wtorek, 28 października 2014

Koszykarska sinusoida - czyli derby Trójmiasta



W piątek obowiązkowo wybrałem się na derby Trójmiasta w Taroun Basket Lidze, czyli pojedynek Trefla Sopot z Asseco Gdynia. W związku z tym chciałbym podzielić się kilkoma obserwacjami i wnioskami z tego emocjonującego spotkania.

Trefl Sopot

-  Sarunas Vasiliauskas bardzo słabo broni 1 na 1, jego przeciwnik z tej pozycji A.J. Walton bez większego problemu mijał pole trzech sekund

- Deshawn Painter to prawdziwy walczak, ale w ataku praktycznie bezproduktywny

-  Deshawn Painter dobrze radzi sobie w akcjach 1 na 1 z małymi zawodnikami

- Eimantas Bendzius bardzo słaby na koźle, w pierwszej kwarcie zupełnie bezproduktywny

- mocno przeciętna zona press oraz strefa 2-3 Trefla, szczególnie pod koszem

- Marcin Stefański w pierwszej połowie bardziej przeszkadzał, niż pomagał, gdyby nie jego mocna pozycja w Sopocie zostałby wygwizdany przez kibiców – dużo poniżej oczekiwań  

- przed Marcinem Dutkiewiczem jeszcze sporo indywidualnej pracy, widać że kolano nie jest w pełni sprawne

- Paweł Leończyk jak zwykle niezawodny, nie schodzi poniżej swojego poziomu

- Willie Kemp w pierwszej połowie zupełnie niewidoczny, a w drugiej nie wiele lepiej

- przez większość meczu tragiczna defensywa

- Michał Michalak - ze zmiennym szczęściem - stara się być liderem obwodowym drużyny

- brak jakiejkolwiek koncepcji na lepiej grające Asseco

- zupełne niewykorzystanie słabości A.J. Walton, który na parkiecie mógł robić dosłownie wszystko

- zagubiony trener Darius Maskoliunas

- faworyzowanie Litewskich graczy

- brak szansy gry dla zdolnej młodzieży Trefla

Asseco Gdynia

- A.J. Walton wykorzystywał wszystkie słabości obronne Litwina, mądrze nie uciekając do rzutu dystansowego i półdystansowego, a penetrując w pole trzech sekund

- Asseco znowu nękało swoich rywali pułapkami obronnymi po zdobytych punktach, co jest nowością w taktyce Davida Dedka

- Filip Matczak za często po zmianie na zasłonie mały – duży ucieka do półdystansu, zamiast mijać do kosza

- Ovidijus Galdikas potężny zasięg, ale widocznie nie radzi sobie w grze na kontakcie – nadal jest to jego największa wada

- dobrze pod koszem zarówno w ataku, jak i w obronie radził sobie Jakub Parzeński – zdecydowanie najlepszy jego mecz w tym sezonie TBL

- Sebastian Kowalczyk skutecznie napędzał ataki swojej drużyny – nie boi się już podejmować ryzykownych decyzji

- Lazar Radosavljevic dobry w ataku, ale przeciętny w obronie, co niezwykle irytuje Davida Dedka

- Lazar Radosavljevic w ataku bardzo często gra - zmiennym szczęściem -  jako udawany silny skrzydłowy

- słaba skuteczność Asseco za trzy, co było ich największą siłą w poprzednim sezonie

- brak odpowiedniej koncentracji w trzeciej kwarcie

- odpowiednim momencie David Dedek opanował sytuacje na parkiecie

- Piotr Szczotka niewidoczny, ale robił swoje – szczególnie w momentach kryzysowych

- kolejny raz doskonałe wykorzystanie atutów najmłodszych zawodników

- mimo wszystko bardzo dobry mecz Filipa Matczaka

- punkty młodzieży: 35 Asseco – 0 Trefl

Podsumowując

Działacze oraz fani Trefla Sopot broną swój zespół, używając m.in. argumentu, że mają pecha, że mecz ze Śląskiem przegrali jednym punktem itd. Oczywiście to podejście miałoby sens, gdyby sam Trefla broniłby się samą grą. Ponieważ rzeczywiście w sporcie przydaje się szczęście. Jednak Trefl prezentuje się fatalnie i tu nie chodzi o samą grę. Zupełnie zagubiony jest Darius Maskoliunas, który wyżywa się na swoich zawodnikach zamiast samemu znaleźć rozwiązanie problemu. Przed sezonem jedną z obietnic działaczy było to, że znacznie więcej minut będą otrzymywać Grzegorz Kulka, Paweł Dzierżak czy nawet Artur Włodarczyk. Tymczasem faworyzowani są Litewscy gracze, którzy mogą popełniać mnóstwo błędów, a mimo to grają. Nie wiem również jaki był sens zatrudnienia Willie Kempa, który nie daje w ogóle jakości swojej nowej drużynie (w meczu z Asseco 0 punktów w 24 minuty). Oczywiście te wszystkie błędy są spowodowane jednym – niskim budżetem. Ale chyba Kulka, Dzierżak czy Włodarczyk „kokosów” nie zarabiają i warto byłoby dać im chociaż szansę. A może właśnie, że tych „kokosów” nie zarabiają, to nie otrzymują szansy?

Osobiście bardzo szanuje Dariusa Maskoliunasa jako człowieka i byłego zawodnika, który naprawdę zrobił bardzo wiele dla Trójmiejskiej koszykówki. Ale już chyba zawsze będę uważał, że nie jest to trener dla drużyny gdzie ma grać młodzież. W przeszłości problemy ze zrozumieniem mieli z nim Michał Michalak, David Brembly, Łukasz Jaśkiewicz. A teraz przez tą samą „szkołę życia” przechodzą Grzegorz Kulka, Paweł Dzierżak oraz Artur Włodarczyk. Co mnie niezwykle irytuje, bo znam tych chłopaków z parkietów młodzieżowych i wiem, że ich potencjał jest naprawdę spory. Może Maskoliunas pewnego pięknego dnia powinien przedzwonić do Davida Dedka i zaprosić go na obiad i grzecznie poprosić o wytłumaczenie jak zaufać młodym koszykarzom. A może po prostu skupić się na pracy tylko w klubie…

Jeśli chodzi o Asseco Gdynia, to naprawdę bardzo trudno się do czegoś przyczepić. Działacze Asseco swoją obecną postawą udowodniają, że budowanie nowej drużyny co sezon, to najgorsze możliwe rozwiązanie. A ich kluczem do sukcesu jest wzajemne zaufanie, ciężka praca, wytrwałość w dążeniu do celu oraz cała masa cierpliwości co w zawodowym sporcie bardzo rzadko się zdarza.


David Dedek kolejny raz pokazuje, że jest świetnym specjalistą. Kolejne rewelacyjne występy zbierają: Filip Matczak, Sebastian Kowalczyk czy Przemek Żołnierewicz. Natomiast nadal swój wysoki poziom z poprzedniego sezonu utrzymują: A.J. Walton, Ovidijus Galdikas, czy Piotr Szczotka. Zaś sam Dedek kolejny raz dowiódł, że z praktycznie każdego zawodnika potrafi wydobyć to co najlepsze. 

Top 10 transferów, których możecie nie znać



Często niedostrzegani, niedoceniani, mimo to harujący dla dobra zespołu. To ich wkład wielokrotnie oceniany jest na wagę złota. Dlatego o ich względy co roku biją się wszyscy generalni menadżerowie klubów NBA. 

10. Shawn Marion – Dallas Mavericks – Cleveland Cavaliers

Mimo swoich 36 lat Marion nadal jest w doskonałej formie fizycznej, o czym najlepiej świadczą poprzednie rozgrywki. W poprzednim sezonie notował on średnie na poziomie 10.1 punktu oraz 6.5 zbiórki. Shawn to wciąż świetny defensor i zawodnik praktycznie od wszystkiego na parkiecie. A co najważniejsze nie będzie zbytnio obciążał budżetu Cavs zarabiając ledwie 915 tysięcy dolarów.

9. Nikola Mirotic – Real Madryt – Chicago Bulls

Pochodzący z Bałkanów Hiszpan od 2011 roku nie mógł się zdecydować na NBA. Jego kariera w lidze ACB rozwijała się znakomicie, ale mimo to co roku odmawiał gry w najlepszej lidze na świecie. Aż w końcu działaczom Bulls udało się dokonać tej trudnej sztuki i namówić Mirotića na grę. Nikola to bez wątpienia ogromny talent, który porównywany jest do samego Pau Gasola, z który zresztą będzie miał okazje rywalizować na codziennych treningach.

8. Jeremy Lin – Houston Rockets – Los Angeles Lakers

Po tym jak jego talent eksplodował w Nowym Jorku, ogromną podwyżkę i zupełnie profesjonalny kontrakt zaproponowali mu Houston Rockets. Jednak Lin w stanie Teksas nie mógł do końca rozwinąć skrzydeł, a jego czar z czasem zaczął przemijać. Teraz dostaje drugą szansę w Los Angeles Lakers, gdzie ma dostać znacznie więcej swobody.

7. Omer Asik – Houston Rockets – New Orleans Pelicans

Omer Asik podobnie jak Jeremy Lin nie mógł się doczekać, kiedy ucieknie z upalnego Tekasu. Natomiast Pelicans bardzo długo szukali wartościowego centra i wydaje się, że Turek jest idealnym rozwiązaniem dla nich. Asik może nie jest gwiazdą NBA, ale to nadal bardzo solidny zawodnik, który na równorzędnym poziomie może rywalizować z największymi na jego pozycji w lidze.

6. D. J. Augustin – Chicago Bulls – Detroit Pistons

Największe personalne zaskoczenie poprzedniego sezonu. Pod nieobecność Derricka Rose’a stał się prawdziwą gwiazda Chicago Bulls notując średnie na poziomie 14.9 punktu, 5.0 asysty i 2.1 zbiórki. Świetna dyspozycja filigranowego rozgrywającego w Chicago spowodowała, że po sezonie zgłosiło się po niego połowa ligi. Ostatecznie najsprytniejszy okazał się Stan Van Gundy, który uwielbia tego typu graczy i z pewnością w pełni wykorzysta potencjał Augustina.

5. Tyson Chandler – New York Knicks – Dallas Mavericks

Chandler nadal ma opinię bardzo dobrego obrońcy. Jednak po dość przeciętnych miesiącach w Nowym Jorku, tylko jego były zespół mógł ponownie skusić się jego zatrudnienie. Tymczasem Knicks z radością pozbyli się ogromnego ciężaru w ich - i tak mocno naciągniętym - budżecie.  

4. Jarrett Jack – Cleveland Cavaliers – Brooklyn Nets

Drużyna Brooklyn Nets od dłuższego czasu poszukiwała solidnego, doświadczonego rozgrywającego, który mógłby znacząco odciążyć Derona Williamsa. Wydaje się, że Jack jest idealnym rozwiązaniem dla klubu z Nowego Jorku. Ponieważ od kilku sezonów nie schodzi on z bardzo przyzwoitego poziomu, a w przeszłości świetnie sprawdzał się w roli rezerwowego wielkich rozgrywających.

3. Shaun Livingston – Brooklyn Nets – Golden State Warriors

Jeszcze kilka miesięcy temu umieszczenie tego zawodnika na podium byłoby zupełnym nieporozumieniem. Jednak poprzednimi rozgrywkami Livingston udowodnił, że posiada ogromny chart ducha oraz wolę walki, która pozwala mu przezwyciężyć wszystkie - nawet te największe - przeszkody. A właśnie tego typu zawodnika potrzebuje Steve Kerr w swoim pierwszym, samodzielnym sezonie w roli pierwszego szkoleniowca. Dlatego pozyskanie Shauna przez Golden State Warriors może okazać się dla nich przysłowiowym „strzałem w dziesiątkę”.

2. Trevor Ariza – Washington Wizards – Houston Rockets

Po utracie, a raczej rezygnacji z Chandlera Parsonsa władze Rockets szukali solidnego, doświadczonego niskiego skrzydłowego, który dobrze odnalazłby się w roli gracza drugiego planu. Zaś Ariza wydaje się być dla nich idealnym wyborem. Ponieważ poprzednimi rewelacyjnymi rozgrywkami (14.4 punktu i 6.7) udowodnił, że z pewnością może wypełnić likę po Parsonsie. Trevor to również gracz, który prezentuje skrajnie zespołową koszykówkę i kosztem swoich indywidualnych statystyk jest wstanie poświęcić się dla dobra zespołu.   

1. Darren Collison – Los Angeles Clippers – Sacramento Kings

Wiecznie drugi, wiecznie pomijany, grający w tle swoich kolegów z drużyny. Jednak do zbliżającego się sezonu. Collison w końcu ma stać się pełnoprawnym zawodnikiem pierwszej piątki oraz gwiazdą całego zespołu. Darren w przeszłości był uważany za świetnego rezerwowego, ale nie za gwiazdę formatu All-Stars. Lecz w nadchodzących rozgrywkach ma się to zmienić, w co bezgranicznie wierzą władze oraz fani Sacramento Kings.



poniedziałek, 27 października 2014

Top 10 transferów, które możecie znać


Zdecydowanymi królami polowania na tegorocznym rynku transferowym byli działacze Cleveland Cavaliers, którzy ściągnęli do siebie dwa najbardziej rozchwytywane nazwiska. Jednak reszta ligi również nie próżnowała i wzmocniła się kilkoma bardzo ciekawymi nazwiskami.    

10. Vince Carter – Dallas Mavericks – Memphis Grizzlies

Oczywiście rozpatrywanie przejścia 37-letniego zawodnika w kategorii wielkich transferów nadchodzącego sezonu NBA, trochę mija się z celem. Ale w końcu jest to sam Vince Carter, na którego dobrą dyspozycję naprawdę bardzo liczą w Memphis. Tym bardziej, że w poprzednim sezonie był kluczowym zawodnikiem Mavericks szczególnie w fazie playoffs, kiedy zapewnił im w niezwykle efektowny sposób zwycięstwo na Spurs.

9. Isaiah Thomas – Sacramento Kings – Phoenix Suns

Bardzo nieoczekiwanie, ale na tegorocznym rynku wolnych agentów najbardziej rozchwytywanym rozgrywającym okazał się właśnie Isaiah Thomas. Były playmaker Sacramento Kings zamienił słoneczną Kalifornię na jeszcze gorętszą Arizonę. Filigranowy i przesympatyczny zawodnik w poprzednim sezonie notował średnie na poziomie 20.3 punktu oraz 6.3 asysty. Zaś w Phoenix ma stworzyć jedyny taki tercet rozgrywających w historii NBA. Natomiast jego partnerami w tym mają być: Goran Dragić oraz Erik Bledsoe.

8. Lance Stephenson – Indiana Pacers – Charlotte Hornets

Lance Stephenson bez wątpienia był najlepszym zawodnikiem Indiany Pacers w nie tak dawnej fazie playoffs. Oczywiście czasem jego „starania” wyglądały dość komicznie – szczególnie w defensywie. Ale na tle swoich kolegów znacznie się wyróżniał. Więc niema się co dziwić, że po sezonie zażądał odczuwalnej podwyżki oraz pełnego statusu gwiazdy. Jednak równie szybko przekonał się, że Pacers wcale nie wiążą z nim swojej przyszłości. Za to z otwartymi rękoma w Charlotte przywitał go Michael Jordan, który liczy, że Stephenson stanie się twarzą wskrzeszonych zza grobu Hornets.

7. Paul Pierce – Brooklyn Nets – Washington Wizards

W stolicy Stanów Zjednoczonych bardzo długo rozpaczano po utracie Treora Arizy. Jednak równie długo cieszono się z tego, kiedy okazało się że do Waszyngtonu przybędzie Paul Pierce, który - wbrew pozorom - bardzo nieoczekiwanie podpisał kontrakt z Wizards. Pozyskanie legendy Boston Celtics, to świetny ruch władz Czarodziei. Ponieważ Pierce, to wciąż znakomity zawodnik, którego wkład w fazie playoffs może okazać się kluczowy dla Wizards. Na codziennej rywalizacji z niskim skrzydłowym powinni zyskać także młodzi gracze: Bradley Beal, Otto Porter oraz Glen Rice.

6. Andrew Wiggins – Cleveland Cavaliers – Minnesota Timberwolves

Tegoroczny pierwszy numer draftu – Andrew Wiggins jeszcze nie rozgrał pierwszego oficjalnego spotkania w NBA, a transfer z jego udziałem już uważany jest za jeden z największych w historii NBA. Nie ma wątpliwości, że Wiggins to zawodnik przyszłości i główną postacią tej wymiany był Kevin Love. Ale już niedługo może okazać się, że to właśnie Wolvers najwięcej zyskali na tej wymianie. Ponieważ pierwsze przed sezonowe występy absolwenta Kansas pokazują, że Wiggins powinien stać się zawodnikiem na miarę Kevina Duranta, czy nawet Lebrona Jamesa.

5. Chandler Parsons – Houston Rockets – Dallas Mavericks

Chandler Parsons za poprzednie rozgrywki od Rockets odebrał czek w wysokości 900 tysięcy dolarów, przy statystykach indywidualnych na poziomie 16.6 punktu, 5.5 zbiórki oraz 4.0 asysty. Więc oczywiste było, że przed nadchodzącym sezonem będzie chciał znacznie zwiększyć swoją gażę. Ze swego rodzaju „przeceny” skrzętnie skorzystał Marc Cuban, który przekonywał Chandlera do nowego miasta m.in. w klubach nocnych. By pozyskać skrzydłowego Rockets nawet z części swojego „toru” był wstanie zrezygnować Dirk Nowitzki. Ostatecznie za nadchodzące rozgrywki Parsons od Mavs zgarnie ponad 14 milionów dolarów.

4. Luol Deng – Cleveland Cavaliers – Miami Heat

Nie jest wielką zagadką, że Deng niezbyt dobrze czuł się w swoim poprzednim klubie. Mimo to, reprezentant Wielkiej Brytanii potrafił wykręcić statystyki na poziomie 16.0 punktu, 5.7 zbiórki i 2.9 asysty. Pokazując tym samym, że nadal jest czołowym zawodnikiem ze swojej pozycji w całej NBA. Natomiast Heat i Pat Riley po utracie Jamesa po prostu nie mogli przegapić takiej okazji i nie zatrudnić Denga.

3. Pau Gasol – Los Angeles Lakers – Chicago Bulls

Władze oraz fani Bulls niemal całe wakacje żyli nadzieją, że ich klub wzmocni Carmelo Anthony. Popularny Melo jednak ostatecznie nie zdecydował się na przenosiny z Nowego Jorku do Wietrznego miasta. Zaś opcją rezerwową okazał się być Pau Gasol, który długo się nie zastanawiał i przyjął ofertę Byków. Wbrew pozorom, ale pozyskanie Gasola może okazać się dużo lepszym rozwiązaniem dla Bulls. Ponieważ Hiszpan, to nadal gracz formatu All-Stars, który świetnie odnajduje się w zespołowej koszykówce, a co najważniejsze na codziennej rywalizacji z nim znacznie zyskają Nikola Mirotić czy Doug McDermott, którzy są przyszłością Bulls.

2. Kevin Love – Minnesota Timberwolves – Cleveland Cavaliers

Głody sukcesów Kevin Love w końcu doczekał się upragnionego transferu do drużyny, z którą powinien mieć znacznie większe szanse na mistrzostwo NBA. Po ogromnej wymianie gwiazdor Wolvers powędrował do Cleveland Cavalier, gdzie ma stworzyć zabójcze trio z Lebronem Jamesem i Kyrie Irvingiem.

1. Lebron James – Miami Heat – Cleveland Cavaliers


Pomimo klęski Miami Heat w ostatnich finałach NBA, tuż po sezonie mało kto się spodziewał, że King James opuści słoneczną Florydę. Władze Heat nawet w drafcie wybrały zawodnika, którego wcześniej wskazał James. Mimo to Lebron postanowił zagrać na nosie działaczom Żaru i niespodziewanie przeniósł się do swojego starego królestwa. W rodzinnym Ohio Lebron ma w końcu zdobyć upragnione mistrzostwo NBA i udowodnić wszystkim sceptykom, że jest najlepszym zawodnikiem w historii tej dyscypliny. 

piątek, 3 października 2014

Rusza nowy, emocjonujący sezon Tauron Basket Ligi


Już dziś wieczorem rusza kolejny sezon naszej ukochanej Tauron Basket Ligi. Jednak wydaje się, że tym razem nie będzie to kolejny zwyczajny sezon. A najlepiej o to zadbali działacze naszego ukochanego związku oraz włodarze naszych ukochanych klubów.

Pierwsza bardzo istotną zmianą jest rozszerzenie ligi o aż pięć drużyn. Tym samym na stracie rozgrywek 2014/15 stanie aż 16. ekip.  Na tym rozwiązaniu najbardziej zyskały kluby: Wilki Morskie Szczecin, Polski Cukier Toruń, Wikana Strat Lublin oraz MKS Dąbrowa Górnicza, które otrzymały tzn. dzikie karty. Natomiast sportowy awans do ligi zanotował zespół Polfarmex Kutno, który wygrał rozgrywki pierwszej ligi. Tymczasem z ligi w dość niedelikatny sposób została usunięta Kotwica Kołobrzeg.

Zwolenników oraz przeciwników tego rozwiązania jest mniej więcej po równo. Ja osobiście nie wyrobiłem sobie jeszcze zdania na ten temat. Ale pierwsze odczucia są - o dziwo- pozytywne. Ponieważ z natury jestem tradycjonalistą – i nie lubię jak coś mi się zmienia. Lecz otwarcie trzeba przyznać, że projekt Tauron Basket Ligi nie był idealny, a rozszerzenie może tylko mu pomóc. Po za tym w takie miasta jak Szczecin czy Toruń, gdzie są nowiutkie hale zasługują na koszykówkę na najwyższą poziomie. Tym bardzie, że nie odstają, a nawet czasem wyprzedzają inne klubu TBL pod względem organizacyjny. Mimo negatywnych opinii, będę gorąco kibicował „nowym” w TBL.

Zwiększenie ligi z pewnością przyczyniło się do dużo odważniejszych ruchów kadrowych obecnych klubów TBL. Do naszej ligi wracają m.in. Qyntel Wood (AZS), Quinton Hosley (Stelmet), John Turek (Rosa), Konrad Wysocki (Anwil), Aleksander Mladenović (Śląsk) oraz po 12 latach Szymon Szewczyk (AZS). Wszyscy oni z pewnością sprawią, że najnowszy sezon będzie jeszcze bardziej emocjonujący.

Oczywiście w nowym sezonie będzie wiele nowego, ale moim skromnym zdaniem nadchodzące rozgrywki będą rozgrywkami rozgrywających, co jeszcze bardziej mnie cieszy. Ponieważ szczególnie uwielbiam obserwować na boisku właśnie rozgrywających. Moimi nowymi faworytami z pewnością będą: Steve Burtt (Stelmet), Kwamain Mitchell (Polfarmex) oraz Trevor Refeford (Wilki). Zwłaszcza ciekawy jestem postawy boiskowej Releforda, który jest świeżo po renomowanej uczelni Alabama i błyskawicznie ma stać się liderem ekipy ze Szczecina. A nadal na obwodzie swoich rywali będą nękać tacy zawodnicy jak: Koszarek, Vasiliauskas, Szybarga, Walton oraz nowi Franklin, McKay, Diggins, Billing.

Ciekawe ruchy kadrowe włodarze naszych klubów zrobili również pod koszem. Z dużo większą odwagą przeszukali także rynki dotychczas pomijane. TBL wzmocnili zawodnicy takich krajów jak: Czechy, Słowacja, Australia, Rumunia czy Macedonia. I nie moją być oni głębokimi - tańszymi – rezerwowymi, a podstawowymi zawodnikami. Daniel Johnson (Stelmet), Patrick Auda (Polfarmex), Boja Trajkovski (Energa) oraz Vlad-Sorin Moldoveanu (Turów) moją być gwiazdami swoich zespołów, a z czasem może i nawet całej ligi.

Jeśli chodzi o układ sił naszej ligi, to jest dwóch zdecydowanych faworytów. W dwójce najsilniejszych (Stelmet – Turów) minimalnie lepszy kadrowo wydaje się być wicemistrz Polski. Jednak nigdy nie należy lekceważyć siły mistrza, tym bardziej, że w ich składzie pozostało aż dziewięciu zawodników. W roli czarnego konia świetnie powinien był się sprawdzić AZS Koszalin. Nowy dyrektor sportowy klubu bardzo efektownie rozpoczął swoje panowanie. Akademicy kadrowo wyglądają bardzo dobrze, lecz czy te wszystkie trudne charaktery będą potrafiły się skonsolidować w prawdziwy zespół? Jeśli tak, to z pewnością mogą liczyć się w walce o medal.


Nie pamiętam kiedy ostatnio z taką niecierpliwością czekałem na nowy sezon Tauron Basket Ligi. Jednak mam też trochę obaw, czy te wszystkie zmiany nie sprawią, że będzie on mocno przeciętny.