Życie sportowca, a szczególnie
młodego sportowca często nie układa się tak jak moglibyśmy się tego
spodziewać. Często po latach okazuje się, że talent i świetne warunki
fizyczne, to zdecydowanie za mało. Historia zna wielu zawodników, którzy byli wielkimi
nadziejami polskiej koszykówki, czy chociażby lokalnymi gwiazdami, którzy
posiadali „papiery na grę”. Jednakże ich kariery nie do końca ułożyły się tak,
jakby się tego spodziewali. Kontuzje, nieodpowiednie podejście do sportu,
trudny charakter, czy zwykły brak szczęścia, spowodowały, że musieli zapomnieć o wielkim baskecie.
W moim osobistym rankingu
znajduje się ośmiu zawodników, którzy są idealnym przykładem na to, co może
zawieść w karierze każdego sportowca. Mam nadzieje, że ta garstka straconych
talentów będzie w jakimś stopniu przestrogą dla najmłodszych adeptów koszykówki
w naszym kraju.
Kamil Pietras (210 cm, rocznik ’88) – Kamil swoje pierwsze kroki z
piłką do kosza robił w klubie Ochota Warszawa, i już od najmłodszych lat
wykazywał niecodzienne predyspozycje do uprawiana tego sportu. Jego niezwykły
talent dość szybko zauważyli przedstawiciele klubu Olimpji Lublana, gdzie
spędził większość swojej dotychczasowej kariery. Po przygodzie w Słowenii
zaliczył również krótkie epizody we włoskim – Cimberio oraz szwajcarskim –
Lugano Tigers. Jego niezwykły potencjał docenił także trener reprezentacji
Polski – Andrej Urlep, który niespodziewanie zabrał go na EuroBasket w 2007
roku. Na jego powołanie szczególny wpływ miała podstawa Kamila na
mistrzostwach Europy do lat 20 Dywizji B, które były rozgrywane w Warszawie.
Pietras był prawdziwą gwiazdą tego turnieju notując średnie na poziomie: 18.0
punktu oraz 10.6 zbiórki. Jednak świetnie zapowiadającą się karierę podkoszowego
w znaczącym stopniu przystopowały kontuzje, które spowodowały, że częściej
można było go spotkać w gabinetach rehabilitacyjnych, niż na parkiecie. Ostatni
koszykarski epizod Kamil zanotował w sezonie 2010/11, kiedy na przemian
reprezentował barwy Polonii 2011 Warszawa oraz Politechniki Warszawa.
Jakub Wojciechowski (214 cm, rocznik ’90) – Jeszcze niedawno
zdecydowanie największa nadzieja polskiej koszykówki z rocznika 1990. Wspólnie
z Jarosławem Mokrosem w zespole ŁKS-u Łódź siali prawdziwe spustoszenie pod
koszem rywali, na parkietach młodzieżowych naszego kraju. Jednakże ich
współpraca dość szybko się skończyła, ponieważ niecodzienne parametry
Wojciechowskiego zauważyła słynna włoska szkółka – Benetton Treviso. Jego
przygoda we Włoszech rozpoczęła się w 2006 roku i trwa nadal, ale z kolejnymi
latami wiodło mu się coraz gorzej. Po rozpadzie seniorskiej drużyny Benetton’u
zaliczył dość bolesny upadek, bowiem musiał występować trzeciej lidze włoskiej
w zespole – PMS Torino. Z drużyną z Turynu błyskawicznie awansował na zaplecze
Lega Basket A i jego kariera zaczęła układać się znacznie lepiej.
Jednak jego przenosiny do Włoch w pewnym sensie zatrzymały sportowy rozwój Jakuba. Jeszcze
do niedawna był głównym kandydatem do draftu NBA oraz do zastąpienia w kadrze
takich zawodników jak: Maciej Lampe, czy Marcin Gortat. Tymczasem teraz ma spore
problemy ze znalezieniem sobie klubu na przyzwoitym poziomie. W poprzednim
sezonie na parkietach drugiej ligi włoskiej notował średnie na poziomie: 8.7
punktu oraz 4.5 z zbiórki. Patrząc na przebieg dotychczasowej kariery Jakuba,
śmiało można stwierdzić, że nie spełnił pokładanych w nim nadziei.
Dardan Berisha (191 cm, rocznik ’88) – Potężny talent Dardana
objawił się w naszym kraju w 2008 roku, kiedy w finałowym meczu mistrzostw Polski
do lat 20 ze swoją Polonią 2011 Warszawa zmierzył się z ekipą Prokomu Trefla
Sopot. W wielkim finale naprzeciw siebie stanęli Adam Waczyński oraz nikomu nieznany Dardan Berisha. Po
niesamowitym widowisku, ostatecznie lepsza okazała się ekipa ze stolicy, która
sięgnęła po złoto na parkiecie przeciwnika. Natomiast sam Berisha swoją grą oczarował wszystkich sympatyków koszykówki w
naszym kraju. Zaś ten sukces miął być tylko zapowiedzią jego bogatej kariery. Do
2012 roku jego kariera rozwijała się bardzo dobrze. Dopiero co zaliczył udany
występ na EuroBaskecie na Litwie, by później zostać podstawowym zawodnikiem
Anwilu Włocławek. Jednak w jego świetnie zapowiadającej się karierze coś zawiodło i
ostatecznie w dość niecodziennych okolicznościach musiał rozstać się z drużyną Anwilu.
Niechciany Berisha postanowił wrócić w rejony gdzie się najlepiej czuje, czyli
do rodzinnego Kosowa. Powrót do Kosowa miał być tylko chwilowy, ale Dardan w
tamtejszej lidze spędził już dwa lata, będąc bezsprzeczną gwiazdą całej
organizacji. Jednakże otwarcie trzeba przyznać, że gra w lidze kosowskiej
to nie szczyty możliwości tego utalentowanego
rzucającego obrońcy. Nadal jego głównym problemem jest charakter, który
spowodował, że jest tylko gwiazdą ligi na koszykarskich peryferiach, a nie
podstawowym zawodnikiem drużyny w najlepszej lidze w Europie, jak Adam
Waczyński, którego jeszcze kilka lat temu z łatwością ogrywał Berisha.
Piotr Niedźwiedzki (213 cm, rocznik ’93) – Kilka miesięcy temu chyba
nikt się nie spodziewał, że jeszcze do niedawna jedynym kontaktem Piotrka z
koszykówką będzie gra na parkietach trzeciej ligi polskiej. Nazwisko –
Niedźwiecki jest doskonale znane w koszykarskim światku, ponieważ od roku 2010
był on jedną z większych młodzieżowych nadziei polskiego basketu. A wszystko
oczywiście za sprawą pamiętnych mistrzostw Świata do lat 17, kiedy
reprezentacja Jerzego Szambelana wywalczyła srebrny krążek. Pochodzący z
Wałbrzycha podkoszowy był wtedy wyróżniającym się zawodnikiem naszej kadry, i
to on wspólnie z Mateuszem Ponitką i Przemkiem Karnowskim miał w przyszłości
zawojować NBA. Wydawałoby się, że wszystko układa się w jak najlepszym
porządku. Świetne występy w barwach WKK Wrocław, debiut w Tauron Basket Lidze
ze Śląskiem Wrocław, a później bardzo przyzwoita gra na wypożyczeniu w Kotwicy Kołobrzeg.
Jednak wtedy wszystko się załamało. Za sprawą choroby serca, która całkowicie
wyeliminowała Piotrka ze sportowego życia. Wiele miesięcy leczenia pomogły, ale
tym samym mocno zastopowały rozwój świetnie zapowiadającej się kariery. Mimo to,
sam zawodnik wykazał się niesamowitą ambicją i chartem ducha wracając na
parkiet, po tak poważnej chorobie. Na szczęście Niedźwiecki nadal jest młodym
graczem, który w przeciwieństwie do swoim poprzedników nadal ma szanse na grę
na najwyższym poziomie. Lecz niezwykle istotne mogą okazać się
dwa, trzy kolejne sezony. Jeśli systematycznie będzie się piął do góry, to
całkiem możliwe, że ujrzymy go jeszcze kiedyś na parkietach silnej europejskiej
ligi, a może nawet i Euroligi.
Wojciech Barycz (208 cm, rocznik ’84) – Po wielu latach „posuchy”,
to właśnie Barycz miał być symbolem odrodzenia się polskiej koszykówki. Swego czasu
porównywany do takich legend jak: Dominik Tomczyk, czy nawet Adam Wójcik.
Wojciech swoje pierwsze poważne kroki stawiał w klubie MOS Tychy, z którego
szybko przeniósł się do SMS-u Warka, czyli odpowiednika dzisiejszego SMS-u
Władysławowo. W Warce wiodło mu się całkiem nieźle, żeby nie powiedzieć rewelacyjnie. Jego dobre występy klubowe oraz w reprezentacji młodzieżowej
Polski spowodowały, że zainteresowały się nim najpoważniejsze marki w Europie,
a nawet skauci klubów NBA. Zainteresowanie przełożyło się również na liczbę
ofert. Ostatecznie Barycz postanowił przenieść się do Włoch, gdzie spędził
średnio udane trzy lata. Mimo, to po powrocie do Polski nadal mógł przebierać w
ofertach krajowych potentatów. W rezultacie podpisał on kontrakt z Polpakiem Świecie.
Lecz na jego karierę ponownie miały wpływ kontuzję, które po raz kolejny mocno
zatrzymały jego rozwój. Przełomem mógł okazać się sezon 2009/10, kiedy związał się z Anwilem Włocławek. Ale z powodu problemów zdrowotnych nie mógł w
pełni wykorzystać szansy danej mu przez Anwil. Od tego czasu Barycz lawiruje
pomiędzy parkietami ekstraklasy, a pierwszej ligi. W ostatnim sezonie bronił
barw drużyny – Polski Cukier Siden Toruń, gdzie zdobywał średnio 6.1 punktu
oraz 2.1 zbiórki.
Paweł Podgalski (206 cm, rocznik ’88) – Wychowanek klubu Kusy
Szczecin oraz wielka nadzieja szczecińskiej koszykówki. Od najmłodszych lat był
prawdziwa bestią podkoszową, a jego talent wypłynął na „szersze wody” podczas
mistrzostw Polski kadetów, kiedy jego zespół zdobył brązowy medal. Natomiast
Paweł był zdecydowanym liderem tej drużyny, co zaowocowało również
zainteresowaniem ze strony Prokomu Trefla Sopot, który ostatecznie postanowił
go ściągnąć do Trójmiasta. Tym samym popularny „Twister” w wieku 16 lat
zamienił Szczecin na Sopot. Pod względem sportowym był to ogromny awans, jednak
brak odpowiedniej kontroli nad bardzo młodym i niezwykle utalentowanym zawodnikiem
nie najlepiej się dla niego skończył. Paweł nadal świetnie sobie radził w
młodzieżowych zespołach Prokomu, zaliczając nawet debiut w seniorskiej
koszykówce i sportowo wciąż wyglądał bardzo dobrze. Jednakże z
roku, na rok jego rozwój się powoli zatrzymywał. A sam podkoszowy zaczął się
coraz bardziej koncentrować na wszystkim innym poza koszykówką. Zaś z
wiekiem mieszkanie w Sopocie coraz bardziej mu się podobało. Klub starał się
odciągnąć go od pokus wielkiego miasta, wypożyczając go m.in. do Basketu
Kwidzyn. Ale niewiele to zmieniło. Ostatecznie działacze Prokomu zakończyli
współpracę z Podgalskim, a sam zawodnik liczył na odroczenie w swoim rodzinnym
mieście, gdzie większą kontrole nad niesfornym podkoszowym sprawować mieli rodzice.
Lecz przeprowadzka niezbyt pomogła, a samego zawodnika na parkiecie mogliśmy oglądać
ostatnio w sezonie 2010/11 w barwach AZS Radex Szczecin.
Jakub Jurczak (207 cm, rocznik ’86) - Wychowanek MOSiR-u Krosno, który przez
większość swojej młodzieżowej kariery był etatowym reprezentantem Polski w
różnych kategoriach wiekowych. Szybko z koszykarskich peryferii, jakim było
wtedy Krosno przeniósł się do SMS-u Warka, gdzie również był podstawowym
zawodnikiem. Mimo swojego wzrostu, z powodzeniem mógł występować zarówno na
obwodzie, jak i pod koszem. Cechowała go spora wszechstronność, jak na tak
młodego zawodnika. Za sprawą programu Polish Shootout jako nastolatek
postanowił wyjechać do USA. W Stanach Zjednoczonych rozpoczął naukę oraz grę na
uczelni Missouri, gdzie grał głównie na pozycji niskiego skrzydłowego. Z
kolejnymi latami Jurczak miał odgrywać coraz większą rolę w zespole, lecz tak się nie stało. Przez trzy lata gry na uczelni nie osiągnął zbyt wiele i
jego „American Dream” skoczył się szybciej, niż na dobre się rozpoczął.
Niestety, ale za sprawą słabych występów w drużynie Missouri, skończyła się
również jego zawodowa kariera koszykarska. Obecnie jest pracownikiem jednego z banków w Krośnie.