wtorek, 28 października 2014

Koszykarska sinusoida - czyli derby Trójmiasta



W piątek obowiązkowo wybrałem się na derby Trójmiasta w Taroun Basket Lidze, czyli pojedynek Trefla Sopot z Asseco Gdynia. W związku z tym chciałbym podzielić się kilkoma obserwacjami i wnioskami z tego emocjonującego spotkania.

Trefl Sopot

-  Sarunas Vasiliauskas bardzo słabo broni 1 na 1, jego przeciwnik z tej pozycji A.J. Walton bez większego problemu mijał pole trzech sekund

- Deshawn Painter to prawdziwy walczak, ale w ataku praktycznie bezproduktywny

-  Deshawn Painter dobrze radzi sobie w akcjach 1 na 1 z małymi zawodnikami

- Eimantas Bendzius bardzo słaby na koźle, w pierwszej kwarcie zupełnie bezproduktywny

- mocno przeciętna zona press oraz strefa 2-3 Trefla, szczególnie pod koszem

- Marcin Stefański w pierwszej połowie bardziej przeszkadzał, niż pomagał, gdyby nie jego mocna pozycja w Sopocie zostałby wygwizdany przez kibiców – dużo poniżej oczekiwań  

- przed Marcinem Dutkiewiczem jeszcze sporo indywidualnej pracy, widać że kolano nie jest w pełni sprawne

- Paweł Leończyk jak zwykle niezawodny, nie schodzi poniżej swojego poziomu

- Willie Kemp w pierwszej połowie zupełnie niewidoczny, a w drugiej nie wiele lepiej

- przez większość meczu tragiczna defensywa

- Michał Michalak - ze zmiennym szczęściem - stara się być liderem obwodowym drużyny

- brak jakiejkolwiek koncepcji na lepiej grające Asseco

- zupełne niewykorzystanie słabości A.J. Walton, który na parkiecie mógł robić dosłownie wszystko

- zagubiony trener Darius Maskoliunas

- faworyzowanie Litewskich graczy

- brak szansy gry dla zdolnej młodzieży Trefla

Asseco Gdynia

- A.J. Walton wykorzystywał wszystkie słabości obronne Litwina, mądrze nie uciekając do rzutu dystansowego i półdystansowego, a penetrując w pole trzech sekund

- Asseco znowu nękało swoich rywali pułapkami obronnymi po zdobytych punktach, co jest nowością w taktyce Davida Dedka

- Filip Matczak za często po zmianie na zasłonie mały – duży ucieka do półdystansu, zamiast mijać do kosza

- Ovidijus Galdikas potężny zasięg, ale widocznie nie radzi sobie w grze na kontakcie – nadal jest to jego największa wada

- dobrze pod koszem zarówno w ataku, jak i w obronie radził sobie Jakub Parzeński – zdecydowanie najlepszy jego mecz w tym sezonie TBL

- Sebastian Kowalczyk skutecznie napędzał ataki swojej drużyny – nie boi się już podejmować ryzykownych decyzji

- Lazar Radosavljevic dobry w ataku, ale przeciętny w obronie, co niezwykle irytuje Davida Dedka

- Lazar Radosavljevic w ataku bardzo często gra - zmiennym szczęściem -  jako udawany silny skrzydłowy

- słaba skuteczność Asseco za trzy, co było ich największą siłą w poprzednim sezonie

- brak odpowiedniej koncentracji w trzeciej kwarcie

- odpowiednim momencie David Dedek opanował sytuacje na parkiecie

- Piotr Szczotka niewidoczny, ale robił swoje – szczególnie w momentach kryzysowych

- kolejny raz doskonałe wykorzystanie atutów najmłodszych zawodników

- mimo wszystko bardzo dobry mecz Filipa Matczaka

- punkty młodzieży: 35 Asseco – 0 Trefl

Podsumowując

Działacze oraz fani Trefla Sopot broną swój zespół, używając m.in. argumentu, że mają pecha, że mecz ze Śląskiem przegrali jednym punktem itd. Oczywiście to podejście miałoby sens, gdyby sam Trefla broniłby się samą grą. Ponieważ rzeczywiście w sporcie przydaje się szczęście. Jednak Trefl prezentuje się fatalnie i tu nie chodzi o samą grę. Zupełnie zagubiony jest Darius Maskoliunas, który wyżywa się na swoich zawodnikach zamiast samemu znaleźć rozwiązanie problemu. Przed sezonem jedną z obietnic działaczy było to, że znacznie więcej minut będą otrzymywać Grzegorz Kulka, Paweł Dzierżak czy nawet Artur Włodarczyk. Tymczasem faworyzowani są Litewscy gracze, którzy mogą popełniać mnóstwo błędów, a mimo to grają. Nie wiem również jaki był sens zatrudnienia Willie Kempa, który nie daje w ogóle jakości swojej nowej drużynie (w meczu z Asseco 0 punktów w 24 minuty). Oczywiście te wszystkie błędy są spowodowane jednym – niskim budżetem. Ale chyba Kulka, Dzierżak czy Włodarczyk „kokosów” nie zarabiają i warto byłoby dać im chociaż szansę. A może właśnie, że tych „kokosów” nie zarabiają, to nie otrzymują szansy?

Osobiście bardzo szanuje Dariusa Maskoliunasa jako człowieka i byłego zawodnika, który naprawdę zrobił bardzo wiele dla Trójmiejskiej koszykówki. Ale już chyba zawsze będę uważał, że nie jest to trener dla drużyny gdzie ma grać młodzież. W przeszłości problemy ze zrozumieniem mieli z nim Michał Michalak, David Brembly, Łukasz Jaśkiewicz. A teraz przez tą samą „szkołę życia” przechodzą Grzegorz Kulka, Paweł Dzierżak oraz Artur Włodarczyk. Co mnie niezwykle irytuje, bo znam tych chłopaków z parkietów młodzieżowych i wiem, że ich potencjał jest naprawdę spory. Może Maskoliunas pewnego pięknego dnia powinien przedzwonić do Davida Dedka i zaprosić go na obiad i grzecznie poprosić o wytłumaczenie jak zaufać młodym koszykarzom. A może po prostu skupić się na pracy tylko w klubie…

Jeśli chodzi o Asseco Gdynia, to naprawdę bardzo trudno się do czegoś przyczepić. Działacze Asseco swoją obecną postawą udowodniają, że budowanie nowej drużyny co sezon, to najgorsze możliwe rozwiązanie. A ich kluczem do sukcesu jest wzajemne zaufanie, ciężka praca, wytrwałość w dążeniu do celu oraz cała masa cierpliwości co w zawodowym sporcie bardzo rzadko się zdarza.


David Dedek kolejny raz pokazuje, że jest świetnym specjalistą. Kolejne rewelacyjne występy zbierają: Filip Matczak, Sebastian Kowalczyk czy Przemek Żołnierewicz. Natomiast nadal swój wysoki poziom z poprzedniego sezonu utrzymują: A.J. Walton, Ovidijus Galdikas, czy Piotr Szczotka. Zaś sam Dedek kolejny raz dowiódł, że z praktycznie każdego zawodnika potrafi wydobyć to co najlepsze. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz