Wszystkie portale koszykarskie w
Polsce i nie tylko wczoraj z wielkim zadowoleniem informowały o tym, że nowym
szkoleniowcem Śląska Wrocław został Milivoje
Lazić. I czy tylko ja jestem jedyną osobą, która ma dość przesadzonej bałkańskiej
myśli trenerskiej w naszym kraju? W sumie to raczej mógł powiedzieć, że myśli
serbskiej, ponieważ jest on piątym przedstawicielem warsztatu szkoleniowego z
tego kraju w PLK.
Awans do ekstraklasy dala ekipy z Dolnego Śląska
wywalczył duet: Jarzy Chudeusz i Tomasz Jankowski, którzy wręcz
całkowicie zdominowali 1 ligę, znakomicie prowadząc swoich podopiecznych.
Oczywiście Śląsk miał zdecydowanie najsilniejszy skład, jednak to nie jest
gwarancją sukcesu. Dlaczego działaczy najbardziej utytułowanego klubu w naszym
kraju nie było stać na odrobinę odwagi i nie postanowili pozostawić parę Chudeusz –
Jankowski? Przecież ryzyko było naprawdę znikome, ponieważ zarówno jeden pan
jak i drugi posiada już doświadczenie w prowadzeniu drużyny w najwyższej klasie
rozgrywkowej. Jednakże wygodniej zatrudnić niedoświadczonego trenera z Bałkanów.
Lazić mimo swojej siwej czupryny ma 35 –lat i nie posiada praktycznie żadnego doświadczenie
na stanowisku pierwszego trenera. Wszem i wobec podkreślane jest, że przez kila
miesięcy był asystentem Svetslava
Pesicia, ale gdy on odszedł i Lazić przejął stanowisko pierwszego trenera
został zwolniony po DWÓCH meczach! Moim zdaniem większym ryzykiem jest
postawienie na Serba, niż na duet Chudeusz – Jankowski, którzy już doskonale
znają Polskie realia.
Najlepszym przykładem jak wielką
i niezrozumiałą niechęć do naszych rodzimych trenerów mają działacze klubów PLK
jest koniec sezonu 2011/12. Andrzej
Adamek w takcie sezonu przejął drużynę Asseco po Tomasie Pacesasie i pomimo problemów zdobył mistrzostwo Polski.
Jednak od kolejnego sezonu postawiono na Kestutisa
Kemzure. Przykładów takich jest mnóstwo w historii naszej kochanej ligi.
Niestety, ale statystyka jest
bezlitosna:
Stelmet Zielona Góra – Mihailo Uvalin
– Serbia
PGE Turów Zgorzelec – Midrag Rajković
– Serbia
AZS Koszalin – Zoran Svetenović –
Serbia
Anwil Włocławek – Milja Bogicević
– Serbia
Trefl Sopot – Darius Maskoliunas –
Litwa
Asseco Gdynia – David Dedek – Słowenia
Enegra Czarni Słupsk – Andrej Urlep
– Słowenia
Polpharma Starogard Gdański –
Mindaugas Budzinauskas – Litwa
Rosa Radom – Wojciech Kamiński
Kotwica Kołobrzeg – Dariusz Szczubiał
Jezioro Tarnobrzeg – Leszek Marzec
Działacze klubów PLK muszą w
końcu zrozumieć, że zagraniczny to nie zawsze dobry. Oczywiście jak najbardziej
jestem zwolennikiem takich trenerów jak: Urlep, Dedek, czy ostatnio Maskoliunas,
ponieważ wszyscy oni przez wiele lat byli związani z ekstraklasą. Reszta raczej
ma słabe, albo przeciętne pojęcie o warunkach koszykarskich jakie panują w
naszym kraju. Przyjazd do Polski jest dla nich okazją zarobienia łatwych
pieniędzy i możliwością wypromowania własnej osoby. Nie będą stawiać na naszą
młodzież, bo nie muszą. W żadnym z tych klubów nie ma wieloletniego systemu
szkolenia, który pozwalałby na wprowadzenie młodych talentów, których na co
dzień może obserwować pierwszy trener. Wydaje się, że światełkiem w tunelu jest
to, że ich asystentami są Polacy. Jednak, czy mają się od kogo uczyć? Raczej w
to wątpię. Nawet jeden z trenerów, którego osobiście bardzo szanuję – Jacek Winnicki wolał wybrać, bądź był
do tego zmuszony karierę w PLKK. Nie lepiej sytuacja wygląda z naszą kadrą
narodowa, ale to raczej temat na osobny felieton. Większość ludzi związanych z
koszykówką uważa, że mamy po prostu słabych trenerów, ale wcale tak nie jest.
Ja sam mógłbym wymienić kilka nazwisk szkoleniowców, którzy z pewnością
poradziliby sobie w PLK. Jednak żaden z nich nie dostał odpowiedniej szansy i
są zmuszeni prowadzić zespoły w 1, 2 lidze, czy kadry młodzieżowe. Przy
odpowiednich warunkach większość z nich zdołałaby osiągnąć sukces.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz