Na parkietach NBA od kilku
sezonów można zaobserwować pewnego rodzaju zmianę pokoleniową. Szczególnie
można to zauważyć na ławkach trenerskich. Na przedwczesne emerytury wysłani
zostali już: Phil Jackson, Jerry Sloan, czy ostatnio George Karl. Natomiast
pierwsze szlify na zawodowych parkietach zbierają m.in. : Brad Stevens, Jeff
Hornacek, Brian Shaw oraz Jason Kidd. Jednak ten tekst nie będzie poświęcony
trenerskiej młodzieży, a trenerowi, który doskonale łączy starą szkołę z
nowoczesnym szkoleniem.
Gregg Popovich, bo o nim
oczywiście mowa, to trener, którego szczególnie cenie, jeśli chodzi o parkiety
NBA. Wielu fanów najlepszej ligi na świecie uważa, że ekipa Spurs jest jedną z
tych, której po prostu się nie da oglądać. Oczywiście jeśli jesteście weekendowymi
sympatykami NBA, to nie dziwie się, że ich unikacie. Jednak dla ludzi
związanych z koszykówką przez większość swojego życia gra ekipy z Teksasu jest
czymś z innej planety. Prawdziwym basketem dla koneserów, którzy mogą
delektować się każdą minutą gry Ostróg.
Popovich jest Amerykaninem
serbskiego pochodzenia, który ukończył Akademię Sił Powietrznych Stanów
Zjednoczonych na kierunku rusycystki (stąd podejrzenia, że był agentem i
szpiegiem CIA) oraz Uniwersytetu w Denver na kierunku wychowanie fizyczne. W
swojej karierze pobierał nauki m.in. od : Larry Browna, Dona Nelosona oraz
Georga Karla, którego był asystentem w 2002 roku podczas mistrzostw świata.
Zważywszy na to co przez większość swojej kariery osiągnął, śmiało można
przyznać, że zdecydowanie przerósł swoich nauczycieli. Jednak mi osobiście Pop
imponuje tym, że nigdy nie pozyskiwał gwiazd, a sam je tworzył. Zawsze wiedział
jakiego zawodnika potrzebuje, a z przeciętnych graczy potrafił robić koszykarzy
dużego formatu.
Swój zespół prowadzi twarda ręką,
ale jego zawodnicy doskonale wiedzą czego od nich wymaga. Mi osobiście Popovich
imponuje tym, że przez tyle lat praktycznie do perfekcji udoskonalił
poszukiwanie zawodników na wolnym rynku. Dobrze wie jakiego gracza potrzebuje.
Takiego znajduje i to jeszcze za niewielką cenę. Przejrzałem wszystkie składy
Spurs na przestrzeni 18-letniego panowania Generała i z pełną świadomością mogę
przyznać, że jest mistrzem w znajdowaniu koszykarskich klonów swoich
schodzących gwiazd.
Rozpoczęło się dość dawno,
ponieważ od samego Tima Dunaca, który już w pierwszym sezonie pobierał nauki od
starszego kolegi z zespołu - Davida Robinsona. Patrząc na karierę obu panów
widać, że uczeń przerósł mistrza oraz doskonale prowadził swoją drużynę do
kolejnych sukcesów. A samego Popovicha wykreował na jednego z najlepszych
trenerów NBA. Podobnie było z Brucem Bowenem, którego Pop wyciągnął z Europy.
Specjalistę od defensywy oraz rzutów trzypunktowych zastąpił Kawhi Leonardem,
który już teraz jest jednym z najlepszych obrońców NBA oraz lepszą, bo bardziej
fizyczną wersją Bowena. Identycznie było z zastąpieniem Raso Nesterovića oraz
Fabricio Oberto, których zastąpiła lepsza wersja, czyli Tiago Splitter. Gregg
nie zwalniał tempa i z kolejnymi sezonami znajdował coraz to lepsze perełki,
udoskonalając swoją maszynkę do zwycięstw.
Niechciani i uważani za mocno przeciętnych:
Danny Green oraz Gary Neal odnaleźli swój nowy dom w San Antonio. Popovich
doskonale potrafił wyodrębnić ich mocne strony, zasłaniając tym samym ich wady
w defensywie, czy grze na koźle. A dyspozycja Greena w ostatnich finałach mówi
sama za siebie jakim doskonałym fachowcem jest jego trener.
W tym sezonie natomiast wykluły
się kolejne klony. Patty Mills już teraz bardzo dobrze zastępuje super gwiazdę
Ostróg – Tony Parkera, a z kolejnymi minutami spędzonymi na parkiecie przez
Australijczyka powinno być tylko lepiej. Jednak najlepszym przykładem jak
wielkim trenerem jest Pop, jest dyspozycja Marco Belinellego. Włoch praktycznie
od razy odnalazł się w skomplikowanej taktyce Spurs. A ja osobiście muszę się
przyznać, że wielokrotnie już w tym sezonie myliłem go z Manu Ginobili. W
swojej grze łudząco przypomina starszego kolegę z zespołu i z pewnością w
przyszłości będzie pełnił równie dużą rolę w zespole, co Argentyńczyk.
Sukcesy same stoją za Popovichem i
nie ma wątpliwości, że jest on jednym z najwybitniejszych trenerów w historii
NBA, ale jako jeden z niewielu w historii ma rzadką umiejętność odnajdywania
właściwych zawodników za stosunkowo niewielką cenę. On nie ściąga gwiazd, on je
tworzy!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz