Od kilku miesięcy władzę nad NBA
nieoficjalnie sprawuje Adam Silver, który już 1 lutego na stanowisku komisarza
ligi ma zastąpić Davida Sterna. Jednym z pierwszych dużych ruchów nowego
sternika najlepszej ligi na świecie ma być problem systemu rozgrywek. A głównie
chodzi o rolę Konferencji i Dywizji, w których występują zespoły. System bez
wątpienia jest przestarzały i przydałaby się mała modyfikacja. Jednak sam
Silver przyznał, że w grę wchodzi nawet zupełnie inny pomysł. Pomysł
Konferencji, czy Dywizji Europejskiej jak dotąd był dość odległym i pewnie
nadal jest zbyt ambitnym pomysłem. Jednak formę jaką prezentuje jeden z
zespołów występujących na Starym Kontynencie sprawia, że nie jest to aż tak
odległe marzenie.
Real Madryt w tym sezonie
udowadnia wszystkich wokół, że poziom ich rodzimej liga, a nawet Euroligi jest
zbyt niski, dla ich obecnej formy. Królewscy od początku nowych rozgrywek
prezentują się wręcz fenomenalnie, odprawiając z kwitkiem kolejnych rywali. Ich
dotychczasowa dyspozycja pokazuje, że już teraz prawdopodobnie przyzwoicie
prezentowali, by się na parkietach NBA. Może nie od razu awansowaliby do fazy
play-off, ale na pewno nie byliby przysłowiowym – „chłopcem do bicia”. Mimo czwartkowej
porażki w Moskwie przeciwko CSKA to statystyki klubu ze stolicy Hiszpanii
prezentują się fenomenalnie. Do wczoraj nie przegrali oni od 29 spotkań!!!
Mistrz Hiszpanii w Lidze Endesa (ACB) jest niepokonany od 17. kolejek średnio
pokonując swoich przeciwników różnicą 18 punktów. W każdym meczu rzucają
średnio 87 punktów, tracąc ledwie 69 punktów. A warto zauważyć, że ACB jest
jedną, jak nie najsilniejszą ligą w Europie. Realowi znacznie lepiej wiedzie
się w Eurolidze. W koszykarskiej Lidze Mistrzów w fazie grupowej pokonywali
swoich rywali średnią różnicą 24 punktów. Zdobywając prawie 90 punktów na mecz,
a tracąc 65 punktów. Statystyki te muszą robić wrażenie oraz doskonale
pokazują, że prezentują wręcz galaktyczną koszykówkę. Jaki jest sekret ich
kolejnych sukcesów?
Przede wszystkim trener. Od 2011
roku szkoleniowcem Realu jest Pablo Laso. W przeszłości był całkiem niezłym
rozgrywającym, a jako trener nigdy nic wielkiego nie osiągnął. Jego
zatrudnienie w Madrycie było sporym zaskoczeniem. Jednak sam Laso nie zaważając
na przeciwności systematycznie ulepszał swój zespół. A obecne sukcesy drużyny,
są głównie jego zasługą.
Jednak bez wątpienia ich
największą siłą jest wyrównany i zbilansowany skład. Włodarze klubu wraz z
trenerem systematycznie oraz bardzo rozsądnie go wzmacniali. Za nowymi
zawodnikami szły również większe sukcesy, od zeszłorocznego finału Euroligi,
który niestety przegrali. Ale była to jedna z nielicznych porażek w zeszłym sezonie. A samo dojście do
wielkiego finały jest już sporym sukcesem. Mimo wszystko warto jeszcze raz
obejrzeć ten mecz, ponieważ w tych rozgrywkach koszykarskiej Ligi Mistrzów
możemy już nie ujrzeć przegranej Królewskich.
W końcu swoje miejsce na
koszykarskiej mapie odnalazł Sergio Rodriguez, który przeżywa drugą młodość w
Madrycie. W barwach Realu prezentuje niezwykły poziom, jak na warunki Europy. W
takiej formie z powodzeniem mógłby być jednym z czołowych rozgrywających w NBA.
Rodriguez większość meczów rozpoczyna w roli rezerwowego. Pomimo to jest
głównym kandydatem do nagrody MVP Ligi Endensa oraz jednym z kandydatów do tej
samej nagrody w Eurolidze. Po odejściu Ante Tomića do FC Barcelony, w pełni
skrzydła mógł rozwinąć Nikola Mirotić. Pochodzący z Bałkanów Hiszpan jest
prawdziwym objawieniem tego sezonu i wyrasta na prawdziwego lidera Realu.
Mirotić to idealny przykład nowoczesnego podkoszowego. Mimo swojego wzrostu
jest niezwykle mobilnym zawodnikiem, który dysponuje bardzo dobrym rzutem
zarówno z dystansu, jak i półdystansu. Już teraz mocno zabiegają o niego
włodarze Chicago Bulls, którzy wybrali go w drafcie w 2011 roku (23 nr.). W USA
porównywany jest nawet do Pau Gasola.
Gra Realu Madryt w tym sezonie
jest czymś wyjątkowy. Odprawiają z kwitkiem kolejnych rywali, udowadniając tym
samym, że konferencja, bądź dywizja NBA po za granicami Stanów Zjednoczonym ma
sens, a sama liga bardzo, by na tym zyskała. Jednak jak na razie jest to bardzo
odległe marzenie…a szkoda!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz