o tych doświadczonych, często mniej widocznych zawodnikach. Na każdym kroku podkreśla się osiągnięcia zagranicznych zawodników, czy naszej młodzieży. A koszykarze, którzy bardzo często poświęcają się dla dobra zespołu lądują na szarym końcu, bądź w ogóle są pomijani. Doceniajmy weteranów, ponieważ to oni są „solą” naszej ligi. Zagraniczni zawodnicy przychodzą i odchodzą, a ligę tworzą właśnie oni! Zadbajmy, o to by młodzi adepci koszykówki mięli od kogo się uczyć i na kim się wzorować.

    

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz