środa, 15 maja 2013

Weterani na wagę złota!



Tegoroczne play-off NBA znakomicie odzwierciedlają jak ważną rolę w swoich zespołach odgrywają doświadczeni zawodnicy. Często dość blado wyglądający w sezonie regularnym, co sprawia, że większość kibiców zastanawia się, dlaczego nadal są w zespole. Jednak w najważniejszej części sezonu okazuje się, że są nie do zastąpienia i ich wkład okazuje się być bezcenny.

Pablo Prigioni (New York Knicks) 36 lat

Pablo miał okazje, w tym sezonie zostać najstarszym debiutantem w historii NBA i szczerze powiedziawszy sam wątpiłem w jego misje. Cel jaki został postawiony przed jeszcze wtedy 35 latkiem porównałbym właśnie do hitu kinowego – „Mission: Impossible”. Jednak tym razem w główniej roli nie wystąpił przystojniak i gwiazda kina, czyli Tom Cruise, ale wydawałoby się zwykły człowiek. Na pierwszy rzut oka Prigioni niczym się nie wyróżniał. Był typowym mężczyzną w średnim wieku. Całkiem możliwe, że jako jedyny z podstawowych zawodników Knicks mógł swobodnie, o każdej porze dnia i nocy przemieszczać się po głównych ulicach Nowego Yorku nie zauważony przez żadnego z fanów. Argentyńczyk był wielką gwiazdą w Europie, ale nawet najwięksi zwolennicy jego talentu mieli obawy, czy nie za późno na NBA. Jednakże wszechstronny rozgrywający kolejnymi dobrymi występami zamykał usta wszystkim niedowiarkom. Do Stanów Zjednoczonych stawił się w rewelacyjnej formie, co pokazuje jakim jest profesjonalistą. Wbrew wszystkim przeciwnością szybko stał się zawodnikiem nawet występującym w pierwszej piątce. W pewnym stopniu wygryzł ze składu legendę NBA, czyli Jasona Kidd’a. Lecz kulminacją jego znakomitej dyspozycji są tegoroczne play-offs. Szczególnie dobrze radził sobie w serii przeciwko Boston Celtics. New York Knicks na pewno nie pokonaliby w szóstym meczu swoich rywali 88:80, gdyby nie wybitny występ 36-latka, który zdobył w tym spotkaniu 14 punktów, 5 zbiórek i 3 asysty. Jego wkład w upragniony awans Knicks jest nie oceniony. Prigioni jest również doskonałym przykładem na to, że na NBA nigdy nie jest za późno i że ciężka praca oraz wiara w marzenia się opłacają.


Kenyon Martin (New York Knicks) 35 lat

Klubowy kolega Pablo jest kolejnym przykładem na to, że nigdy nie jest za późno na wielką koszykówkę. Wybrany z pierwszym numerem w drafcie przez New Jersey Nets w 2000 roku skrzydłowy, nigdy nie stał się mega gwiazdą tej ligi. Jednak przez wiele lat udowadniał wszystkim, że jest niezwykłym walczakiem. Po przygodzie z koszykówką w Chinach dostał ostatnią szansę na wielką koszykówkę w barwach New York Knicks i jak się okazało ryzyko działaczy z rejonu tzn. „Wielkiego Jabłka” się opłaciło. Martin znakomicie spłaca kredyt zaufania jakim go obdarzono. W takiej formie widzieliśmy go ostatnio dobrych parę lat temu, kiedy jeszcze grał w barwach Denver Nuggets, a co najważniejsze nie przysparza żadnych kłopotów poza boiskowych, co było jego głównym problemem. 35-latek z meczu na mecz stał się bardzo ważną postacią w rotacji trenera Mike Woodsona. W trzech ostatnich spotkaniach przeciwko Indiana Pacers notuje średnio 10 punktów i 3,7 zbiórki. Jednak jego wkład w grę Knicks nie odzwierciedlają statystyki, ponieważ Kenyon mimo podeszłego wieku niesamowicie haruje na parkiecie dając wspaniały przykład młodszym kolegom.


Derek Fisher (Oklahoma City Thunder) 38 lat

Derek Fisher już w poprzednim sezonie miał okazję grać w barwach OKC. Jednak te rozgrywki rozpoczął w barwach Dallas Mavericks, gdzie niezbyt dobrze się odnajdował i z otwartymi rękoma przyjęli go z powrotem w Thunder, a on w Oklahomie miał spore szanse na kolejne mistrzostwo. Jednakże przełomem dla niego stałą się kontuzja Russella Westbrooka, ponieważ z marszu stał się podstawowym graczem w rotacji trenera Scotta Brooksa. D-Fish wprowadza w nadal bardzo młodą drużynę Thunder ogromom doświadczenie tak potrzebnego w fazie play-off. Mimo 38 lat na karku w dalszym ciągu potrafi zdobywać niezwykle cenne punkty. Jego występy w pierwszej jak i w drugiej rundzie bardzo pomagały utrzymywać się Thunder w grze. W jednym z meczów w pierwszej rundzie zaliczył na swoim koncie, aż 19 punktów. Natomiast w aktualnej serii przeciwko Memphis Grizzlies jest drugą siłą zespołu notując średnio 9.5 punktu na mecz. Pomimo nieocenionego doświadczenia byłego gracza m.in. Los Angeles Lakers mało kto się spodziewał, że potrafi aż tyle z siebie wykrzesać, co sprawia, że Fisher nie powiedział jeszcze ostatniego słowa.


Jason Terry (Boston Celtics) 35 lat

Terry, który przed sezonem postanowił przenieść się do ekipy weteranów jaką jest bez wątpienia drużyna Boston Celtics, w której miał stać się czwartą, a może nawet trzecią opcją w ataku, przez większość rozgrywek zdecydowanie zawodził. Były gracz Dallas Mavericks w niczym nie przypominał zawodnika jeszcze z przed dwóch lat. Jednak w fazie play-off jak na weterana przystało nie zawiódł. Mimo, iż Celtowie odpadli już w pierwszej rundzie to Terry był jedną z wyróżniających się postaci tego zespołu. Skazywana na szybkie odpadnięcie ekipa z Bostonu napsuła bardzo dużo krwi swoim rywalom, czyli New York Knicks, a 35-latek miał w tym duży udział. Jego występ w meczu numer cztery, który wygrali Celtics 97:90 tym samym przedłużając serię, przejdzie do historii NBA. Popularny JET przez większość meczu był niewidoczny, by w ostatniej kwarcie się przebudzić i doprowadzić do dogrywki. W dodatkowy czasie gry praktycznie w pojedynkę zapewnił zwycięstwo swojej drużynie zdobywając 9 punktów z 13 drużyny, a całe spotkanie kończąc z dorobkiem 18 „oczek”. W sześciu meczach pierwszej rundy Terry notował imponujące jak na weterana statystyki 12 punktów na mecz. Mimo odpadnięcia Celtów wkład ich rzucającego obrońcy był na wagę złota, ponieważ dzięki niemu nadal mieli szansę na awans.


Andre Miller (Denver Nuggets) 37 lat

Andre Miller był jednym z tych dwóch zawodników Nuggets, którzy robili wszystko by ich zespół nie odpadał z rywalizacji play-off. Oczywiście drugim był jego imiennik Andre Igoudala. Ekipa z Denver do najważniejszego etapu sezonu przystępowała w roli faworyta do awansu do finału Konferencji Zachodniej. Jednak presji związana z tym przerosła większość zawodników i o ile dobra forma Igoudali nikogo nie dziwi to rewelacyjna dyspozycja weterana już tak. Miller był bohaterem pierwszego meczu przeciwko Golden State Warriors, w którym zdobył 28 punktów, 5 asyst oraz 3 zbiórki oraz ostatnim rzutem zapewniając zwycięstwo 97:95. Jednakże mimo wygranej dyspozycja Nuggets pozostawała wiele do życzenia.  Kolejne spotkania tylko i wyłącznie przedłużały agonie trzeciej siły zachodu, a 37-letni rozgrywający nie wiele mógł temu zarazić. Pomimo rewelacyjnej dyspozycji Andre musiał pogodzić się z porażką. Jednak tegorocznymi występami udowodnił wszystkim, że nadal jest w znakomitej dyspozycji i może być cennym wzmocnieniem każdej drużyny z ambicjami mistrzowskimi.



Ray Allen (Miami Heat) 37 lat

Popularny Sugar Ray przed sezonem przeszedł swego rodzaju metamorfozę, ponieważ z podstawowego zawodnika i gwiazdy zespołu stał się weteranem, który musiał pogodzić się z rolą zawodnika od zadań specjalnych. Mimo lepszej oferty Celtics postanowił poszukać drugiego mistrzostwa w barwach aktualnych mistrzów NBA. Pomimo, że jego rola miała być znacznie mniejsza doskonale sobie poradził z zadaniem postawionym przed nim. Allen mimo 37 lat nie stracił swojej rewelacyjnej skuteczności zza linii trzypunktowe, co sprawia, że doskonale rozciąga obronę swoich rywali dając więcej miejsca swoim kolegom z drużyny. W barwach Heat gra znacznie mniej, co jednak nie przeszkadza mu notować bardzo dobre występy. Rewelacyjne zastępował w pierwszej rundzie będącego w gorszej dyspozycji Wade’a notując w czterech meczach średnie na poziomie: 16.5 punktu, 4.3 zbiórki i 2.3 asysty. Patrząc na to, że aktualny sezon jest jego szesnastym doskonale można zauważyć jak ważnym elementem układanki ekipy z Florydy jest Ray. Ogrom jego doświadczenia w kluczowych momentach sezonu jest nieocenionym atutem Heat. Allen ma bardzo duże szanse na sięgnięcie po drugi pierścień mistrzowski w swojej karierze i to nie w roli głębokiego rezerwowego, ale mimo podeszłego wieku w roli kluczowego zawodnika swojego zespołu. Były zawodnik Boston Celtics to idealny przykład na to, że weterani zawsze będą niezwykle cennym  oraz poszukiwanym towarem na rynku wolnych agentów. Żaden zespół chcący coś osiągnąć w fazie play-off NBA nie zyska tego bez odpowiedniego wsparcia doświadczonych zawodników, których wkład jest na wagę złota.  
         

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz