piątek, 3 stycznia 2014

On nie ściąga gwiazd, on je tworzy!

Na parkietach NBA od kilku sezonów można zaobserwować pewnego rodzaju zmianę pokoleniową. Szczególnie można to zauważyć na ławkach trenerskich. Na przedwczesne emerytury wysłani zostali już: Phil Jackson, Jerry Sloan, czy ostatnio George Karl. Natomiast pierwsze szlify na zawodowych parkietach zbierają m.in. : Brad Stevens, Jeff Hornacek, Brian Shaw oraz Jason Kidd. Jednak ten tekst nie będzie poświęcony trenerskiej młodzieży, a trenerowi, który doskonale łączy starą szkołę z nowoczesnym szkoleniem.

Gregg Popovich, bo o nim oczywiście mowa, to trener, którego szczególnie cenie, jeśli chodzi o parkiety NBA. Wielu fanów najlepszej ligi na świecie uważa, że ekipa Spurs jest jedną z tych, której po prostu się nie da oglądać. Oczywiście jeśli jesteście weekendowymi sympatykami NBA, to nie dziwie się, że ich unikacie. Jednak dla ludzi związanych z koszykówką przez większość swojego życia gra ekipy z Teksasu jest czymś z innej planety. Prawdziwym basketem dla koneserów, którzy mogą delektować się każdą minutą gry Ostróg.

Popovich jest Amerykaninem serbskiego pochodzenia, który ukończył Akademię Sił Powietrznych Stanów Zjednoczonych na kierunku rusycystki (stąd podejrzenia, że był agentem i szpiegiem CIA) oraz Uniwersytetu w Denver na kierunku wychowanie fizyczne. W swojej karierze pobierał nauki m.in. od : Larry Browna, Dona Nelosona oraz Georga Karla, którego był asystentem w 2002 roku podczas mistrzostw świata. Zważywszy na to co przez większość swojej kariery osiągnął, śmiało można przyznać, że zdecydowanie przerósł swoich nauczycieli. Jednak mi osobiście Pop imponuje tym, że nigdy nie pozyskiwał gwiazd, a sam je tworzył. Zawsze wiedział jakiego zawodnika potrzebuje, a z przeciętnych graczy potrafił robić koszykarzy dużego formatu.

Swój zespół prowadzi twarda ręką, ale jego zawodnicy doskonale wiedzą czego od nich wymaga. Mi osobiście Popovich imponuje tym, że przez tyle lat praktycznie do perfekcji udoskonalił poszukiwanie zawodników na wolnym rynku. Dobrze wie jakiego gracza potrzebuje. Takiego znajduje i to jeszcze za niewielką cenę. Przejrzałem wszystkie składy Spurs na przestrzeni 18-letniego panowania Generała i z pełną świadomością mogę przyznać, że jest mistrzem w znajdowaniu koszykarskich klonów swoich schodzących gwiazd.

Rozpoczęło się dość dawno, ponieważ od samego Tima Dunaca, który już w pierwszym sezonie pobierał nauki od starszego kolegi z zespołu - Davida Robinsona. Patrząc na karierę obu panów widać, że uczeń przerósł mistrza oraz doskonale prowadził swoją drużynę do kolejnych sukcesów. A samego Popovicha wykreował na jednego z najlepszych trenerów NBA. Podobnie było z Brucem Bowenem, którego Pop wyciągnął z Europy. Specjalistę od defensywy oraz rzutów trzypunktowych zastąpił Kawhi Leonardem, który już teraz jest jednym z najlepszych obrońców NBA oraz lepszą, bo bardziej fizyczną wersją Bowena. Identycznie było z zastąpieniem Raso Nesterovića oraz Fabricio Oberto, których zastąpiła lepsza wersja, czyli Tiago Splitter. Gregg nie zwalniał tempa i z kolejnymi sezonami znajdował coraz to lepsze perełki, udoskonalając swoją maszynkę do zwycięstw.

Niechciani i uważani za mocno przeciętnych: Danny Green oraz Gary Neal odnaleźli swój nowy dom w San Antonio. Popovich doskonale potrafił wyodrębnić ich mocne strony, zasłaniając tym samym ich wady w defensywie, czy grze na koźle. A dyspozycja Greena w ostatnich finałach mówi sama za siebie jakim doskonałym fachowcem jest jego trener.

W tym sezonie natomiast wykluły się kolejne klony. Patty Mills już teraz bardzo dobrze zastępuje super gwiazdę Ostróg – Tony Parkera, a z kolejnymi minutami spędzonymi na parkiecie przez Australijczyka powinno być tylko lepiej. Jednak najlepszym przykładem jak wielkim trenerem jest Pop, jest dyspozycja Marco Belinellego. Włoch praktycznie od razy odnalazł się w skomplikowanej taktyce Spurs. A ja osobiście muszę się przyznać, że wielokrotnie już w tym sezonie myliłem go z Manu Ginobili. W swojej grze łudząco przypomina starszego kolegę z zespołu i z pewnością w przyszłości będzie pełnił równie dużą rolę w zespole, co Argentyńczyk.

Sukcesy same stoją za Popovichem i nie ma wątpliwości, że jest on jednym z najwybitniejszych trenerów w historii NBA, ale jako jeden z niewielu w historii ma rzadką umiejętność odnajdywania właściwych zawodników za stosunkowo niewielką cenę. On nie ściąga gwiazd, on je tworzy!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz