Tegoroczne play-off NBA
znakomicie odzwierciedlają jak ważną rolę w swoich zespołach odgrywają
doświadczeni zawodnicy. Często dość blado wyglądający w sezonie regularnym, co
sprawia, że większość kibiców zastanawia się, dlaczego nadal są w zespole.
Jednak w najważniejszej części sezonu okazuje się, że są nie do zastąpienia i
ich wkład okazuje się być bezcenny.
Pablo Prigioni (New York Knicks) 36 lat
Pablo miał okazje, w tym sezonie
zostać najstarszym debiutantem w historii NBA i szczerze powiedziawszy sam
wątpiłem w jego misje. Cel jaki został postawiony przed jeszcze wtedy 35
latkiem porównałbym właśnie do hitu kinowego – „Mission: Impossible”. Jednak
tym razem w główniej roli nie wystąpił przystojniak i gwiazda kina, czyli Tom
Cruise, ale wydawałoby się zwykły człowiek. Na pierwszy rzut oka Prigioni
niczym się nie wyróżniał. Był typowym mężczyzną w średnim wieku. Całkiem
możliwe, że jako jedyny z podstawowych zawodników Knicks mógł swobodnie, o
każdej porze dnia i nocy przemieszczać się po głównych ulicach Nowego Yorku nie
zauważony przez żadnego z fanów. Argentyńczyk był wielką gwiazdą w Europie, ale
nawet najwięksi zwolennicy jego talentu mieli obawy, czy nie za późno na NBA.
Jednakże wszechstronny rozgrywający kolejnymi dobrymi występami zamykał usta
wszystkim niedowiarkom. Do Stanów Zjednoczonych stawił się w rewelacyjnej
formie, co pokazuje jakim jest profesjonalistą. Wbrew wszystkim przeciwnością
szybko stał się zawodnikiem nawet występującym w pierwszej piątce. W pewnym
stopniu wygryzł ze składu legendę NBA, czyli Jasona Kidd’a. Lecz kulminacją
jego znakomitej dyspozycji są tegoroczne play-offs. Szczególnie dobrze radził
sobie w serii przeciwko Boston Celtics. New York Knicks na pewno nie pokonaliby
w szóstym meczu swoich rywali 88:80, gdyby nie wybitny występ 36-latka, który
zdobył w tym spotkaniu 14 punktów, 5 zbiórek i 3 asysty. Jego wkład w
upragniony awans Knicks jest nie oceniony. Prigioni jest również doskonałym
przykładem na to, że na NBA nigdy nie jest za późno i że ciężka praca oraz
wiara w marzenia się opłacają.
Kenyon Martin (New York Knicks) 35 lat
Klubowy kolega Pablo jest
kolejnym przykładem na to, że nigdy nie jest za późno na wielką koszykówkę.
Wybrany z pierwszym numerem w drafcie przez New Jersey Nets w 2000 roku
skrzydłowy, nigdy nie stał się mega gwiazdą tej ligi. Jednak przez wiele lat
udowadniał wszystkim, że jest niezwykłym walczakiem. Po przygodzie z koszykówką
w Chinach dostał ostatnią szansę na wielką koszykówkę w barwach New York Knicks
i jak się okazało ryzyko działaczy z rejonu tzn. „Wielkiego Jabłka” się
opłaciło. Martin znakomicie spłaca kredyt zaufania jakim go obdarzono. W takiej
formie widzieliśmy go ostatnio dobrych parę lat temu, kiedy jeszcze grał w
barwach Denver Nuggets, a co najważniejsze nie przysparza żadnych kłopotów poza
boiskowych, co było jego głównym problemem. 35-latek z meczu na mecz stał się
bardzo ważną postacią w rotacji trenera Mike Woodsona. W trzech ostatnich
spotkaniach przeciwko Indiana Pacers notuje średnio 10 punktów i 3,7 zbiórki.
Jednak jego wkład w grę Knicks nie odzwierciedlają statystyki, ponieważ Kenyon
mimo podeszłego wieku niesamowicie haruje na parkiecie dając wspaniały przykład
młodszym kolegom.
Derek Fisher (Oklahoma City Thunder) 38 lat
Derek Fisher już w poprzednim
sezonie miał okazję grać w barwach OKC. Jednak te rozgrywki rozpoczął w barwach
Dallas Mavericks, gdzie niezbyt dobrze się odnajdował i z otwartymi rękoma
przyjęli go z powrotem w Thunder, a on w Oklahomie miał spore szanse na kolejne
mistrzostwo. Jednakże przełomem dla niego stałą się kontuzja Russella
Westbrooka, ponieważ z marszu stał się podstawowym graczem w rotacji trenera
Scotta Brooksa. D-Fish wprowadza w nadal bardzo młodą drużynę Thunder ogromom doświadczenie
tak potrzebnego w fazie play-off. Mimo 38 lat na karku w dalszym ciągu potrafi
zdobywać niezwykle cenne punkty. Jego występy w pierwszej jak i w drugiej
rundzie bardzo pomagały utrzymywać się Thunder w grze. W jednym z meczów w
pierwszej rundzie zaliczył na swoim koncie, aż 19 punktów. Natomiast w
aktualnej serii przeciwko Memphis Grizzlies jest drugą siłą zespołu notując
średnio 9.5 punktu na mecz. Pomimo nieocenionego doświadczenia byłego gracza
m.in. Los Angeles Lakers mało kto się spodziewał, że potrafi aż tyle z siebie
wykrzesać, co sprawia, że Fisher nie powiedział jeszcze ostatniego słowa.
Jason Terry (Boston Celtics) 35 lat
Terry, który przed sezonem
postanowił przenieść się do ekipy weteranów jaką jest bez wątpienia drużyna
Boston Celtics, w której miał stać się czwartą, a może nawet trzecią opcją w
ataku, przez większość rozgrywek zdecydowanie zawodził. Były gracz Dallas
Mavericks w niczym nie przypominał zawodnika jeszcze z przed dwóch lat. Jednak
w fazie play-off jak na weterana przystało nie zawiódł. Mimo, iż Celtowie
odpadli już w pierwszej rundzie to Terry był jedną z wyróżniających się postaci
tego zespołu. Skazywana na szybkie odpadnięcie ekipa z Bostonu napsuła bardzo
dużo krwi swoim rywalom, czyli New York Knicks, a 35-latek miał w tym duży
udział. Jego występ w meczu numer cztery, który wygrali Celtics 97:90 tym samym
przedłużając serię, przejdzie do historii NBA. Popularny JET przez większość
meczu był niewidoczny, by w ostatniej kwarcie się przebudzić i doprowadzić do
dogrywki. W dodatkowy czasie gry praktycznie w pojedynkę zapewnił zwycięstwo
swojej drużynie zdobywając 9 punktów z 13 drużyny, a całe spotkanie kończąc z
dorobkiem 18 „oczek”. W sześciu meczach pierwszej rundy Terry notował
imponujące jak na weterana statystyki 12 punktów na mecz. Mimo odpadnięcia
Celtów wkład ich rzucającego obrońcy był na wagę złota, ponieważ dzięki niemu
nadal mieli szansę na awans.
Andre Miller (Denver Nuggets) 37 lat
Andre Miller był jednym z tych
dwóch zawodników Nuggets, którzy robili wszystko by ich zespół nie odpadał z
rywalizacji play-off. Oczywiście drugim był jego imiennik Andre Igoudala. Ekipa
z Denver do najważniejszego etapu sezonu przystępowała w roli faworyta do
awansu do finału Konferencji Zachodniej. Jednak presji związana z tym przerosła
większość zawodników i o ile dobra forma Igoudali nikogo nie dziwi to
rewelacyjna dyspozycja weterana już tak. Miller był bohaterem pierwszego meczu
przeciwko Golden State Warriors, w którym zdobył 28 punktów, 5 asyst oraz 3
zbiórki oraz ostatnim rzutem zapewniając zwycięstwo 97:95. Jednakże mimo
wygranej dyspozycja Nuggets pozostawała wiele do życzenia. Kolejne spotkania tylko i wyłącznie
przedłużały agonie trzeciej siły zachodu, a 37-letni rozgrywający nie wiele
mógł temu zarazić. Pomimo rewelacyjnej dyspozycji Andre musiał pogodzić się z
porażką. Jednak tegorocznymi występami udowodnił wszystkim, że nadal jest w
znakomitej dyspozycji i może być cennym wzmocnieniem każdej drużyny z ambicjami
mistrzowskimi.
Ray Allen (Miami Heat) 37
lat
Popularny Sugar Ray przed sezonem
przeszedł swego rodzaju metamorfozę, ponieważ z podstawowego zawodnika i
gwiazdy zespołu stał się weteranem, który musiał pogodzić się z rolą zawodnika
od zadań specjalnych. Mimo lepszej oferty Celtics postanowił poszukać drugiego
mistrzostwa w barwach aktualnych mistrzów NBA. Pomimo, że jego rola miała być
znacznie mniejsza doskonale sobie poradził z zadaniem postawionym przed nim.
Allen mimo 37 lat nie stracił swojej rewelacyjnej skuteczności zza linii
trzypunktowe, co sprawia, że doskonale rozciąga obronę swoich rywali dając
więcej miejsca swoim kolegom z drużyny. W barwach Heat gra znacznie mniej, co
jednak nie przeszkadza mu notować bardzo dobre występy. Rewelacyjne zastępował
w pierwszej rundzie będącego w gorszej dyspozycji Wade’a notując w czterech
meczach średnie na poziomie: 16.5 punktu, 4.3 zbiórki i 2.3 asysty. Patrząc na
to, że aktualny sezon jest jego szesnastym doskonale można zauważyć jak ważnym
elementem układanki ekipy z Florydy jest Ray. Ogrom jego doświadczenia w
kluczowych momentach sezonu jest nieocenionym atutem Heat. Allen ma bardzo duże
szanse na sięgnięcie po drugi pierścień mistrzowski w swojej karierze i to nie
w roli głębokiego rezerwowego, ale mimo podeszłego wieku w roli kluczowego
zawodnika swojego zespołu. Były zawodnik Boston Celtics to idealny przykład na
to, że weterani zawsze będą niezwykle cennym
oraz poszukiwanym towarem na rynku wolnych agentów. Żaden zespół chcący coś
osiągnąć w fazie play-off NBA nie zyska tego bez odpowiedniego wsparcia
doświadczonych zawodników, których wkład jest na wagę złota.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz