środa, 25 marca 2015

W pogoni za MVP



Russell Westbrook (Oklahoma City Thunder)

Rok temu duet Kevin Durant – Russell Westbrook był porównywany do jednego z największych duetów w historii NBA. Michaelem Jordanem oczywiście był Durant, zaś Scottem Pippenem Westbrook. Jednak kontuzje dość brutalnie rozdzieliły tą parę. Natomiast bez swojego Batmana, Robin (Westbrook) z tygodnia na tydzień czuje się coraz lepiej. Tęsknotę skutecznie wyładowując na kolejnych rywalach. Russ tak imponuje formą, że media w Stanach Zjednoczonych zaczęły się nawet zastanawiać, czy OKC nie powinni wytransferować zeszłorocznego MVP sezonu zasadniczego.


Westbook aktualnie jest najlepszym strzelcem ligi ze średnią 27.5 punktu na mecz oraz czwartym asystującym - 8.7 asysty. Spędzając na parkiecie średnio ledwie 33.7 minut. Jego najlepszy wynik punktowy w tym sezonie to aż 49 „oczek”, które zaaplikował Philadelphii 76ers. Jednakże rozgrywający Thunder najbardziej zadziwia niezwykłą wszechstronnością. Odnotowując aż 10 spotkań z triple-double (najlepszy indywidualny wynik sezonu) oraz 23 z double-double.

Nie ma co. Rozhulał nam się ten Robin pod nieobecność Batmana. Jednak trzeba przyznać, że Batman dużo lepiej prowadził zespół do zwycięstw. Ponieważ Thunder wciąż nie są pewni udziału w Playoffs i nadal lawirują pomiędzy ósmą a dziesiątą pozycją. Mimo, to Westbrook jest jednym z głównych kandydatów do nagrody MVP. I gdyby tego dokonał, co to byłaby za historia! Rok temu Durant, a teraz Westbrook. Thunder mieliby patent na nagrodę MVP.

Statystyki: 27.5 punktu, 8.7 asysty, 7.7 zbiórki.



Lebron James (Cleveland Cavaliers)

Standardowo jak co rok jednym z głównych faworytów do najcenniejszej indywidualnej nagrody jest Lebron James. Mimo przenosin ze słonecznej Florydy do kapryśnego stanu Ohio, King James nie stracił swojego blasku. W rodzinnych stronach wciąż prezentuje się jak stary dobry James.


Aktualnie jest on trzecim najlepszym strzelcem ligi ze średnią 25.9 punktu na mecz. Do swojego dorobku dokłada również 7.4 asysty oraz 5.7 zbiórki, średnio spędzając na parkiecie 36.2 minuty. Odnotowując aż 17 spotkań z double-double. Za to jego najlepszy strzelecki występ to 42 punkty rzucone najlepszej drużynie NBA, czyli Golden State Warriors. Z kolejnymi upływającymi sezonami z łatwością można dostrzec jak sportowo dojrzewa James. Już nie jest tym samym samolubem, dla którego bardziej liczyły się zdobyte punkty niż zwycięstwo zespołu. Teraz jest wstanie poświęcić się dla dobra drużyny. Najlepiej o tym świadczy znakomita dyspozycja w tym sezonie Kyrie Irvinga, który rozkwitł pod panowaniem Króla Jamesa. Lebron imponuje również świetną selekcją rzutów – 49% z gry – oraz szerokokątnym czytaniem gry. Nie ulega wątpliwości, że to głównie za jego sprawą Cavs wykaraskali się z szarego końca Konferencji Wschodniej, na aktualnie drugie miejsce. Ustępując tylko rewelacyjnej Atlancie Hawks.

Statystyki: 25.9 punktu, 7.1 asysty, 5.8 zbiórki.



James Harden (Houston Rockets)

Po przenosinach do Houston kariera Hardena nabrała takiego rozpędu, że z roli najlepszego rezerwowego wyrósł na głównego kandydata do nagrody MVP. Popularny „Broda” notuje wręcz fenomenalny sezon. Będąc drugim najlepszym strzelcem ligi ze średnią 27.2 punktu na mecz przy skuteczności z gry 44%. 25-latek mimo kolejnych strzeleckich popisów, jest również całkiem niezłym podającym, w każdym spotkaniu zaliczając średnio 7.0 asysty. Co więcej jego statystyczne osiągnięcia są o tyle niesamowite, że osiąga je pod nieobecność Dwighta Howarda. Natomiast Rockets pewnie prowadzi do fazy Playoffs, co w silnej dywizji Southwest oraz konferencji Zachodniej nie jest wcale takie łatwe.


Najlepszy jego indywidualny wynik w obecnych rozgrywkach to aż 50 punktów, które całkiem niedawno rzucił Denver Nuggets. Jak na typowego strzelca notuje on stosunkowo często również double-double, bo aż 17 razy w tym sezonie.

Ale co tak naprawdę przemawia za Hardenem? Mimo silnego składu Rockets, jest ich zdecydowanym liderem. Nigdy wcześniej nie grał tak dobrze. W ostatnich latach zanotował znaczący postęp, który sprawił, że już teraz jest jedną z twarzy ligi. A ze skromnego, ułożonego chłopaka przeistoczył się w prawdziwą maszynę do zdobywania punktów, której boi się cała NBA.

Statystyki: 27.2 punktu, 7.0 asysty, 5.8 zbiórki.



Stephen Curry (Golden State Warriors)

Drużyna Golden State Warriors jest jedną z rewelacji obecnego sezonu NBA. Natomiast pierwszą siłę NBA do kolejnych zwycięstw prowadzi właśnie, przesympatyczny Stephen Curry. Prowadzi – to jest dobre słowo. Ponieważ Curry nie zawsze jest pierwszym strzelcem swojego zespołu, ale zawsze prezentuje się jak prawdziwy lider drużyny. Jeśli jest w formie, to Warrios bardzo rzadko przegrywają (bilans 56-13). Przywódca Wojowników średnio zdobywa 23.4 punktu, co jest dopiero szóstym wynikiem w lidze, ale jego główni przeciwnicy mogliby tylko pomarzyć o tak znakomitej skuteczności. Curry trafia średnio z gry na poziomie 48% z czego aż 42% za trzy, zaś na linii rzutów wolnych imponuje celnością 90%. Natomiast jego najlepszy strzelecki popis w tym sezonie, to 51 punktów rzucone 4 lutego Dallas Mavericks.


Obiektywnie trzeba również przyznać, że z rewelacyjnego strzelca stał się także czołowym rozgrywającym NBA. Bowiem to właśnie on zrobił z Klay'a Thompsona, czy Draymonda Greena zawodników, którym Warriors zazdrości cała liga. I to tak naprawdę Curry sprawił, że Golden State Warriors są uznawani za jedną z najbardziej zespołowych ekip w najlepszej lidze na świecie. Mimo może skromniejszych osiągnięć indywidualnych od swoich poprzedników. Ma on równie wielki wpływ na wyniki swojego zespołu, co jego główni rywale. A Warriors w końcu są pierwszą siłą całej NBA i pierwszy raz po 39 latach wygrali rywalizację w Dywizji Pacific. To musi robić wrażenie!

Statystyki: 23.4 punktu, 7.9 asysty, 4.3 zbiórki.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz