Teoretycznie najprostsza droga do NBA to draft. Większość
europejczyków, a jeszcze większa ilość reszty świata nie ma pojęcia co to
draft. W Stanach Zjednoczonych znakomicie rozwinięte jest szkolenie młodzieży.
NBA, NFL, NHL nawet MLS co roku czerpią ogromne korzyści z ligi NCAA. W USA
wszystkie uczelnie posiadają reprezentacje w dyscyplinach sportowych w ligach
NCAA. Oczywiście poziom uczelni jest odpowiednio dobrany, dlatego istnieją
odpowiednie dywizje oraz ligi NCAA odpowiednio I, II i III. W koszykówce najsilniejsze
i najbardziej utytułowane uczelnie to Duke, Kansas, Kentucky , North Carolina,
UCLA. Ciekawe, że uczelnia, którą chyba wszyscy znamy Harward praktycznie w
ogóle się nie liczy w lidze NCAA. Zasady przystąpienia do draftu są bardzo
proste. Najważniejsze z nich to: każdy zawodnik Amerykański musi mieć ukończony
co najmniej jeden rok studiów. Zawodnicy z reszty świata muszą mieć ukończone
19 lat oraz by przystąpić do draftu nie muszą być absolwentami Amerykańskich
uczelni. Każdego roku do draftu przystępuje co najmniej 100 zawodników, którzy
są doszczętnie prześwietlani pod każdym względem. Badana jest ich motoryka,
wytrzymałość, wyskok, rzut itp. Każdemu klubowi NBA przysługują dwa wybory.
Wybiera się 60 graczy 30 w I rundzie i 30 w II rudzie. 14 zespołów z
najsłabszymi bilansami (zwycięstwa-porażki) przystępuje do loterii draftowej.
Największe szanse na wylosowanie pierwszego numeru ma oczywiście najsłabszy
zespół, jednak mimo wszystko rzadko się to zdarza. Pozostałe drużyny ustawione
są w kolejności od najgorszego do najlepszego bilansu z poprzedniego sezonu.
Greg Oden |
Każdego roku do
draftu przystępuje mnóstwo niezwykle utalentowanych młodych zawodników, jednak
wybranie w drafcie NBA nie gwarantuje zagrania w tej lidze. W szczególności
jeśli zostaniesz wybrany w II rundzie. Największe szanse ma pierwsza 30, ale
jak pokazuje historia kluby Najlepszej Ligi Świata nie zawsze wybierają dobrze.
Kwame Brawn, Kenyon Martin, a ostatnio Greg Oden oni zostali wybrani z numerem
pierwszym i nigdy nie stali się gwiazdami NBA. Natomiast gwiazdy takie jak np.
Manu Ginobili (57 nr), Tony Parker (28 nr), Gilbert Arenas (32 nr), Luis Scola
(56 nr), Michael Redd (43 nr) czy chociażby Carlos Boozer (35 nr) zostali
pominięci przez większość klubów w drafcie, a zrobili kolosalne kariery.
Z biegiem lat
chciałbym przeanalizować kolejne drafty udowodniając kto zrobił dobrze trafił w
przysłowiową „dziesiątkę”, a kto kompletnie się zbłaźnił. Zacznę swoją analizę
od draftu z 2003 r., który przez większość ekspertów uznawany jest za jeden z
najlepszych w historii NBA. Skończę moja analizę na roku 2007 r., ponieważ
młodsze wybory w draftach ,a raczej zawodnicy wybrani w ostatnich latach są
nadal jeszcze bardzo młodzi i niektórzy nie pokazali jeszcze 100% swojego
potencjału.
Każdy draft będę
zaczynał od zwycięzców pod uwagę będę brał głównie II rundy draftów, natomiast
przegrani to głównie nie trafione wybory w I rundzie. W 2003 roku z 47 numerem
Utah Jazz wybrali rozgrywającego Mo Williamsa. Z biegiem lat można śmiało
stwierdzić, że jest on jednym z lepszych rozgrywających w lidze. Występował w
finałach NBA w barwach Cleveland, a teraz jest pierwszym rozgrywającym w Utah
Jazz. Matt Bonner (45 nr Chicago) mistrz NBA z San Antonio Spurs i przez wiele
lat bardzo ważny rezerwowy tej ekipy. Zaza Pachulia (42 nr Orlando) przez wiele
lat pierwszy center Atlanty Hawks od paru sezonów Gruzin jest zmiennikiem Ala
Hoforda. Kyle Korver (51 nr New Jersey)
od wielu lat szukający swojego miejsca w NBA. Znakomity strzelec za 3
punkty, który miał bardzo dobry poprzedni sezon w Chicago Bulls. W tym sezonie
zarobi 5 mln dolarów w barwach Atlanty Hawks. Wielkimi przegranymi tego silnego
draftu zdecydowani są Detroit Pistons, którzy z numerem 2 wybrali Darko
Milicica, a do wyboru mieli takich graczy jak Wade, Bosh, Anthony. Milicic
okazał się kompletną klapą, aktualnie daleki rezerwowy w Boston Celtics.
Kolejne dwa wybory to Mike Sweetney (9 nr New York) oraz Jarvis Hayes (10 nr
Washington) całkowicie postaci anonimowe w całym NBA.
Draft NBA 2003r |
W 2004 roku New York
Knicks z 44 nr wybrali Trevora Arize w kolejnych latach pokazał, że jest
naprawdę dobrym graczem. Zdobył mistrzostwo NBA w barwach Lakers, aktualnie
jest ważnym zawodnikiem w Washingtonie. Rozczarowaniami tego draftu, są głównie
wysocy Rafael Araujo (8 nr Toronto), Robert Swift (12 Seattle) dla, których od
dawna nie ma miejsca w NBA, podobnie jak Luke Jackson (10 Cleveland), którego
odrobinę zniszczył młody Lebron James.
Draft w 2005
roku jest poniekąd Polskim, ponieważ z 57 nr Phoenix wybrali naszego jedynaka w
NBA Marcina Gortata, którego oddali do Orlando. Z biegiem kolejnych
sezonów oraz tego co dzięki ciężkiej pracy Marcin osiągnął można uznać ten
wybór z zwycięski. W tym samym drafcie długo musieli czekać znakomici strzelcy
Monta Ellis (40 nr Golden State) oraz Luis Williams (45 nr Philly). Ersan
Ilyasova startował jako młody anonimowy Europejczyk, ale okazał się znakomitym
graczem wybrany dopiero z 36 nr przez Milwaukee. Kolejny zawodnik nie jest
lubiany w NBA, ale mimo wszystko postanowiłem o nim wspomnieć, ponieważ uważam
że osiągną niezwykle dużo, jest nim Andray Blatche (49 nr Washington). Aktualnie
dostaje kolejną szansę w nowym produkcie NBA jakim jest Brooklyn Nets. Ike
Diogu (9 Golden State) oraz Sean May (13 Charlotte) mieli zostać przyszłością
podkoszową na lata swoich drużyn, jednak chyba zabrakło im warunków fizycznych,
a dokładnie centymetrów jak na warunki NBA. Ciekawym, a zarazem żenującym
wyborem był decyzja Los Angeles Clippers, którzy w tym drafcie postawili na
całkowicie anonimowego i to nie tylko w NBA Rosjanina Yaroslava Koroleva (12 nr).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz