poniedziałek, 27 stycznia 2014

Real Madryt gotowy na NBA?

Od kilku miesięcy władzę nad NBA nieoficjalnie sprawuje Adam Silver, który już 1 lutego na stanowisku komisarza ligi ma zastąpić Davida Sterna. Jednym z pierwszych dużych ruchów nowego sternika najlepszej ligi na świecie ma być problem systemu rozgrywek. A głównie chodzi o rolę Konferencji i Dywizji, w których występują zespoły. System bez wątpienia jest przestarzały i przydałaby się mała modyfikacja. Jednak sam Silver przyznał, że w grę wchodzi nawet zupełnie inny pomysł. Pomysł Konferencji, czy Dywizji Europejskiej jak dotąd był dość odległym i pewnie nadal jest zbyt ambitnym pomysłem. Jednak formę jaką prezentuje jeden z zespołów występujących na Starym Kontynencie sprawia, że nie jest to aż tak odległe marzenie.

Real Madryt w tym sezonie udowadnia wszystkich wokół, że poziom ich rodzimej liga, a nawet Euroligi jest zbyt niski, dla ich obecnej formy. Królewscy od początku nowych rozgrywek prezentują się wręcz fenomenalnie, odprawiając z kwitkiem kolejnych rywali. Ich dotychczasowa dyspozycja pokazuje, że już teraz prawdopodobnie przyzwoicie prezentowali, by się na parkietach NBA. Może nie od razu awansowaliby do fazy play-off, ale na pewno nie byliby przysłowiowym – „chłopcem do bicia”. Mimo czwartkowej porażki w Moskwie przeciwko CSKA to statystyki klubu ze stolicy Hiszpanii prezentują się fenomenalnie. Do wczoraj nie przegrali oni od 29 spotkań!!! Mistrz Hiszpanii w Lidze Endesa (ACB) jest niepokonany od 17. kolejek średnio pokonując swoich przeciwników różnicą 18 punktów. W każdym meczu rzucają średnio 87 punktów, tracąc ledwie 69 punktów. A warto zauważyć, że ACB jest jedną, jak nie najsilniejszą ligą w Europie. Realowi znacznie lepiej wiedzie się w Eurolidze. W koszykarskiej Lidze Mistrzów w fazie grupowej pokonywali swoich rywali średnią różnicą 24 punktów. Zdobywając prawie 90 punktów na mecz, a tracąc 65 punktów. Statystyki te muszą robić wrażenie oraz doskonale pokazują, że prezentują wręcz galaktyczną koszykówkę. Jaki jest sekret ich kolejnych sukcesów?

Przede wszystkim trener. Od 2011 roku szkoleniowcem Realu jest Pablo Laso. W przeszłości był całkiem niezłym rozgrywającym, a jako trener nigdy nic wielkiego nie osiągnął. Jego zatrudnienie w Madrycie było sporym zaskoczeniem. Jednak sam Laso nie zaważając na przeciwności systematycznie ulepszał swój zespół. A obecne sukcesy drużyny, są głównie jego zasługą.

Jednak bez wątpienia ich największą siłą jest wyrównany i zbilansowany skład. Włodarze klubu wraz z trenerem systematycznie oraz bardzo rozsądnie go wzmacniali. Za nowymi zawodnikami szły również większe sukcesy, od zeszłorocznego finału Euroligi, który niestety przegrali. Ale była to jedna z nielicznych  porażek w zeszłym sezonie. A samo dojście do wielkiego finały jest już sporym sukcesem. Mimo wszystko warto jeszcze raz obejrzeć ten mecz, ponieważ w tych rozgrywkach koszykarskiej Ligi Mistrzów możemy już nie ujrzeć przegranej Królewskich.

W końcu swoje miejsce na koszykarskiej mapie odnalazł Sergio Rodriguez, który przeżywa drugą młodość w Madrycie. W barwach Realu prezentuje niezwykły poziom, jak na warunki Europy. W takiej formie z powodzeniem mógłby być jednym z czołowych rozgrywających w NBA. Rodriguez większość meczów rozpoczyna w roli rezerwowego. Pomimo to jest głównym kandydatem do nagrody MVP Ligi Endensa oraz jednym z kandydatów do tej samej nagrody w Eurolidze. Po odejściu Ante Tomića do FC Barcelony, w pełni skrzydła mógł rozwinąć Nikola Mirotić. Pochodzący z Bałkanów Hiszpan jest prawdziwym objawieniem tego sezonu i wyrasta na prawdziwego lidera Realu. Mirotić to idealny przykład nowoczesnego podkoszowego. Mimo swojego wzrostu jest niezwykle mobilnym zawodnikiem, który dysponuje bardzo dobrym rzutem zarówno z dystansu, jak i półdystansu. Już teraz mocno zabiegają o niego włodarze Chicago Bulls, którzy wybrali go w drafcie w 2011 roku (23 nr.). W USA porównywany jest nawet do Pau Gasola.  

Jednak Rodriguez i Mirotić to nie wszystko. Warto pamiętać, że barw Realu bronią tacy doskonali zawodnicy jak: Rudy Fernandez, Sergio Llull, czy też Amerykanie: Jaycee Carroll, Marcus Slaughter, Termmell Darden oraz Dantaye Draper. A przed sezonem wzmocnił ich jeden z najlepszych centrów na Startym Kontynencie, czyli Grek – Ioannis Bourousis. Wręcz doskonałą całość uzupełnia chodząca legenda Królewskich – Felipe Reyes, który ostatnio mocno dał się we znaki Maciejowi Lampe, przy okazji Gran Derbi.

Gra Realu Madryt w tym sezonie jest czymś wyjątkowy. Odprawiają z kwitkiem kolejnych rywali, udowadniając tym samym, że konferencja, bądź dywizja NBA po za granicami Stanów Zjednoczonym ma sens, a sama liga bardzo, by na tym zyskała. Jednak jak na razie jest to bardzo odległe marzenie…a szkoda!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz