Russell
Westbrook (Oklahoma City Thunder)
Rok
temu duet Kevin Durant – Russell Westbrook był porównywany do
jednego z największych duetów w historii NBA. Michaelem Jordanem
oczywiście był Durant, zaś Scottem Pippenem Westbrook. Jednak
kontuzje dość brutalnie rozdzieliły tą parę. Natomiast bez
swojego Batmana, Robin (Westbrook) z tygodnia na tydzień czuje się
coraz lepiej. Tęsknotę skutecznie wyładowując na kolejnych
rywalach. Russ tak imponuje formą, że media w Stanach Zjednoczonych
zaczęły się nawet zastanawiać, czy OKC nie powinni wytransferować
zeszłorocznego MVP sezonu zasadniczego.
Westbook
aktualnie jest najlepszym strzelcem ligi ze średnią 27.5 punktu na
mecz oraz czwartym asystującym - 8.7 asysty. Spędzając na
parkiecie średnio ledwie 33.7 minut. Jego najlepszy wynik punktowy w
tym sezonie to aż 49 „oczek”, które zaaplikował Philadelphii
76ers. Jednakże rozgrywający Thunder najbardziej zadziwia niezwykłą
wszechstronnością. Odnotowując aż 10 spotkań z triple-double
(najlepszy indywidualny wynik sezonu) oraz 23 z double-double.
Nie ma
co. Rozhulał nam się ten Robin pod nieobecność Batmana. Jednak
trzeba przyznać, że Batman dużo lepiej prowadził zespół do
zwycięstw. Ponieważ Thunder wciąż nie są pewni udziału w
Playoffs i nadal lawirują pomiędzy ósmą a dziesiątą pozycją.
Mimo, to Westbrook jest jednym z głównych kandydatów do nagrody
MVP. I gdyby tego dokonał, co to byłaby za historia! Rok temu
Durant, a teraz Westbrook. Thunder mieliby patent na nagrodę MVP.
Statystyki:
27.5 punktu, 8.7 asysty, 7.7 zbiórki.
Lebron
James (Cleveland Cavaliers)
Standardowo
jak co rok jednym z głównych faworytów do najcenniejszej
indywidualnej nagrody jest Lebron James. Mimo przenosin ze słonecznej
Florydy do kapryśnego stanu Ohio, King James nie stracił swojego
blasku. W rodzinnych stronach wciąż prezentuje się jak stary dobry
James.
Aktualnie
jest on trzecim najlepszym strzelcem ligi ze średnią 25.9 punktu na
mecz. Do swojego dorobku dokłada również 7.4 asysty oraz 5.7
zbiórki, średnio spędzając na parkiecie 36.2 minuty. Odnotowując
aż 17 spotkań z double-double. Za to jego najlepszy strzelecki
występ to 42 punkty rzucone najlepszej drużynie NBA, czyli Golden
State Warriors. Z kolejnymi upływającymi sezonami z łatwością
można dostrzec jak sportowo dojrzewa James. Już nie jest tym samym
samolubem, dla którego bardziej liczyły się zdobyte punkty niż
zwycięstwo zespołu. Teraz jest wstanie poświęcić się dla dobra
drużyny. Najlepiej o tym świadczy znakomita dyspozycja w tym
sezonie Kyrie Irvinga, który rozkwitł pod panowaniem Króla Jamesa.
Lebron imponuje również świetną selekcją rzutów – 49% z gry –
oraz szerokokątnym czytaniem gry. Nie ulega wątpliwości, że to
głównie za jego sprawą Cavs wykaraskali się z szarego końca
Konferencji Wschodniej, na aktualnie drugie miejsce. Ustępując
tylko rewelacyjnej Atlancie Hawks.
Statystyki:
25.9 punktu, 7.1 asysty, 5.8 zbiórki.
James
Harden (Houston Rockets)
Po
przenosinach do Houston kariera Hardena nabrała takiego rozpędu, że
z roli najlepszego rezerwowego wyrósł na głównego kandydata do
nagrody MVP. Popularny „Broda” notuje wręcz fenomenalny sezon.
Będąc drugim najlepszym strzelcem ligi ze średnią 27.2 punktu na
mecz przy skuteczności z gry 44%. 25-latek mimo kolejnych
strzeleckich popisów, jest również całkiem niezłym podającym, w
każdym spotkaniu zaliczając średnio 7.0 asysty. Co więcej jego
statystyczne osiągnięcia są o tyle niesamowite, że osiąga je pod
nieobecność Dwighta Howarda. Natomiast Rockets pewnie prowadzi do
fazy Playoffs, co w silnej dywizji Southwest oraz konferencji
Zachodniej nie jest wcale takie łatwe.
Najlepszy
jego indywidualny wynik w obecnych rozgrywkach to aż 50 punktów,
które całkiem niedawno rzucił Denver Nuggets. Jak na typowego
strzelca notuje on stosunkowo często również double-double, bo aż
17 razy w tym sezonie.
Ale co
tak naprawdę przemawia za Hardenem? Mimo silnego składu Rockets,
jest ich zdecydowanym liderem. Nigdy wcześniej nie grał tak dobrze.
W ostatnich latach zanotował znaczący postęp, który sprawił, że
już teraz jest jedną z twarzy ligi. A ze skromnego, ułożonego
chłopaka przeistoczył się w prawdziwą maszynę do zdobywania
punktów, której boi się cała NBA.
Statystyki:
27.2 punktu, 7.0 asysty, 5.8 zbiórki.
Stephen
Curry (Golden State Warriors)
Drużyna
Golden State Warriors jest jedną z rewelacji obecnego sezonu NBA.
Natomiast pierwszą siłę NBA do kolejnych zwycięstw prowadzi
właśnie, przesympatyczny Stephen Curry. Prowadzi – to jest dobre
słowo. Ponieważ Curry nie zawsze jest pierwszym strzelcem swojego
zespołu, ale zawsze prezentuje się jak prawdziwy lider drużyny.
Jeśli jest w formie, to Warrios bardzo rzadko przegrywają (bilans
56-13). Przywódca Wojowników średnio zdobywa 23.4 punktu, co jest
dopiero szóstym wynikiem w lidze, ale jego główni przeciwnicy
mogliby tylko pomarzyć o tak znakomitej skuteczności. Curry trafia
średnio z gry na poziomie 48% z czego aż 42% za trzy, zaś na linii
rzutów wolnych imponuje celnością 90%. Natomiast jego najlepszy
strzelecki popis w tym sezonie, to 51 punktów rzucone 4 lutego
Dallas Mavericks.
Obiektywnie
trzeba również przyznać, że z rewelacyjnego strzelca stał się
także czołowym rozgrywającym NBA. Bowiem to właśnie on zrobił z
Klay'a Thompsona, czy Draymonda Greena zawodników, którym Warriors
zazdrości cała liga. I to tak naprawdę Curry sprawił, że Golden
State Warriors są uznawani za jedną z najbardziej zespołowych ekip
w najlepszej lidze na świecie. Mimo może skromniejszych osiągnięć
indywidualnych od swoich poprzedników. Ma on równie wielki wpływ
na wyniki swojego zespołu, co jego główni rywale. A Warriors w
końcu są pierwszą siłą całej NBA i pierwszy raz po 39 latach
wygrali rywalizację w Dywizji Pacific. To musi robić wrażenie!
Statystyki:
23.4 punktu, 7.9 asysty, 4.3 zbiórki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz