I wystartował!
Kolejny niezwykły i jedyny w swoim rodzaju sezon NBA. Tym razem jubileuszowy,
bo 70. Jednak ja osobiście nieco się
zawiodłem na władzach najlepszej ligi na świecie. A to wszystko dlatego, że
nowego sezonu nie zainaugurowali aktualni mistrzowie. I wszyscy tak naprawdę
czekali na pojedynek Chicago Bulls z Cleveland Cavaliers. A nie na wręczenie
zasłużonych pierścieni Golden State Warriors.
Z drugiej strony
ten wieczór z kilku powodów był również wyjątkowy dla Chicago Bulls. Klub z
Wietrznego Miasta w tym sezonie święci okrągłą 50. rocznicę. I władze klubu
starały się zrobić wszystko, by ten sezon był wyjątkowy nie tylko dla
zawodników, a zwłaszcza dla fanów Byków. Na ławce zasiadł głodny sukcesów i debiutujący
w roli pierwszego trenera w NBA – Fred Hoiberg. Kontrakty przedłużyli Jimmy
Butler i Taj Gibson. A Derrick Rose obiecał, że będzie gotów do gry od
pierwszego meczu. I słowa dotrzymał. W dodatku kibice mogli podziwiać nowy,
lekko odświeżony wygląd parkietu. Natomiast na bilbordach przed United Center
widniało logo nowego, zagadkowego sponsora – Cinkciarz.pl.
Starania klubu
ze stanu Illinois docenił nawet prezydent Stanów Zjednoczonych – Barack Obama,
który inaugurację nowych rozgrywek oglądał z pierwszych rzędów United Center. I
trzeba obiektywnie przyznać, że on i jakieś 21 tysięcy widzów obejrzało całkiem
niezłe widowisko!
The president in the building #NBA pic.twitter.com/c7PrFPSGWr
— #NBA2K4LIFE (@NBA2KGames) październik 28, 2015
Faworyzowani
Cavaliers, którzy w minione wakacje wydali blisko 400 mln dolarów na
wzmocnienie swojego składu, spotkanie rozpoczęli bardzo dobrze. Lecz z czasem
coraz większą przewagę zaczęli uzyskiwać gospodarze. I tak naprawdę jedynymi nowościami
/ zaskoczeniami w grze Cavs w pierwszej połowie była obecność Mo Williams w
pierwszej piątce oraz nowa fryzura Kevina Love – ala David Hasselhoff.
David wraca do gry! #nbapl pic.twitter.com/KsxKPLhZXE
— Rafał Paczoska (@RafalPaczoska) październik 5, 2015
Tymczasem w grze
Bulls już dało się zauważyć pracę nowego trenera. Hoiberg wprowadził nowoczesny
styl. Od teraz znakiem rozpoznawczym Bulls nie będzie defensywa, ale ofensywa.
Koszykówka szybkościowa. Dużo gry na obwodzie, znacznie mniej podkoszowych
izolacji. Maksymalne wykorzystanie swoich wysokich zawodników, którzy świetnie
rzucają za trzy punkty. Takich jak: Nikola Mirotić czy Doug McDermott, którzy
byli wyróżniającymi się postaciami w pierwszych 24 minutach. I znacząco
przyczynili się do prowadzenia Bulls 46:40.
#Bulls Mirotic Pin - FastModel Sports https://t.co/CjnEc9jBgw by @Spinella14
#XsOs #NBA pic.twitter.com/kOy9KAisaE
— FastModel Sports (@FastModel) październik 28, 2015
Po przerwie gospodarze z powodzeniem jeszcze bardziej podkręcali tempo meczu. Świetnie trzecią kwartę w ich barwach rozpoczął Derrick Rose, który momentami przypominał tego zawodnika z czasów kiedy sięgał po statuetkę MVP . Bardzo dobra gra rozgrywającego Byków spowodowała, że osiągnęli oni najwyższe prowadzenie w tym meczu – 61:48. Za to goście mieli spore problemy z zatrzymaniem kolejnych skutecznych ataków rywali. Zupełnie niewidoczny na tym etapie meczu był Lebron James. A jedynymi graczami, którzy starali się utrzymać Kawalerzystów w grze byli: Mo Williams oraz
Jednak Cavs nie
zamierzali tak łatwo oddawać tego meczu i w czwartej kwarcie przystąpili do
prawdziwej pogodni. Lebron James w końcu podniósł się spod góry ręczników i
wspólnie z kolegami, Kawalerzystami przystąpił do odrabiania strat. I trzeba
przyznać, że do nadzwyczaj efektownej pogoni. Lecz ostatecznie nieskutecznej.
Ponieważ w ostatniej decydującej akcji, przy wyniku 97:95 na 10 sekund przed
końcem swoich partnerów i wszystkich kibiców zawiódł LBJ. A może to ponownie
błysnął bohater EuroBasketu - Pau Gasol, który zanotował efektowny blok? Jedno
jest pewne – lepszego startu nowego sezonu Chicago Bulls nie mogli sobie
wymarzyć. Ekipa z Wietrznego Miasta w pełni zasłużenie pokonała głównych
faworytów do tytułu – Cleveland Cavaliers 97:95.
Główni
bohaterowie: Nikola Mirotić - 19
punktów, 9 zbiórek, 1 asyst, Derrick
Rose – 18 punktów, 5 asyst, 1 zbiórka, 1 przechwyt, Jimmy Butler – 17 punktów, 5 zbiórek, 2 asyst, 2 przechwyty, 1
blok.
Najlepsi u
przegranych: Lebron James - 25
punktów, 10 zbiórek, 5 asyst, 1 przechwyt, Mo
Williams – 19 punktów, 7 asyst, 4 zbiórki, 1 przechwyt, 1 blok, Kevin Love – 18 punktów, 8 zbiórek, 4
asyst.
Nieco w cieniu pojedynku w Chicago swój mecz rozgrywała rewelacja poprzedniego sezonu w Konferencji Wschodniej – Atalanta Hawks, która podejmowała Detroit Pistons. I niestety dla fanów Jastrzębi nie była to dobra inauguracja nowych rozgrywek. A wszystko, co złe zaczęło się jeszcze przed meczem. Mowa tu oczywiście o ohydnie wyglądających nowych strojach Hawks. Jedyną zaletą nowej kolorystyki Hawks jest to, że nijaki żółty odcień idealnie pasuje do charakterystycznej łatki na głowie Dennisa Schrodera (oczywiście pół żartem, pół serio). Jeśli jesteśmy już przy młodym Niemcu, to warto wspomnieć, że rozegrał on całkiem niezłe spotkanie. Pokusiłbym się nawet o opinie, że był najlepszym zawodnikiem Hawks w tym meczu. Reszta raczej zagrała dużo poniżej oczekiwań – bez tego błysku z poprzedniego sezonu. Utrata DeMarre Carrolla widoczna była już w pierwszym spotkaniu i nie przyćmi tego żadna, nawet najlepsza zmiana graficzna.
Za to Detroit
Pistons przystąpili do pojedynku bez większego respektu dla przeciwnika. I
przez większość meczu na parkiecie Philips Arena robili po prostu swoje. Na
ogromne wyróżnienie w ich szeregach zasługują zwłaszcza: Kentavious
Caldwell-Pope oraz Andre Drummond, którzy znakomicie odnaleźli się roli liderów
swojego zespołu. W dodatku ekipa Tłoków rewelacyjnie dysponowana była na dystansie
(12/29 41%) oraz całkowicie zdominowała walkę na tablicach (59 zbiórek). Tym
samym zasłużenie wywożąc z Atlanty pierwsze zwycięstwo w nowym sezonie.
Główni
bohaterowie – Kentavious
Caldwell-Pope – 21 punktów, 4 zbiórki, 1 asysta, 1 przechwyt, Andre Drummond – 18 punktów, 19
zbiórek, 3 asyst, 2 bloki, 1 przechwyt, Marcus
Morris – 18 punktów, 10 zbiórek, 4 asysty.
Najlepsi u
przegranych – Dennis Schroder 20
punktów, 4 asysty, 3 zbiórki, 2 przechwyty, Paul Millsap - 19 punktów, 8 zbiórek, 3 asysty, Jeff Teague – 18 punktów, 4 asysty, 2
zbiórki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz