wtorek, 26 marca 2013
Książka: Shaq bez cenzury
Książka "Shaq bez cenzury" autorstwa samego Shaquille'a O'Neal'a oraz Jackie MacMullan to obowiązkowa lektura dla każdego fana koszykówki. Cała książka jest jak sam jej autor, czyli niesamowicie zabawna, ekspresywna, kontrowersyjna oraz, co najważniejsze szczera. "Supermen" w swojej powieści nie opisuje tylko i wyłącznie swojej kariery w NBA, ale również, początkowe lata swojego życie, które były niezwykle trudne. Jednak próbuje czytelnikom udowodnić, że nie był by tym kim teraz jest, gdyby nie kochająca i czuła matka oraz twardy i wymagający ojciec. Biografia ta nie jest kolejną nudną książką, w które jest masa suchych faktów, ale pełną ciekawych wątków lekturą, co sprawia, że każda następna strona staje się dla czytelnika nową niezwykle interesującą przygodą. Shaq nie wątpliwie był i jest niezwykłą postacią i to nie tylko środowiska koszykarskiego, dlatego ta pozycja biograficzna jest dosłownie dla każdego. Moim zdaniem "Diesel" wraz z tą książką łamie pewien stereotyp Shaqa w naszym kraju, ponieważ przez szerokie grono jest uważany za zwykłego "mięśniaka". Tym wydaniem udowadnia wszystkim, jest niezwykle inteligentnym człowiekiem, który ma na tytuł doktorski oraz przy tym znakomitym biznesmenem. Czytając tą książkę odnosiłem wrażenie, że jej autor pisząc ją, nie ma miał za zadania przedstawianie swojej bogatej koszykarskiej kariery, a pokazanie swojego prawdziwego oblicza przed całym światem.
Osobiście niezwykle do gustu przypadły mi jego problem z nadwagą, z którą zmagał się przez całą swoją karierę. Jednak jak on sam i ja również uważam, że poziom tkanki tłuszczowej u koszykarza nie jest najważniejszy. Najważniejsze jest to jaką grę prezentujesz na boisku. Jeden z fragmentów z czasów gry w Miami Heat: " Spójrzcie na takiego Alonzo Mourninga. Facet jest jak maszyna, naprawdę. Nie zdziwiłbym się, gdyby któregoś dnia okazał się robotem. Zawsze miał fenomenalną kondycję. Zawsze wyglądał z dziesięć razy lepiej ode mnie, ale na parkiecie go zabijałem. Co oznacza, że całe to gadanie o tkance tłuszczowej można sobie w dupę wsadzić. Chodzi o to, co masz w sercu i w głowie. Czy jesteś wystarczająco twardy? Czy naprawdę bardzo tego chcesz? Nie ma znacznie, czy masz dziesięć procent tkanki tłuszczowej czy więcej.
Jednak najbardziej rozbawił mnie ten fragment, który udowadniał, że często Shaq był wielkim przysłowiowym słoniem w składzie porcelany. "Shaquille O'Neal wiercił się niecierpliwie, podczas gdy Doc Rivers przedstawiał na tablicy plan gry. Próbował się skoncentrować, ale miał trudności z rozluźnieniem swojego wielkiego ciała.[...] Shaq rozejrzał się po szatni w poszukiwaniu jakichś ciężarków, żeby rozgrzać bicepsy. Nic nie znalazł. Rozejrzał się raz jeszcze i zauważył Mike'a Lonabardiego, drobniutkiego asystenta trenera Celtics.
- Hej, Mike, podejdź tutaj - szepnął.
- Co? - spytał Lanabardi.
- Pozwól, że cię podniosę. Zbliży się - odpowiedział Shaq.
Nie mówiąc nic więcej, chwycił zdumionego asystenta i uniósł go, po czym z powrotem skoncetrował uwagę na Riversie, na przemian podnosząc i opuszczając Lonabardiego płynnymi ruchami.
Kevin Garnett pochylił się i próbował zdusić chichot.
- Robiłem, co mogłem, żeby nie wybuchnąć śmiechem. Nie co dzień widuje się kolesia, który wyciska ciężary asystentem trenera - powiedział KG.
Rivers próbował dzielnie kontynuować, ale kiedy Shaq z kamienną twarzą wykorzystywał dorosłego faceta w roli sztangi, koledzy z drużyny nie wytrzymali i zaczęli się tarzać po podłodze ze śmiechu.
- Oj, Shaq - próbował protestować Rivers, ale w końcu sam się uśmiechnął. - Dobra, chłopaki, gramy.
- Nie martw się, trenerze. Jestem już całkiem wyluzowany - odpowiedział O'Neal, klepiąc Riversa po ramieniu.
Niesamowita książka o niesamowitym człowieku.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz