Z początku nowy twór NBA Brooklyn Nets nie przypadł mi do gustu. Nie podobało mi się ich logo oraz koszulki. Jednak z czasem zrozumiałem, że w tej prostocie jest coś wielkiego. Możliwe, że gdyby nie dobre występy Nets, które na prawdę robią na mnie duże wrażenie do dziś nie był bym do nich przekonany. NBA zrobiło znakomitą serię odcinków poświęconych nowej drużynie. Myślę, że nie tylko mnie przekonała do Brooklyn Nets. Serdecznie polecam każdemu fanowi koszykówki i nie tylko. Prawdziwe NBA od kuchni.
poniedziałek, 10 grudnia 2012
Brooklyn Nets
Z początku nowy twór NBA Brooklyn Nets nie przypadł mi do gustu. Nie podobało mi się ich logo oraz koszulki. Jednak z czasem zrozumiałem, że w tej prostocie jest coś wielkiego. Możliwe, że gdyby nie dobre występy Nets, które na prawdę robią na mnie duże wrażenie do dziś nie był bym do nich przekonany. NBA zrobiło znakomitą serię odcinków poświęconych nowej drużynie. Myślę, że nie tylko mnie przekonała do Brooklyn Nets. Serdecznie polecam każdemu fanowi koszykówki i nie tylko. Prawdziwe NBA od kuchni.
piątek, 7 grudnia 2012
Polskie nadzieje: rozgrywający
I. Sebastian Kowalczyk (Start Gdynia - PLK) rocznik: 1993, wzrost: 188 cm.
Sebastian dzięki szansie jaką dostał w tym sezonie znakomicie zaczął się rozwijać. Zawodnik, który debiutował już w poprzednim sezonie w PLK w barwach Politechniki Warszawskiej zdecydowanie lepiej prezentuje się w tym sezonie. Jego osiągnięcia w ataku może nie są imponujące, ponieważ Sebastian nadal musi poprawić rzut z pół dystansu i dystansu. Jednak w wielu meczach prezentował się dużo lepiej niż pierwszy rozgrywający Startu doświadczony Grzegorz Mordzak. Imponuje spokojem w grze oraz przeglądem pola. Jak na warunki PLK nie ustępuje również w obronie najlepszym rozgrywającym w lidze. W niektórych momentach meczu wygląda jak doświadczony zawodnik, który ma za sobą kilkanaście sezonów w PLK. Po za rzutem, który jest zdecydowanie do poprawy zwłaszcza szybkość jego oddawania, ponieważ technicznie jest przyzwoity. Sebastian musi, również popracować nad gra na kontakcie oraz pod presją. Zdecydowanie powinien wzmocnić się motorycznie, ale jak dla tak młodego zawodniki nie powinno być to problemem. Myślę, że jeśli Sebastian utrzyma swoją dyspozycję do końca sezony to śmiało zasłużył na powołanie do szerokiej kadry Polski seniorów.
Statystyki: 6.2 pkt 3.2 as 2.1 zb.
II. Grzegorz Grochowski (MKS Dąbrowa Górnicza - 1 liga) rocznik: 1993, 180 cm wzrostu.
Grzegorz Grochowski jest jednym z zawodników złotej drużyny Jerzego Szambelana. To on prowadził reprezentacje Polski do wicemistrzostwa Świata w swoim roczniku. Nie ma co ukrywać, że był on jednym z ulubieńców trenera Szambelana przez co szansy w kadrze nie dostał np. Sebastian Kowalczyk. Jednak Grochowski od trzech lat na zawodowych parkietach pokazuje, że jest jednym z lepszych zawodników młodego pokolenia na swojej pozycji. Szczególnie zaczął mi imponować kiedy rozpoczął karierę w Dąbrowie Górniczej, ponieważ poprzedni sezon w barwach SMS'u PZkosz Władysławowo, gdzie jak w reprezentacji, również był pod kloszem dla mnie nie był wyznacznikiem jego umiejętności. Mimo fantastycznych statystyk jak na zaplecze ekstraklasy nie jest numerem jeden w moim rankingu. Grzegorz jest bardzo niski, niby oficjalnie 180 cm jednak wszyscy, którzy go widzieli na żywo wiedzą, że mierzy mniej. Mimo gorszych warunków fizycznych bardzo dobrze radzi sobie w grze na kontakcie oraz jak na młodego gracza ma niezły przegląd pola. Jednak nadal dużo musi pracować nad swoim rzutem. Myślę, że Grzegorz ma duże szanse na zostanie drugim Krzysztofem Szybargą, ale najważniejszym aspektem by tak się stało to jak najszybsze przenosiny na parkiety PLK i to do klubu, w którym będzie grał. Kolejny sezon w niższych ligach będzie zdecydowanym krokiem w tył dla tego zawodnika. Może zostać zawodnikiem pokroju Krzysztofa Szybargi bądź solidnym graczem niższych lig. Wszystko zależy od niego i jaką drogę obierze.
Statystyki: 12.5 pkt 7.5 as 4.5zb.
III. Michał Kwiatkowski (MKS Znicz Basket Pruszków/Kotwica Kołobrzeg - 1 liga/PLK) rocznik: 1992, wzrost: 190 cm.
Michał ze wszystkich zawodników w tym rankingu ma największe ekstraklasowe doświadczenie, dlatego mimo ostatnio słabszej formy jest tak wysoko w tym zestawieniu. Michał zawsze imponował warunkami fizycznymi wysoki jak na rozgrywającego (190cm) przy czym duży zasiąg ramion. Jednak obawiam się, że w okresie gdzieś pomiędzy Polonia Warszawa, a Kotwicą Kołobrzeg zatracił swoją pewność siebie, co znacząco wpłynęło na jego rozwój. Pierwszy sezon w barwach Kotwicy miał bardzo przyzwoity, jednak początek aktualnego był fatalny i nie mam pojęcia co jest tego powodem. Mimo wszystko szanuje go za to, że potrafił powrócić do rodzinnego miasta i klubu, by się odbudować. Mam jednak nadzieje, że Pruszków jest jedynie jego krótkim przystankiem w karierze i przy tych wszystkich perturbacjach nie zatracił swojego ekstraklasowego i reprezentacyjnego potencjału. Uważam, że jego jedynym minusem jest jego psychika i jeśli poradzi sobie z nią w życiu jak i na boisku możemy ujrzeć go na parkietach PLK jako podstawowego rozgrywającego swojej drużyny.
Statystyki: 2.5 pkt 1 as - PLK 8 pkt 2.8 as 2 zb- 1liga
IV. Daniel Szymkiewicz (Polpharma Starogard Gdański -PLK) rocznik: 1994, wzrost: 193 cm.
Miałem okazje kilkanaście razy oglądać Daniela na żywo na różnych poziomach rozgrywek i tak naprawdę nigdy mnie nie zadziwił. Moim zdaniem jego największą wadą są jego niesamowite warunki fizycznie. Wiem, że to brzmi głupio, ale dzięki swoim 193 cm wzrostu jak na rozgrywającego robi wielkie zamieszanie gdziekolwiek się pojawi. Głownie dzięki temu jest on w czołówce graczy ze swojego rocznika w Europie. Tkwi w nim niewątpliwe ogromny potencjał i talent, jednak wiele razy miałem szansę go oglądać i nigdy nie powiedziałem "WOW". Moim skromnym zdaniem zawodnik pokroju Szymkiewicza jak wielu uważa, czyli czysty talent, powinien już robić dużą karierę na naszych parkietach tak jak swego czasu w lidze Hiszpańskiej Ricky Rubio. Osobiście uważam, że wszechobecne wychwalanie tego zawodnika bardzo źle na niego wpływa, a sam Daniel chyba się już w tym wszystkim pogubił. Na dzień dzisiejszy zamiast podstawowego rozgrywającego swojej drużyny Szymkiewicz pełni role głębokiego rezerwowego.
Statystyki: 3.9 pkt 1.6 as.
V. Jan Grzeliński (WKK Wrocław- 2 liga) rocznik: 1994, wzrost: 176 cm.
Rozgrywający WKK Wrocław jest jednym z moich ulubionych w tym zestawieniu. Osobiście jestem ogromnym fanem jego talentu . Jasiu zaliczył już występy w kadrze Jerzego Szambelana, gdzie znakomicie zmieniał Grzegorza Grochowskiego. Mimo swojego młodego wieku od paru sezonów jest znaczącą postacią WKK Wrocław. Jednak jego niesamowite osiągnięcia z tego sezonu udowadniają, że 2 liga to za niski poziom dla jego umiejętności. Przykładowe spotkanie z tego sezonu kiedy WKK ograło Albę Chorzów 99:72, a Grzeliński zanotował na swoim koncie 15 punktów 5 zbiórek i aż 17 asyst. Grzeliński mimo swoich słabych warunków fizycznych jest bardzo szybki i posiada dobry rzut. Brakuje mu motoryki, ale z czasem powinno się to zmienić w szczególności jeśli postanowi przenieść się do lepszego klubu.
Statystyki: 14 pkt 7.1 as 4.3 zb.
VI. Kamil Zywert (SMS PZkosz Władysławowo- 2liga) rocznik: 1996, wzrost: 184 cm.
Kamil jest jedną z większych nadziei polskiej koszykówki. Praktycznie od początku swojej przygody z koszykówką święcił duże sukcesu. Z początku w UKS Kormoran Sieraków, a w zeszłym sezonie w barwach UKS GIM 92 Ursynów Warszawa. Odgrywał znaczącą role w swoich zespołach zdobywając dla nich mistrzostwa Polski U-14 oraz U-16. Aktualnie jest w teoretycznie najlepszym miejscu dla koszykarza w swoim wieku w Polsce. SMS PZkosz to bardzo dobre miejsce dla takiego talentu jak Kamil i powinien znacząco sie tam rozwinąć. Miałem okazje kilka razy widzieć Kamila Zywerta w akcji, a nawet raz przeciwko niemu grać. Największe wrażenie zważywszy jak na tak młodego gracza zrobił na mnie jego spokój w grze. W niektórych momentach meczu wyglądał jak stary wyjadacz parkietów. Szczególnie jego osobę pamiętam z Finału Mistrzostw Polski do lat 16 mimo, że jego zespół ostatecznie przegrał 61:60 to Kamil imponował mi spokojem i decyzjami na parkiecie. Mam nadzieje, że nadal będzie się tak dobrze rozwijał i 2 liga to tylko jego krótki przystanek w jego bogatej karierze.
Statystyki: 6.4 pkt 4 as 1.1 zb.
VII. Michael Gospodarek (Novum Lublin- 2liga) rocznik: 1991, wzrost 186 cm.
Michael jest najstarszym rocznikowo zawodnikiem w moim rankingu i dlatego dopiero na siódmym miejscu. Gospodarek zawsze był pomijany w szerokich kadrach Polski w swoim wieku, ponieważ jeszcze 2-3 lata temu nie przedstawiał takiego potencjału jak teraz. Kilka razy miałem okazje przeciwko niemu grać właśnie w tym okresie i sprawiał wrażenie zawodnika z perspektywami, jednak nigdy się nie wyróżniał, już w tamtym okresie miał bardzo dobre widzenie gry oraz przyzwoicie kreował swoich partnerów. Długo nie widziałem Michaela w akcji na żywo, jednak trudno znaleźć negatywne opinie o nim. Przed aktualnym sezonem miałem nadzieję, że wzmocni pierwszoligowy Start Lublin ostatecznie niestety do tego nie doszło. Zawodnik ten w ostatnich 2-3 latach poczynił ogromny postęp, co znacznie przekłada się na jego statystyki. Jak wcześniej wspomniałem ma doskonały przegląd pola. Dysponuje także bardzo dobrym minięciem oraz doskonale radzi sobie z grą pod presją. Imponuje, również dojrzałością w grze jest liderem Novum na boisku i nie tylko. Jego bardzo dobra etyka pracy znacznie przekłada się na jego osiągnięcia. Jednak moim zdaniem 2 liga to zbyt niski poziom dla zawodnika o takim potencjale, jeśli ma nadal się rozwijać to ten sezon musi być jego ostatnim na tym poziomie.
Statystyki: 16.9 pkt 5.1 as 4.9 zb.
VIII. Sebastian Szymański (Start Lublin/PGE Turów Zgorzelec- 1 liga/PLK) rocznik: 1991, wzrost: 180 cm.
Sebastian przez kilka lat udowadniał, że jest zdecydowanie najlepszym polskim zawodnikiem z rocznika 1991. Zawsze uznawany był za zawodnika o ogromnym potencjale ofensywnym. W kadrze Polski głownie ustawiany jako rzucający obrońca, co zaowocował dużymi sukcesami tej drużyny. Sebastian może pochwalić się jako jedyny z grona wymienionych tu graczy udziałem w campie NBA Basketball Without Borders w Paryżu w 2007 roku. Takie wyróżnienie skłoniło działaczy Turowa Zgorzelec na podpisanie z młodym graczem aż 9 letniego kontraktu. Jednak duża konkurencja w ekstraklasowej drużynie znacznie przyhamowała rozwój tego zawodnika. Zdecydowanie pomogły w odbudowaniu swojej formy Sebastianowi wypożyczenia do pierwszoligowych drużyn z Jeleniej Góry oraz Lublina. Obecnie po raz kolejny jest wypożyczony do zespołu Startu Lublin. Nie ma co ukrywać, że swego czasu Sebastian był jednym z lepszych młodych zawodników w Europie, jednak jego dalszy rozwój zahamował zbyt duży potencjał i oczekiwania. To samo dzieje się teraz z Danielem Szymkiewiczem. Uważam również, że dużym błędem było ustawianie go na pozycji rzucającego obrońcy w szczególności w kadrze Polski. Nie liczył się sam zawodnik i jego rozwój, a sukces kadry i to młodzieżowej. Obecnie Sebastian jest jednym z bardziej zapomnianych młodych talentów w Polsce.
Statystyki: 7.3 pkt w 4 meczach w tym sezonie
IX. Jakub Schenk (Rosa II Radom- 2 liga) rocznik: 1994, wzrost: 185 cm.
Jakub miał bardzo udany poprzedni sezon. Prowadził grę Trefla II Sopot w 2 lidze oraz w młodzieżowych rozgrywkach. Z początku bardzo niedoceniany, jednak bardzo dobry sezon w rezerwach Treflach zaowocował powołaniem do kadry Polski do lat 18 na Mistrzostwa Europy dywizji A. Na tym właśnie turnieju Kuba był podstawowym zawodnikiem reprezentacji. Może jego statystyki z tego turnieju nie są rewelacyjne: 6.7 pkt, 2.4 zb oraz 3.0 as w każdym meczu, jednak pamiętajmy, że to dywizja A i Schenk musiał mierzyć się z teoretycznie najlepszymi zawodnikami w jego wieku w Europie. Tegoroczny sezon młody rozgrywający rozpoczął w barwach rezerw ekstraklasowej Rosy Radom. W drugiej drużynie Rosy jest zdecydowanie najlepszym graczem i gwiazdą zespołu. Jego dobra forma zaowocowała występami na parkietach Ekstraklasy. Jakub jest bardzo dobrze rozwijającym się zawodnikiem, jednak jeśli nie wzmocni się fizycznie nie ma co myśleć o karierze na wyższym poziomie.
Statystyki: 14.8 pkt 5.0 as.
X. Norbert Kulon (WKS Śląsk Wrocław- 1liga) rocznik: 1992, wzrost: 188 cm.
Z obsadą ostatniego miejsca miałem ogromne problemy, jednak ostatecznie padło na Norberta Kulona. W jego wyborze zadecydowało głównie to w jakim klubie gra i w jakim otoczeniu. Śląsk Wrocław w aktualnej sytuacji to zespół praktycznie gotowy na ekstraklasę. A mój wybór jest ważnym ogniwem tego zespołu. Może jego aktualne statystyki w tym sezonie nie są rewelacyjne, ale gra w zdecydowanie najsilniejszym klubie w 1 lidzie i co najważniejsze gra. Codzienna rywalizacja na treningach z takimi graczami jak Tomasz Ochońko, czy Maciej Flieger na pewno zaowocują w kolejnych latach. Norbert imponuje mi głównie tym, że praktycznie w każdym meczu wychodzi bez większych kompleksów i walczy do ostatniej minuty meczu. Martwi mnie trochę jego przyszłość, ponieważ jest bardzo prawdopodobne, że Śląsk awansuje do ekstraklasy i czy na wyższym poziomie będzie miejsce w rotacji dla Kulona? Moim zdaniem Norbert nie jest jeszcze gotowy na grę na najwyższym poziomie i w przyszłym sezonie nadal widział bym go na parkietach 1 ligi, jednak już jako podstawowego rozgrywającego swojej drużyny.
Statystyki: 3.5 pkt 1.3 as 1.0 zb.
Pozostali kandydaci:
Jakub Derkowski (GTK Gdynia - 2liga) rocznik: 1994
Bartłomiej Wróblewski (Spójnia Stargard Szczeciński - 1liga) rocznik: 1992
Paweł Dzierżak (Trefl II Sopot - 2liga) rocznik: 1995
Artur Włodarczyk (GTK Gdynia - 2liga) rocznik: 1996
Wojciech Jakubiak (STK Czarni Słupsk) rocznik: 1996
Sebastian dzięki szansie jaką dostał w tym sezonie znakomicie zaczął się rozwijać. Zawodnik, który debiutował już w poprzednim sezonie w PLK w barwach Politechniki Warszawskiej zdecydowanie lepiej prezentuje się w tym sezonie. Jego osiągnięcia w ataku może nie są imponujące, ponieważ Sebastian nadal musi poprawić rzut z pół dystansu i dystansu. Jednak w wielu meczach prezentował się dużo lepiej niż pierwszy rozgrywający Startu doświadczony Grzegorz Mordzak. Imponuje spokojem w grze oraz przeglądem pola. Jak na warunki PLK nie ustępuje również w obronie najlepszym rozgrywającym w lidze. W niektórych momentach meczu wygląda jak doświadczony zawodnik, który ma za sobą kilkanaście sezonów w PLK. Po za rzutem, który jest zdecydowanie do poprawy zwłaszcza szybkość jego oddawania, ponieważ technicznie jest przyzwoity. Sebastian musi, również popracować nad gra na kontakcie oraz pod presją. Zdecydowanie powinien wzmocnić się motorycznie, ale jak dla tak młodego zawodniki nie powinno być to problemem. Myślę, że jeśli Sebastian utrzyma swoją dyspozycję do końca sezony to śmiało zasłużył na powołanie do szerokiej kadry Polski seniorów.
Statystyki: 6.2 pkt 3.2 as 2.1 zb.
II. Grzegorz Grochowski (MKS Dąbrowa Górnicza - 1 liga) rocznik: 1993, 180 cm wzrostu.
Grzegorz Grochowski jest jednym z zawodników złotej drużyny Jerzego Szambelana. To on prowadził reprezentacje Polski do wicemistrzostwa Świata w swoim roczniku. Nie ma co ukrywać, że był on jednym z ulubieńców trenera Szambelana przez co szansy w kadrze nie dostał np. Sebastian Kowalczyk. Jednak Grochowski od trzech lat na zawodowych parkietach pokazuje, że jest jednym z lepszych zawodników młodego pokolenia na swojej pozycji. Szczególnie zaczął mi imponować kiedy rozpoczął karierę w Dąbrowie Górniczej, ponieważ poprzedni sezon w barwach SMS'u PZkosz Władysławowo, gdzie jak w reprezentacji, również był pod kloszem dla mnie nie był wyznacznikiem jego umiejętności. Mimo fantastycznych statystyk jak na zaplecze ekstraklasy nie jest numerem jeden w moim rankingu. Grzegorz jest bardzo niski, niby oficjalnie 180 cm jednak wszyscy, którzy go widzieli na żywo wiedzą, że mierzy mniej. Mimo gorszych warunków fizycznych bardzo dobrze radzi sobie w grze na kontakcie oraz jak na młodego gracza ma niezły przegląd pola. Jednak nadal dużo musi pracować nad swoim rzutem. Myślę, że Grzegorz ma duże szanse na zostanie drugim Krzysztofem Szybargą, ale najważniejszym aspektem by tak się stało to jak najszybsze przenosiny na parkiety PLK i to do klubu, w którym będzie grał. Kolejny sezon w niższych ligach będzie zdecydowanym krokiem w tył dla tego zawodnika. Może zostać zawodnikiem pokroju Krzysztofa Szybargi bądź solidnym graczem niższych lig. Wszystko zależy od niego i jaką drogę obierze.
Statystyki: 12.5 pkt 7.5 as 4.5zb.
III. Michał Kwiatkowski (MKS Znicz Basket Pruszków/Kotwica Kołobrzeg - 1 liga/PLK) rocznik: 1992, wzrost: 190 cm.
Michał ze wszystkich zawodników w tym rankingu ma największe ekstraklasowe doświadczenie, dlatego mimo ostatnio słabszej formy jest tak wysoko w tym zestawieniu. Michał zawsze imponował warunkami fizycznymi wysoki jak na rozgrywającego (190cm) przy czym duży zasiąg ramion. Jednak obawiam się, że w okresie gdzieś pomiędzy Polonia Warszawa, a Kotwicą Kołobrzeg zatracił swoją pewność siebie, co znacząco wpłynęło na jego rozwój. Pierwszy sezon w barwach Kotwicy miał bardzo przyzwoity, jednak początek aktualnego był fatalny i nie mam pojęcia co jest tego powodem. Mimo wszystko szanuje go za to, że potrafił powrócić do rodzinnego miasta i klubu, by się odbudować. Mam jednak nadzieje, że Pruszków jest jedynie jego krótkim przystankiem w karierze i przy tych wszystkich perturbacjach nie zatracił swojego ekstraklasowego i reprezentacyjnego potencjału. Uważam, że jego jedynym minusem jest jego psychika i jeśli poradzi sobie z nią w życiu jak i na boisku możemy ujrzeć go na parkietach PLK jako podstawowego rozgrywającego swojej drużyny.
Statystyki: 2.5 pkt 1 as - PLK 8 pkt 2.8 as 2 zb- 1liga
IV. Daniel Szymkiewicz (Polpharma Starogard Gdański -PLK) rocznik: 1994, wzrost: 193 cm.
Miałem okazje kilkanaście razy oglądać Daniela na żywo na różnych poziomach rozgrywek i tak naprawdę nigdy mnie nie zadziwił. Moim zdaniem jego największą wadą są jego niesamowite warunki fizycznie. Wiem, że to brzmi głupio, ale dzięki swoim 193 cm wzrostu jak na rozgrywającego robi wielkie zamieszanie gdziekolwiek się pojawi. Głownie dzięki temu jest on w czołówce graczy ze swojego rocznika w Europie. Tkwi w nim niewątpliwe ogromny potencjał i talent, jednak wiele razy miałem szansę go oglądać i nigdy nie powiedziałem "WOW". Moim skromnym zdaniem zawodnik pokroju Szymkiewicza jak wielu uważa, czyli czysty talent, powinien już robić dużą karierę na naszych parkietach tak jak swego czasu w lidze Hiszpańskiej Ricky Rubio. Osobiście uważam, że wszechobecne wychwalanie tego zawodnika bardzo źle na niego wpływa, a sam Daniel chyba się już w tym wszystkim pogubił. Na dzień dzisiejszy zamiast podstawowego rozgrywającego swojej drużyny Szymkiewicz pełni role głębokiego rezerwowego.
Statystyki: 3.9 pkt 1.6 as.
V. Jan Grzeliński (WKK Wrocław- 2 liga) rocznik: 1994, wzrost: 176 cm.
Rozgrywający WKK Wrocław jest jednym z moich ulubionych w tym zestawieniu. Osobiście jestem ogromnym fanem jego talentu . Jasiu zaliczył już występy w kadrze Jerzego Szambelana, gdzie znakomicie zmieniał Grzegorza Grochowskiego. Mimo swojego młodego wieku od paru sezonów jest znaczącą postacią WKK Wrocław. Jednak jego niesamowite osiągnięcia z tego sezonu udowadniają, że 2 liga to za niski poziom dla jego umiejętności. Przykładowe spotkanie z tego sezonu kiedy WKK ograło Albę Chorzów 99:72, a Grzeliński zanotował na swoim koncie 15 punktów 5 zbiórek i aż 17 asyst. Grzeliński mimo swoich słabych warunków fizycznych jest bardzo szybki i posiada dobry rzut. Brakuje mu motoryki, ale z czasem powinno się to zmienić w szczególności jeśli postanowi przenieść się do lepszego klubu.
Statystyki: 14 pkt 7.1 as 4.3 zb.
VI. Kamil Zywert (SMS PZkosz Władysławowo- 2liga) rocznik: 1996, wzrost: 184 cm.
Kamil jest jedną z większych nadziei polskiej koszykówki. Praktycznie od początku swojej przygody z koszykówką święcił duże sukcesu. Z początku w UKS Kormoran Sieraków, a w zeszłym sezonie w barwach UKS GIM 92 Ursynów Warszawa. Odgrywał znaczącą role w swoich zespołach zdobywając dla nich mistrzostwa Polski U-14 oraz U-16. Aktualnie jest w teoretycznie najlepszym miejscu dla koszykarza w swoim wieku w Polsce. SMS PZkosz to bardzo dobre miejsce dla takiego talentu jak Kamil i powinien znacząco sie tam rozwinąć. Miałem okazje kilka razy widzieć Kamila Zywerta w akcji, a nawet raz przeciwko niemu grać. Największe wrażenie zważywszy jak na tak młodego gracza zrobił na mnie jego spokój w grze. W niektórych momentach meczu wyglądał jak stary wyjadacz parkietów. Szczególnie jego osobę pamiętam z Finału Mistrzostw Polski do lat 16 mimo, że jego zespół ostatecznie przegrał 61:60 to Kamil imponował mi spokojem i decyzjami na parkiecie. Mam nadzieje, że nadal będzie się tak dobrze rozwijał i 2 liga to tylko jego krótki przystanek w jego bogatej karierze.
Statystyki: 6.4 pkt 4 as 1.1 zb.
VII. Michael Gospodarek (Novum Lublin- 2liga) rocznik: 1991, wzrost 186 cm.
Michael jest najstarszym rocznikowo zawodnikiem w moim rankingu i dlatego dopiero na siódmym miejscu. Gospodarek zawsze był pomijany w szerokich kadrach Polski w swoim wieku, ponieważ jeszcze 2-3 lata temu nie przedstawiał takiego potencjału jak teraz. Kilka razy miałem okazje przeciwko niemu grać właśnie w tym okresie i sprawiał wrażenie zawodnika z perspektywami, jednak nigdy się nie wyróżniał, już w tamtym okresie miał bardzo dobre widzenie gry oraz przyzwoicie kreował swoich partnerów. Długo nie widziałem Michaela w akcji na żywo, jednak trudno znaleźć negatywne opinie o nim. Przed aktualnym sezonem miałem nadzieję, że wzmocni pierwszoligowy Start Lublin ostatecznie niestety do tego nie doszło. Zawodnik ten w ostatnich 2-3 latach poczynił ogromny postęp, co znacznie przekłada się na jego statystyki. Jak wcześniej wspomniałem ma doskonały przegląd pola. Dysponuje także bardzo dobrym minięciem oraz doskonale radzi sobie z grą pod presją. Imponuje, również dojrzałością w grze jest liderem Novum na boisku i nie tylko. Jego bardzo dobra etyka pracy znacznie przekłada się na jego osiągnięcia. Jednak moim zdaniem 2 liga to zbyt niski poziom dla zawodnika o takim potencjale, jeśli ma nadal się rozwijać to ten sezon musi być jego ostatnim na tym poziomie.
Statystyki: 16.9 pkt 5.1 as 4.9 zb.
VIII. Sebastian Szymański (Start Lublin/PGE Turów Zgorzelec- 1 liga/PLK) rocznik: 1991, wzrost: 180 cm.
Sebastian przez kilka lat udowadniał, że jest zdecydowanie najlepszym polskim zawodnikiem z rocznika 1991. Zawsze uznawany był za zawodnika o ogromnym potencjale ofensywnym. W kadrze Polski głownie ustawiany jako rzucający obrońca, co zaowocował dużymi sukcesami tej drużyny. Sebastian może pochwalić się jako jedyny z grona wymienionych tu graczy udziałem w campie NBA Basketball Without Borders w Paryżu w 2007 roku. Takie wyróżnienie skłoniło działaczy Turowa Zgorzelec na podpisanie z młodym graczem aż 9 letniego kontraktu. Jednak duża konkurencja w ekstraklasowej drużynie znacznie przyhamowała rozwój tego zawodnika. Zdecydowanie pomogły w odbudowaniu swojej formy Sebastianowi wypożyczenia do pierwszoligowych drużyn z Jeleniej Góry oraz Lublina. Obecnie po raz kolejny jest wypożyczony do zespołu Startu Lublin. Nie ma co ukrywać, że swego czasu Sebastian był jednym z lepszych młodych zawodników w Europie, jednak jego dalszy rozwój zahamował zbyt duży potencjał i oczekiwania. To samo dzieje się teraz z Danielem Szymkiewiczem. Uważam również, że dużym błędem było ustawianie go na pozycji rzucającego obrońcy w szczególności w kadrze Polski. Nie liczył się sam zawodnik i jego rozwój, a sukces kadry i to młodzieżowej. Obecnie Sebastian jest jednym z bardziej zapomnianych młodych talentów w Polsce.
Statystyki: 7.3 pkt w 4 meczach w tym sezonie
IX. Jakub Schenk (Rosa II Radom- 2 liga) rocznik: 1994, wzrost: 185 cm.
Jakub miał bardzo udany poprzedni sezon. Prowadził grę Trefla II Sopot w 2 lidze oraz w młodzieżowych rozgrywkach. Z początku bardzo niedoceniany, jednak bardzo dobry sezon w rezerwach Treflach zaowocował powołaniem do kadry Polski do lat 18 na Mistrzostwa Europy dywizji A. Na tym właśnie turnieju Kuba był podstawowym zawodnikiem reprezentacji. Może jego statystyki z tego turnieju nie są rewelacyjne: 6.7 pkt, 2.4 zb oraz 3.0 as w każdym meczu, jednak pamiętajmy, że to dywizja A i Schenk musiał mierzyć się z teoretycznie najlepszymi zawodnikami w jego wieku w Europie. Tegoroczny sezon młody rozgrywający rozpoczął w barwach rezerw ekstraklasowej Rosy Radom. W drugiej drużynie Rosy jest zdecydowanie najlepszym graczem i gwiazdą zespołu. Jego dobra forma zaowocowała występami na parkietach Ekstraklasy. Jakub jest bardzo dobrze rozwijającym się zawodnikiem, jednak jeśli nie wzmocni się fizycznie nie ma co myśleć o karierze na wyższym poziomie.
Statystyki: 14.8 pkt 5.0 as.
X. Norbert Kulon (WKS Śląsk Wrocław- 1liga) rocznik: 1992, wzrost: 188 cm.
Z obsadą ostatniego miejsca miałem ogromne problemy, jednak ostatecznie padło na Norberta Kulona. W jego wyborze zadecydowało głównie to w jakim klubie gra i w jakim otoczeniu. Śląsk Wrocław w aktualnej sytuacji to zespół praktycznie gotowy na ekstraklasę. A mój wybór jest ważnym ogniwem tego zespołu. Może jego aktualne statystyki w tym sezonie nie są rewelacyjne, ale gra w zdecydowanie najsilniejszym klubie w 1 lidzie i co najważniejsze gra. Codzienna rywalizacja na treningach z takimi graczami jak Tomasz Ochońko, czy Maciej Flieger na pewno zaowocują w kolejnych latach. Norbert imponuje mi głównie tym, że praktycznie w każdym meczu wychodzi bez większych kompleksów i walczy do ostatniej minuty meczu. Martwi mnie trochę jego przyszłość, ponieważ jest bardzo prawdopodobne, że Śląsk awansuje do ekstraklasy i czy na wyższym poziomie będzie miejsce w rotacji dla Kulona? Moim zdaniem Norbert nie jest jeszcze gotowy na grę na najwyższym poziomie i w przyszłym sezonie nadal widział bym go na parkietach 1 ligi, jednak już jako podstawowego rozgrywającego swojej drużyny.
Statystyki: 3.5 pkt 1.3 as 1.0 zb.
Pozostali kandydaci:
Jakub Derkowski (GTK Gdynia - 2liga) rocznik: 1994
Bartłomiej Wróblewski (Spójnia Stargard Szczeciński - 1liga) rocznik: 1992
Paweł Dzierżak (Trefl II Sopot - 2liga) rocznik: 1995
Artur Włodarczyk (GTK Gdynia - 2liga) rocznik: 1996
Wojciech Jakubiak (STK Czarni Słupsk) rocznik: 1996
niedziela, 2 grudnia 2012
Książka: Niezłomny
Osobiście dawno żadna książka nie zrobiła na mnie tak ogromnego wrażenia, dlatego postanowiłem ją tu opublikować mimo, iż nie ma nic wspólnego z koszykówką. Jednak jest to historia wielkiego sportowcy, a koszykówka w końcu jest sportem. Z niecierpliwością czekam na ekranizacje życia Louisa przez studio Universal, tymczasem serdecznie polecam wszystkim tą książkę. Moim zdaniem jest to opowieść idealna dla każdego. Idealna propozycja na ciemne zimowe dnie.
P.S. Jeśli kogoś nie przekonałem to zapraszam do obejrzenia dokumentu poświęconego bohaterowi tego wpisu.
środa, 28 listopada 2012
Mały człowiek w świecie Wielkich ludzi: Earl Boykins
Kolejnym bohaterem z cyklu "Mały człowiek w świecie Wielkich ludzi" to człowiek, który praktycznie przez całe swoje życie udowadniał sobie i innym, że jeśli się coś kocha i ciężko pracuje można osiągnąć wszystko. Większości ludzi wydaję się, że osoba o wzroście 165 cm może uprawiać wszystkie sporty, ale nie koszykówkę. Dyscyplinę, w której tak znaczącą rolę odgrywa wzrost. 12 lat w NBA Earla pokazuje jak wielu z nas się myliło.
Earl Boykins - urodził się 2 czerwca 1976 roku w Cleveland. Swoją prawdziwą koszykarską karierę rozpoczął na uczelni Eastern Michigan, w której od pierwszych dni był traktowany bardziej jako maskotka i ciekawostka. Jednak od pierwszego dna udowadniał wszystkim, że jest tu tylko i wyłącznie by grać dobrze w kosza, równie szybko stał się gwiazdą całej uczelni. W latach nauki i gry dla Eastern Michigan 1995-1998 Earl pobił rekord pod względem asysty, który do dnia dzisiejszego nie został pobity oraz jest drugim zawodnikiem w historii uczelni pod względem zdobywanych punktów. Mimo rewelacyjnych statystyk nie został wybrany w Drafcie NBA z wiadomych względów. Filigranowemu rozgrywającemu nie wróżono kariery nawet w Europie. Jednak dzięki ciężkiej pracy i wytrwałości podpisał kontrakt z New Jersey Nets. Niestety jak jego cała poprzednia kariera początki w NBA, również były bardzo ciężkie. Z racji jego niskiego wzrostu nikt nie brało go na poważnie. Po zaledwie 5 meczach w barwach Nets został oddany do zespołu z jego rodzinnego miasta Cleveland Cavaliers. Jednak nawet w jego rodzinnym mieście nie otrzymał kredytu zaufania, trener nie widział go w wyjściowej piątce i nasz bohater grywał praktycznie końcówki meczów. Ostatecznie w 2000 roku zdecydowano się go oddać do Los Angeles Clippers, w których wiodło mu się trochę lepiej. Jednak po ponad roku spędzonym w Los Angeles, kolejny klub zdecydował się go pozbyć. Earl nadal się nie poddawał i w kolejnym sezonie podpisał kontrakt z Golden State Warriors. Sezon w barwach Warriors był dla Earla przełomowy dostał znacznie więcej czasu na boisku, co bardzo dobrze wykorzystał. Przed sezonem 2003-2004 Denver Nuggets mimo wszystko podjęli duże ryzyko i postanowili zakontraktować filigranowego rozgrywającego. Jednak jak pokazał czas był to strzał w dziesiątkę . W barwach drużyny z Denver Earl pokazał na co tak na prawdę go stać i jak bardzo mylili się poprzedni trenerzy szybko go skreślając. To grając w barwach Nuggets Earl Boykins otrzymał swój pseudonim "the hero"(bohater). Najlepszym sezonem Earla były lata 2006-2007 kiedy w trakcie sezonu z Denver został pozyskany przez Milwaukee Bucks . W sezonie tym notował średnio 15 punktów oraz 4 asysty na mecz. Kolejne sezony nie były już tak udane w wykonaniu Amerykanina, ale dzięki swojej ciężkiej pracy oraz dobrej opinii jaką sobie wyrobił nadal był potrzebny NBA. I teraz to nie on potrzebował NBA tylko NBA go. W kolejnych sezonach grywał w barwach: Chartotte Bobcats, Washington Wizards i Houston Rockets.
Earl Boykins mimo tego, że wszyscy skazywali go na porażkę nadal szedł za marzeniami i nigdy się nie poddawał. Mimo swoich 165 cm (mierzonych w butach) ciężko pracował na swój sukces. Ciekawostką jest to że przy wadze 60 kg w najlepszych czasach swojej kariery potrafił "wycisnąć" nawet 143 kg. Takie osiągnięcie samo świadczy o tym jak wielkim atletą w małym ciele był Earl. Mimo przeciwności Bóg obdarzył go talentem do gry w koszykówkę, a on postanowił tego nie zmarnować. Aktualnie Earl Boykins nie gra w żadnym klubie i oficjalnie nie zakończył kariery jednak wydaje się, że już całkowicie poświęcił się swoje żonie i synkowi. Earl Boykins nigdy nie popisywał się efektownymi wsadami, blokami czy innymi podniebnymi akcjami, jednak mimo wszystko był i nadal jest jednym z moim ulubionych graczy. I tym bardziej, że gdyby nie jego charakter możliwe, że nigdy nie zobaczył bym w akcji "the hero". Zdecydowanie Małego bohatera w świecie Wielkich ludzi.
Earl Boykins - urodził się 2 czerwca 1976 roku w Cleveland. Swoją prawdziwą koszykarską karierę rozpoczął na uczelni Eastern Michigan, w której od pierwszych dni był traktowany bardziej jako maskotka i ciekawostka. Jednak od pierwszego dna udowadniał wszystkim, że jest tu tylko i wyłącznie by grać dobrze w kosza, równie szybko stał się gwiazdą całej uczelni. W latach nauki i gry dla Eastern Michigan 1995-1998 Earl pobił rekord pod względem asysty, który do dnia dzisiejszego nie został pobity oraz jest drugim zawodnikiem w historii uczelni pod względem zdobywanych punktów. Mimo rewelacyjnych statystyk nie został wybrany w Drafcie NBA z wiadomych względów. Filigranowemu rozgrywającemu nie wróżono kariery nawet w Europie. Jednak dzięki ciężkiej pracy i wytrwałości podpisał kontrakt z New Jersey Nets. Niestety jak jego cała poprzednia kariera początki w NBA, również były bardzo ciężkie. Z racji jego niskiego wzrostu nikt nie brało go na poważnie. Po zaledwie 5 meczach w barwach Nets został oddany do zespołu z jego rodzinnego miasta Cleveland Cavaliers. Jednak nawet w jego rodzinnym mieście nie otrzymał kredytu zaufania, trener nie widział go w wyjściowej piątce i nasz bohater grywał praktycznie końcówki meczów. Ostatecznie w 2000 roku zdecydowano się go oddać do Los Angeles Clippers, w których wiodło mu się trochę lepiej. Jednak po ponad roku spędzonym w Los Angeles, kolejny klub zdecydował się go pozbyć. Earl nadal się nie poddawał i w kolejnym sezonie podpisał kontrakt z Golden State Warriors. Sezon w barwach Warriors był dla Earla przełomowy dostał znacznie więcej czasu na boisku, co bardzo dobrze wykorzystał. Przed sezonem 2003-2004 Denver Nuggets mimo wszystko podjęli duże ryzyko i postanowili zakontraktować filigranowego rozgrywającego. Jednak jak pokazał czas był to strzał w dziesiątkę . W barwach drużyny z Denver Earl pokazał na co tak na prawdę go stać i jak bardzo mylili się poprzedni trenerzy szybko go skreślając. To grając w barwach Nuggets Earl Boykins otrzymał swój pseudonim "the hero"(bohater). Najlepszym sezonem Earla były lata 2006-2007 kiedy w trakcie sezonu z Denver został pozyskany przez Milwaukee Bucks . W sezonie tym notował średnio 15 punktów oraz 4 asysty na mecz. Kolejne sezony nie były już tak udane w wykonaniu Amerykanina, ale dzięki swojej ciężkiej pracy oraz dobrej opinii jaką sobie wyrobił nadal był potrzebny NBA. I teraz to nie on potrzebował NBA tylko NBA go. W kolejnych sezonach grywał w barwach: Chartotte Bobcats, Washington Wizards i Houston Rockets.
Earl Boykins mimo tego, że wszyscy skazywali go na porażkę nadal szedł za marzeniami i nigdy się nie poddawał. Mimo swoich 165 cm (mierzonych w butach) ciężko pracował na swój sukces. Ciekawostką jest to że przy wadze 60 kg w najlepszych czasach swojej kariery potrafił "wycisnąć" nawet 143 kg. Takie osiągnięcie samo świadczy o tym jak wielkim atletą w małym ciele był Earl. Mimo przeciwności Bóg obdarzył go talentem do gry w koszykówkę, a on postanowił tego nie zmarnować. Aktualnie Earl Boykins nie gra w żadnym klubie i oficjalnie nie zakończył kariery jednak wydaje się, że już całkowicie poświęcił się swoje żonie i synkowi. Earl Boykins nigdy nie popisywał się efektownymi wsadami, blokami czy innymi podniebnymi akcjami, jednak mimo wszystko był i nadal jest jednym z moim ulubionych graczy. I tym bardziej, że gdyby nie jego charakter możliwe, że nigdy nie zobaczył bym w akcji "the hero". Zdecydowanie Małego bohatera w świecie Wielkich ludzi.
czwartek, 22 listopada 2012
NBA Rooks
Wielu ludzi uważa, że życie sportowców usłane jest różami, tym bardziej kiedy młody chłopak podpisuje milionowy kontrakt i może się skupić tylko i wyłącznie na grze w ukochaną dyscyplinę. Jednak w najlepszej koszykarskiej lidze na świecie nie wszystko jest tak kolorowe. Zawodnicy zwani Rookie, czyli pierwszoroczniaki, dla których pierwszy rok jest najtrudniejszy mają zdecydowanie najciężej od pozostałych. Często przychodzą jako gwiazdy swoich uczelni, aż nagle muszą stać się drugą, trzecią a nawet czwartą opcją swojego zespołu. Żaden z tych graczy nie ma taryfy ulgowej i to gdzie grali przed NBA nie ma większego znaczenia. Na treningach muszą ćwiczyć co najmniej dwa razy ciężej od swoich starszych kolegów, a często są obarczani ciekawymi i śmiesznymi obowiązkami przez starszych stażem zawodników. Nasz jedynak w NBA Marcin Gortat np. codziennie chodził po pączki dla Dwighta Howarda. I tak przez cały pierwszy sezon. Często Rookie muszą wynosić puste butelki, gasić prysznice, przygotowywać ręczniki czy też chodzić z dziecinnymi plecaczkami. Mimo, iż NBA to organizacja na najwyższym sportowym poziomie takie sytuacje występują. Jednak ich cel to niejako przetarcie bądź rodzaj chrztu. Każdy pierwszoroczniak ,każdego dnia, na każdym treningu i na każdym meczu musi pokazać, że warto uczyć się jego imienia i nazwiska oraz że zasługuje na szacunek, ponieważ ma zamiar na dłużej zostać w tej lidze. NBA to liga wyłącznie dla twardzieli, którzy są wstanie znieść wszystko by osiągnąć cel.
Jak każdy mam swoich ulubionych Rookie, którym kibicuje są nimi: Jared Sullinger, Harrison Barnes, Austin Rivers, Damian Lillard oraz Thomas Robinson.
piątek, 16 listopada 2012
Mecz, który zniszczył Adama Morrisona
Ostatnio zajmowałem się analizą draftów. Jednym z niestety antybohaterów był Adam Morrison, jak ktoś nie czytał wcześniejszych postów to w 2006 roku z numerem 3 wybrali go Charlotte Bobcats. Adam od pierwszych dni miał zostać gwiazdą całej NBA i godnym zastępcom Larrego Birda. Jednak z sezonu na sezon ten skrzydłowy staczał się na samo dno NBA. Jak większość innych przypadków taki stan rzeczy nie były spowodowany: narkotykmi, alkoholem, hazardem czy innymi problemi z prawem. Moim zdaniem Adam przestał kochać koszykówkę, mimo iż nigdy tego sam nie przyznał. Adam Morrison jest absolwentem Gonzaga State tej samej uczelni, w której w tym roku rozpoczął naukę Przemek Karnowski. Adam jest mimo wszystko jednym z najlepszych zawodników jacy reprezentowali uczelnie w całej jej historii. Spędzając trzy lata w Gonzaga State podbił nie jedno serce scauta NBA. W ostatnim roku notował średnio 28,1 punktu, 5,5 zbiórki i 1,8 asysty na mecz. Uczelnia Gonzaga State nie jest jedną z większych uczelni w stanach jeśli chodzi o koszykówkę. Co roku mają solidny skład jednak nie jest to co Duke, North Carolina czy Kansas. W 2006 roku Adam nie miał dużego wsparcia w postaci dużo mniej utalentowanych kolegów i praktycznie w pojedynkę doprowadził swoją uczelnie do etapu "Sweet 16". Jak na tą uczelnie udział na tym etapie był ogromnym sukcesem. Przeciwnikiem Gonzaga State był dużo bardzie utytułowana szkoła UCLA. Skazywania na porażkę drużyna Morrisona od początku spotkania narzuciła swoją taktykę, dzięki czemu prowadziła w pierwszej połowie nawet 17 punktami. Znakomicie wspierał swojego lidera potężny center Joao Paulo Batista, który w całym meczu zdobył 18 punktów i zebrał 9 piłek. W drużynie przeciwnej UCLA, która grała dużo bardziej zespołowo przyzwoicie grali Jordan Farmar 15 punktów, Aron Affalo 15 punktów, Luc Richard Mbah a Moute 14 punktów, Ryan Hollins 12 punktów. Bardzo dobrze zagrał wtedy pierwszoroczniak młodziutki Darren Collison. Jednak na parkiecie wyróżniała się zdecydowanie jedna osoba Adam Morrison zdobywca 24 punktów, 5 zbiórek i jednej asysty. Zmieniający się Affalo i Bozeman całkowicie nie mogli sobie z nim poradzić w obronie . W poprzednich meczach Adam notował m.in 35 i 44 punkty co jak na warunki NCAA jest rewelacyjnym wynikiem. W drugiej połowie Gonzaga nadal trzymała wynik jednak pod koniec meczu miała duże problemy w ataku zatrzymując się na 71 punktach. Prowadząc cały mecz Gonzaga State przegrała go 71:73 w jakich okolicznościach obejrzyjcie sami.
Uważam, że ten mecz znacznie odznaczył się na psychice Adama Morrisona i to traumatyczne zdarzenie miało znaczny wpływ na jego karierę. Jego przeciwnicy znacznie słabsi tego dnia od niego zrobili dużo większe kariery. Darren Collins jest jednym z lepszych rozgrywających w NBA, Aron Affalo przez kilka sezonów był dobrym strzelcem ekipy Denver Nuggets, a teraz podstawowym zawodnikiem Orlando Magic. Luc Richard Mbah a Moute znakomity obrońca Milwaukee Bucks, Jordan Farmar mistrz NBA z Los Angeles Lakers aktualnie wybrał grę w Efesie Stambuł oraz Ryan Hollins biorąc pod uwagę jego umiejętności zrobił dużą karierę aktualnie rezerwowy w Los Angeles Clippers. Jeśli chodzi o Gonzaga State jedyny, który gra w NBA to Jeremy Pargo, rezerwowy rozgrywający w Cleveland Cavaliers. Joao Paulo Batista, który zrobił na mnie ogromne wrażenie niestety nie zrobił chociaż takiej kariery jak Ryan Hollins. Brazylijczyk od lat gra we francuskim Le Mans. A co z Adamem? Mimo iż zdobył mistrzostwo NBA z Los Angeles Lakers jako daleki rezerwowy jest obiektem wielu kpin w USA. Przed sezonem grał w lidze letniej w barwach Brooklyn Nets, a później kontrakt zaproponowali mu Portland Trail Blazers jednak po paru dniach go rozwiązali. Aktualnie jest bezrobotny, z tego co wiem jego agent szuka mu klubu w Europie.
Uważam, że ten mecz znacznie odznaczył się na psychice Adama Morrisona i to traumatyczne zdarzenie miało znaczny wpływ na jego karierę. Jego przeciwnicy znacznie słabsi tego dnia od niego zrobili dużo większe kariery. Darren Collins jest jednym z lepszych rozgrywających w NBA, Aron Affalo przez kilka sezonów był dobrym strzelcem ekipy Denver Nuggets, a teraz podstawowym zawodnikiem Orlando Magic. Luc Richard Mbah a Moute znakomity obrońca Milwaukee Bucks, Jordan Farmar mistrz NBA z Los Angeles Lakers aktualnie wybrał grę w Efesie Stambuł oraz Ryan Hollins biorąc pod uwagę jego umiejętności zrobił dużą karierę aktualnie rezerwowy w Los Angeles Clippers. Jeśli chodzi o Gonzaga State jedyny, który gra w NBA to Jeremy Pargo, rezerwowy rozgrywający w Cleveland Cavaliers. Joao Paulo Batista, który zrobił na mnie ogromne wrażenie niestety nie zrobił chociaż takiej kariery jak Ryan Hollins. Brazylijczyk od lat gra we francuskim Le Mans. A co z Adamem? Mimo iż zdobył mistrzostwo NBA z Los Angeles Lakers jako daleki rezerwowy jest obiektem wielu kpin w USA. Przed sezonem grał w lidze letniej w barwach Brooklyn Nets, a później kontrakt zaproponowali mu Portland Trail Blazers jednak po paru dniach go rozwiązali. Aktualnie jest bezrobotny, z tego co wiem jego agent szuka mu klubu w Europie.
wtorek, 13 listopada 2012
Mały człowek w świecie Wielkich ludzi: Nate Robinson
Z racji tego, że w koszykówce teoretycznie najważniejszy jest wzrost i teoretycznie osoby poniżej 190 cm wzrostu nie mają szans na zawodową karierę. W tym dziale chciałbym zająć się osobami, które nie przejmowały się, że brakuje im centymetrów, a co więcej wykorzystali teoretyczny brak na swoją korzyść.
Nate Robinson - urodzony 31 maja 1984 roku w Seattle, Washington. Teoretycznie rozgrywający, jednak największe zdobycze osiągał na pozycji rzucającego obrońcy. Jest jednym z najniższych zawodników występujących w NBA. Oficjalna strona NBA.com podaje, że mierzy 175 cm wzrostu jednak wszyscy wiem, że po pierwsze jest to zawyżone, a po drugie mierzone w butach. Faktycznie mierzy on około 168-170 cm wzrostu. Został on wybrany w drafcie w 2005 roku z 21 numerem przez New York Knicks. Jest on absolwentem uczelni Washington, na której nie odnosił tylko i wyłącznie sukcesów koszykarskich, był jednym z wyróżniających się zawodników w futbolu amerykańskim oraz uprawiał boks. Nate mógł wybrać pomiędzy koszykówką a futbolem. Z biegiem lat z korzyścią dla mojej ukochanej dyscypliny widać, że wybrał dobrze.
Robinson praktycznie od początku swojej kariery stał się ulubieńcem publiczności w Madison Square Garden w samym sercu Nowego Yorku. Z każdym kolejnym meczem, również stawał się ikoną NBA. Najlepszy sezon w jego karierze to lata 2008/09, w którym zdobywał średnio 17,2 punktu i 4 asysty oraz co bardziej zadziwiające jak na tak niskiego gracza prawie 4 zbiórki na mecz. W swojej grze dał się głównie poznać z niesamowitej motoryki. Jest bardzo szybki i bardzo wysoko skacze co nie raz udowadniał. Mi osobiście przypomina swoją niesamowitą ekspresywnościom diabła tasmańskiego z kreskówek Looney Tunes. Największy wzrost popularności Robinsona to występ w konusach Slam Dunk, które jako jedyny uczestnik w historii NBA wygrał aż trzy razy 2006, 2009 oraz 2010 roku. Jego Dunk nad mierzącym 211 cm wzrostu Dwightem Howardem przejdzie do historii NBA. Niestety jego rosnąca popularność nie wiązała się z lepszymi wynikami w NBA.
W lutym 2010 roku wraz z Marcusem Landrym przeszedł z Knicks do Boston Celtics w zamian za Eddiego House'a, J.R. Giddensa, Billa Walkera oraz wybór w drugiej rundzie draftu.W Bostonie bardzo się przydawał i miałem nadzieję, że zostanie znaczącym zmiennikiem Celtics jednak niestety stało się inaczej. W lutym 2011 brał udział w wymianie w ramach której trafił do Oklahoma City Thunder. Trafienie do Thunder to największy koszykarski krok w tym Robinsona, nie otrzymywał szansy gry i praktycznie zmarnował czas spędzony w Oklahomie. Przed sezonem 2011/2012 został zwolniony z Oklahoma City Thunder, jednak szybko podpisał kontrakt z Golden State Warriors. W Golden State dostał szanse na odbudowanie się i bardzo dobrze z niej skorzystał z statystyk w granicach 7 punktów w Oklahomie w Golden State notował prawie 12 punktów. Jednak filigranowy gracz marzy o mistrzostwie i w tym celu 31 lipca 2012 roku podpisał kontrakt z Chicago Bulls. Aktualnie jest jednym z ważniejszych postaci Bulls, a do powrotu Rose'a pierwszym rozgrywającym drużyny z Chicago. Bardzo rzadko w NBA pojawiają się tak oryginalne postaci jak Nate Robinson i to nie tylko z powodu jego wzrostu. Nate to niesamowity walczak, który nienawidzi przegrywać i to jest najważniejszy aspekt pokazujący dlaczego tak dużo osiągnął w NBA. Mam nadzieje, że nie ma zasobom swoich najlepszych lat i że jeszcze wiele przed nim. Powodzenia Nate trzymam za Ciebie kciuki !!!
P.S. Polecam ostatni filmik.
Nate Robinson - urodzony 31 maja 1984 roku w Seattle, Washington. Teoretycznie rozgrywający, jednak największe zdobycze osiągał na pozycji rzucającego obrońcy. Jest jednym z najniższych zawodników występujących w NBA. Oficjalna strona NBA.com podaje, że mierzy 175 cm wzrostu jednak wszyscy wiem, że po pierwsze jest to zawyżone, a po drugie mierzone w butach. Faktycznie mierzy on około 168-170 cm wzrostu. Został on wybrany w drafcie w 2005 roku z 21 numerem przez New York Knicks. Jest on absolwentem uczelni Washington, na której nie odnosił tylko i wyłącznie sukcesów koszykarskich, był jednym z wyróżniających się zawodników w futbolu amerykańskim oraz uprawiał boks. Nate mógł wybrać pomiędzy koszykówką a futbolem. Z biegiem lat z korzyścią dla mojej ukochanej dyscypliny widać, że wybrał dobrze.
Robinson praktycznie od początku swojej kariery stał się ulubieńcem publiczności w Madison Square Garden w samym sercu Nowego Yorku. Z każdym kolejnym meczem, również stawał się ikoną NBA. Najlepszy sezon w jego karierze to lata 2008/09, w którym zdobywał średnio 17,2 punktu i 4 asysty oraz co bardziej zadziwiające jak na tak niskiego gracza prawie 4 zbiórki na mecz. W swojej grze dał się głównie poznać z niesamowitej motoryki. Jest bardzo szybki i bardzo wysoko skacze co nie raz udowadniał. Mi osobiście przypomina swoją niesamowitą ekspresywnościom diabła tasmańskiego z kreskówek Looney Tunes. Największy wzrost popularności Robinsona to występ w konusach Slam Dunk, które jako jedyny uczestnik w historii NBA wygrał aż trzy razy 2006, 2009 oraz 2010 roku. Jego Dunk nad mierzącym 211 cm wzrostu Dwightem Howardem przejdzie do historii NBA. Niestety jego rosnąca popularność nie wiązała się z lepszymi wynikami w NBA.
Nate Robinson i Dwight Howard |
W lutym 2010 roku wraz z Marcusem Landrym przeszedł z Knicks do Boston Celtics w zamian za Eddiego House'a, J.R. Giddensa, Billa Walkera oraz wybór w drugiej rundzie draftu.W Bostonie bardzo się przydawał i miałem nadzieję, że zostanie znaczącym zmiennikiem Celtics jednak niestety stało się inaczej. W lutym 2011 brał udział w wymianie w ramach której trafił do Oklahoma City Thunder. Trafienie do Thunder to największy koszykarski krok w tym Robinsona, nie otrzymywał szansy gry i praktycznie zmarnował czas spędzony w Oklahomie. Przed sezonem 2011/2012 został zwolniony z Oklahoma City Thunder, jednak szybko podpisał kontrakt z Golden State Warriors. W Golden State dostał szanse na odbudowanie się i bardzo dobrze z niej skorzystał z statystyk w granicach 7 punktów w Oklahomie w Golden State notował prawie 12 punktów. Jednak filigranowy gracz marzy o mistrzostwie i w tym celu 31 lipca 2012 roku podpisał kontrakt z Chicago Bulls. Aktualnie jest jednym z ważniejszych postaci Bulls, a do powrotu Rose'a pierwszym rozgrywającym drużyny z Chicago. Bardzo rzadko w NBA pojawiają się tak oryginalne postaci jak Nate Robinson i to nie tylko z powodu jego wzrostu. Nate to niesamowity walczak, który nienawidzi przegrywać i to jest najważniejszy aspekt pokazujący dlaczego tak dużo osiągnął w NBA. Mam nadzieje, że nie ma zasobom swoich najlepszych lat i że jeszcze wiele przed nim. Powodzenia Nate trzymam za Ciebie kciuki !!!
P.S. Polecam ostatni filmik.
poniedziałek, 12 listopada 2012
Draft NBA: Hity i kity cz.2
Adam Morrison |
Draft w 2006
roku można okrzyknąć draftem zmarnowanych wyborów. Największym przegranym były
władze Charlotte Bobcats, którzy z 3 numerem wybrali Adama Morrisona. Gwiazda
uczelni Gonzaga był porównywany do samego Larry’ego Bird’a. Morrison jest
doskonały przykładem jak ciężko przestawić się z gry w NCAA do NBA. Jednak mimo
wszystko z sezonu na sezon wyglądał coraz gorzej i gorzej. Żyjący przeszłością
skrzydłowy nie zrobił kariery i już raczej nie zrobi w NBA. Przed sezonem był w
szerokim składzie Brooklyn Nets jednak nie podpisano z nim kontraktu, aktualnie
pozostaje bez pracy. W tym drafcie również kluby ścigały się po najlepszych
podkoszowych jednak wielu z nich to kompletne rozczarowania. Najbardziej chyba nie trafionym wyborem był absolwent Duke Shalden Williams (5 nr Atlanta) całkowicie
rozczarował miał zostać drugim Karlem Malone czy Carlosem Boozerem, a nawet pod
koniec przygody z NBA nie mógł zostać wartościowym zmiennikiem. W tym sezonie
będzie można go zobaczyć w Polsce, ponieważ wstępuje on w barach Mistrza
Francji ekipie Elan Chalon, który jest rywalem Asseco Prokomu Gdynia w Eurolidze. Kolejnymi podkoszowymi którzy nie sprawdzili się w
najlepszej lidze świata to Patrick O’Bryant (9 nr Golden), Saer Sene (10 nr
Seattle), Hilton Armstrong (11 nr NOH) oraz Ukrainiec Oleksiy Pecherov (18 nr
Washington). Zdecydowanymi zwycięzcami tego draftu są Boston Celtics i Utah
Jazz, którzy z dalekimi wyborami wybrali graczy, którzy stali się zawodnikami
poziomu All-Stars. Boston z 21 numerem wybrali niedocenianego rozgrywającego
Kentucky Rajan’a Rondo, chyba nikomu nie muszę przedstawiać tej postaci.
Aktualnie to jeden z najlepszych rozgrywających w lidze w zeszłym sezonie
notował średnio prawie 13 punktów oraz 12 asyst na mecz. Z racji tego jak
daleko został wybrany, pokazuje to jak dużo szczęścia miała ekipa z Utah. O
kim mowa? Oczywiście o 47 numerze Paul’u Millsapie. Znakomity zmiennik Carlosa
Boozera, a po jego odejściu jedna z pierwszoplanowych postaci zespołu z Salt
Lake City. Z racji tego jak wiele osiągnęli mimo, że wielu skazywało ich na
niepowodzenie warto wyróżnić bardzo dobrych strzelców za 3 punkty, którzy są
ważnymi zawodnikami swoich drużyn mowa tu o Stave Novak’u (31 nr Houston) oraz
Danielu Gibsonie (39 nr Cleveland).
Rajon Rondo |
Glen "Big Baby" Davis |
W kolejnym drafcie w 2007 roku
największym zwycięzcami są dwaj (wtedy) pulchni delikatnie mówiąc podkoszowi.
Mianowicie Marc Gasol (48 nr LAL) i Glen Davis (35 nr Seatlle). Obaj przez
większość swojej kariery zmagali się z nadwagą, jednak dzięki swojej ciężkiej
pracy aktualnie są czołowymi graczami swoich klubów. Hiszpan Marc Gasol od
najmłodszych lat musiał zmagać się z porównaniami do swojego starszego brata
Pau. Zdecydowanie mniej utalentowany młodzieniec został wybrany przez Lakers,
którzy chyba nigdy się nie spodziewali że zagra on w NBA. Zagrał i to z jakim
skutkiem. Znakomicie zastąpił swojego brata w Memphis i aktualnie jest w Top 5
centrów w całej lidze. Marc może się również pochwalić Mistrzostwem Europy i
Świata oraz srebrnymi medalami na Olimpiadach w Pekinie i Londynie. Dużo mniej
utytułowany absolwent LSU Glen "big baby" Davis również nie był brany poważnie pod uwagę. Jednak dzięki
ciężkiej pracy i zrzuceniu niepotrzebnego balastu podbił serca kibiców z
Bostonu. Jego gra w play off zapadła w pamięci nie jednemu kibicowi Celtics.
Aktualnie jest gwiazdą w Orlando Magic. Kolejnym zawodnikiem, który był bardzo
bliski nie wybrania w drafcie był Ramon Session (56 nr Milwaukee), bardzo
solidny rozgrywający w zeszłym sezonie prowadził grę samych Los Angeles Lakers.
Największym rozczarowaniem tego draftu został Chińczyk Yi Jianlian (6 nr
Milwaukee) miał on być trochę niższą jednak lepiej wyszkoloną i szybszą wersją
Yao Minga. Przedstawicie Bucks byli pewni, że trafili w dziesiątkę. Jednak
podobnie jak Adam Morrison z sezonu na sezon prezentował się coraz gorzej. W
zeszłym sezonie daleki rezerwowy Dallas natomiast ten sezon zaczął w lidze
chińskiej.
Marc i Pau Gasol |
Draft NBA jest corocznym
niespotykanym świętem koszykówki na całym świecie, a dla tych młodych ludzi,
którzy do niego przystępują ogromną szansą na zmianę swojego życia, a co
najważniejsze na spełnienie swoich marzeń o grze w NBA. Jednak wybranie w
drafcie nie gwarantuje nikomu zrobienia kariery. Zdarza się że kluby nie trafią
ze swoim wyborem, ale czy to tylko wina klubów. Moim zdaniem nie jest
najważniejsze z jakim numerem Cię wybiorą tylko to czy jesteś gotowy na ciężką
pracę każdego dnia? Takie pytanie powinni postawić trenerzy każdemu
zawodnikowi, którego testują przed draftem. Z tegorocznego draftu zdecydowanie
można wyróżnić Jareda Sullingera (21 nr Boston), Kim English’a (44 nr Detroit),
Jae Crowder’a (34 nr Dallas) oraz Roberta Sacre (60 nr LAL), którzy jak na
razie starają się jak najlepiej wykorzystać swoje szanse. Rozczarowany jestem
Jeremy Lamb’em (12 nr Houston), Kenedallem Marshallem (13 nr Phoenix),
Terrencem Rossem (8 nr Toronto) oraz Thomasem Robinsonem (5 nr Sacramento).
Możliwe, że nie dostali jeszcze dostatecznie dużo szans na pokazanie się przed
trenerem jednak pamiętajmy, że to NBA tu nic nie ma za darmo. Mimo wszystko
życzę im jak najlepiej.
wtorek, 6 listopada 2012
Draft NBA: Hity i kity cz.1
Teoretycznie najprostsza droga do NBA to draft. Większość
europejczyków, a jeszcze większa ilość reszty świata nie ma pojęcia co to
draft. W Stanach Zjednoczonych znakomicie rozwinięte jest szkolenie młodzieży.
NBA, NFL, NHL nawet MLS co roku czerpią ogromne korzyści z ligi NCAA. W USA
wszystkie uczelnie posiadają reprezentacje w dyscyplinach sportowych w ligach
NCAA. Oczywiście poziom uczelni jest odpowiednio dobrany, dlatego istnieją
odpowiednie dywizje oraz ligi NCAA odpowiednio I, II i III. W koszykówce najsilniejsze
i najbardziej utytułowane uczelnie to Duke, Kansas, Kentucky , North Carolina,
UCLA. Ciekawe, że uczelnia, którą chyba wszyscy znamy Harward praktycznie w
ogóle się nie liczy w lidze NCAA. Zasady przystąpienia do draftu są bardzo
proste. Najważniejsze z nich to: każdy zawodnik Amerykański musi mieć ukończony
co najmniej jeden rok studiów. Zawodnicy z reszty świata muszą mieć ukończone
19 lat oraz by przystąpić do draftu nie muszą być absolwentami Amerykańskich
uczelni. Każdego roku do draftu przystępuje co najmniej 100 zawodników, którzy
są doszczętnie prześwietlani pod każdym względem. Badana jest ich motoryka,
wytrzymałość, wyskok, rzut itp. Każdemu klubowi NBA przysługują dwa wybory.
Wybiera się 60 graczy 30 w I rundzie i 30 w II rudzie. 14 zespołów z
najsłabszymi bilansami (zwycięstwa-porażki) przystępuje do loterii draftowej.
Największe szanse na wylosowanie pierwszego numeru ma oczywiście najsłabszy
zespół, jednak mimo wszystko rzadko się to zdarza. Pozostałe drużyny ustawione
są w kolejności od najgorszego do najlepszego bilansu z poprzedniego sezonu.
Greg Oden |
Każdego roku do
draftu przystępuje mnóstwo niezwykle utalentowanych młodych zawodników, jednak
wybranie w drafcie NBA nie gwarantuje zagrania w tej lidze. W szczególności
jeśli zostaniesz wybrany w II rundzie. Największe szanse ma pierwsza 30, ale
jak pokazuje historia kluby Najlepszej Ligi Świata nie zawsze wybierają dobrze.
Kwame Brawn, Kenyon Martin, a ostatnio Greg Oden oni zostali wybrani z numerem
pierwszym i nigdy nie stali się gwiazdami NBA. Natomiast gwiazdy takie jak np.
Manu Ginobili (57 nr), Tony Parker (28 nr), Gilbert Arenas (32 nr), Luis Scola
(56 nr), Michael Redd (43 nr) czy chociażby Carlos Boozer (35 nr) zostali
pominięci przez większość klubów w drafcie, a zrobili kolosalne kariery.
Z biegiem lat
chciałbym przeanalizować kolejne drafty udowodniając kto zrobił dobrze trafił w
przysłowiową „dziesiątkę”, a kto kompletnie się zbłaźnił. Zacznę swoją analizę
od draftu z 2003 r., który przez większość ekspertów uznawany jest za jeden z
najlepszych w historii NBA. Skończę moja analizę na roku 2007 r., ponieważ
młodsze wybory w draftach ,a raczej zawodnicy wybrani w ostatnich latach są
nadal jeszcze bardzo młodzi i niektórzy nie pokazali jeszcze 100% swojego
potencjału.
Każdy draft będę
zaczynał od zwycięzców pod uwagę będę brał głównie II rundy draftów, natomiast
przegrani to głównie nie trafione wybory w I rundzie. W 2003 roku z 47 numerem
Utah Jazz wybrali rozgrywającego Mo Williamsa. Z biegiem lat można śmiało
stwierdzić, że jest on jednym z lepszych rozgrywających w lidze. Występował w
finałach NBA w barwach Cleveland, a teraz jest pierwszym rozgrywającym w Utah
Jazz. Matt Bonner (45 nr Chicago) mistrz NBA z San Antonio Spurs i przez wiele
lat bardzo ważny rezerwowy tej ekipy. Zaza Pachulia (42 nr Orlando) przez wiele
lat pierwszy center Atlanty Hawks od paru sezonów Gruzin jest zmiennikiem Ala
Hoforda. Kyle Korver (51 nr New Jersey)
od wielu lat szukający swojego miejsca w NBA. Znakomity strzelec za 3
punkty, który miał bardzo dobry poprzedni sezon w Chicago Bulls. W tym sezonie
zarobi 5 mln dolarów w barwach Atlanty Hawks. Wielkimi przegranymi tego silnego
draftu zdecydowani są Detroit Pistons, którzy z numerem 2 wybrali Darko
Milicica, a do wyboru mieli takich graczy jak Wade, Bosh, Anthony. Milicic
okazał się kompletną klapą, aktualnie daleki rezerwowy w Boston Celtics.
Kolejne dwa wybory to Mike Sweetney (9 nr New York) oraz Jarvis Hayes (10 nr
Washington) całkowicie postaci anonimowe w całym NBA.
Draft NBA 2003r |
W 2004 roku New York
Knicks z 44 nr wybrali Trevora Arize w kolejnych latach pokazał, że jest
naprawdę dobrym graczem. Zdobył mistrzostwo NBA w barwach Lakers, aktualnie
jest ważnym zawodnikiem w Washingtonie. Rozczarowaniami tego draftu, są głównie
wysocy Rafael Araujo (8 nr Toronto), Robert Swift (12 Seattle) dla, których od
dawna nie ma miejsca w NBA, podobnie jak Luke Jackson (10 Cleveland), którego
odrobinę zniszczył młody Lebron James.
Draft w 2005
roku jest poniekąd Polskim, ponieważ z 57 nr Phoenix wybrali naszego jedynaka w
NBA Marcina Gortata, którego oddali do Orlando. Z biegiem kolejnych
sezonów oraz tego co dzięki ciężkiej pracy Marcin osiągnął można uznać ten
wybór z zwycięski. W tym samym drafcie długo musieli czekać znakomici strzelcy
Monta Ellis (40 nr Golden State) oraz Luis Williams (45 nr Philly). Ersan
Ilyasova startował jako młody anonimowy Europejczyk, ale okazał się znakomitym
graczem wybrany dopiero z 36 nr przez Milwaukee. Kolejny zawodnik nie jest
lubiany w NBA, ale mimo wszystko postanowiłem o nim wspomnieć, ponieważ uważam
że osiągną niezwykle dużo, jest nim Andray Blatche (49 nr Washington). Aktualnie
dostaje kolejną szansę w nowym produkcie NBA jakim jest Brooklyn Nets. Ike
Diogu (9 Golden State) oraz Sean May (13 Charlotte) mieli zostać przyszłością
podkoszową na lata swoich drużyn, jednak chyba zabrakło im warunków fizycznych,
a dokładnie centymetrów jak na warunki NBA. Ciekawym, a zarazem żenującym
wyborem był decyzja Los Angeles Clippers, którzy w tym drafcie postawili na
całkowicie anonimowego i to nie tylko w NBA Rosjanina Yaroslava Koroleva (12 nr).
wtorek, 30 października 2012
Faworyci do Mistrzostwa NBA
W nocy z Wtorku na Środę rusza nowy sezon NBA. Z racji tego, że trochę się pozmieniało chciałbym zająć się analizą moim zdaniem faworytów do mistrzostwa.
Miami Heat
Obrońcy tytułu z poprzedniego sezonu nadal są głównym faworytem do mistrzostwa i nie piszę tego dlatego bo jestem fanem Miami od paru lat. Zespół praktycznie został w nie zmienionym składzie. Nadal wielką siła będzie wielka trójka Chris Bosh, Dwyane Wade oraz Lebron James. Taktyka będzie praktycznie taka sama jak w poprzednim sezonie, a nawet w ataku bardziej wzbogacona, bo nie należy zapominać, że tego lata zespół z Florydy wzmocnili Ray Allen oraz Rashard Lewis. Weterani, którzy szukają prawdopodobnie swojego ostatniego mistrzowskiego pierścienia (Lewis pierwszego) mogą okazać się siłą której żadna drużyna NBA nie sprosta. Heat to bardzo dziwny zespół, ponieważ nie posiadają w swoim składzie ani prawdziwego rozgrywającego ani centra. Sytuacja ta wcale ich nie osłabia, ale pomaga im w konstruowaniu jeszcze lepiej ataku pozycyjnego oraz wyprowadzaniu kontr. Taktyka Heat oparta jest na znakomitej obronie z czego wyprowadzają szybkie kontry. Klasyczni centrzy, których mało w lidze, ale nadal tam są, mają problemy z szybkim powrotem do defensywy. Grający na pozycji centra dużo szybszy i zwinniejszy Chris Bosh znakomicie to wykorzystuje. Z racji kontuzji Bosha w zeszłorocznych playoffs Erik Spoelstra odkrył coś czego na pewno się nie spodziewał. Mianowicie zaczął wykorzystywać Lebrona Jamesa na pozycji silnego skrzydłowego i to było przełomowe posunięcie. Brak klasycznych wysokich stał się ich wielkim atutem. Tym bardziej, że na pozycji centra znakomicie sobie radził Udonis Haslem. Znakomitym posunięciem jest pozyskanie Allena, rekordzista w celnych trójkach, będzie bardzo dobrze rozciągał obronę przeciwnika, co da jeszcze więcej miejsca Wadowi i Lebronowi w penetracjach. Nie zapominajmy o innych zawodnikach. Klasyczni combo Mario Chalmers oraz Norris Cole. Specjalista od obrony doświadczony Shane Battier, a także znakomici strzelcy Mike Miller oraz James Jones. Z racji osłabienia Chicago Bulls brakiem Rose'a ekipa Miami nie powinna mieć problemów z zajęciem pierwszego miejsca w swojej konferencji.
Los Angeles Lakers
Zdecydowanie królowie letniego polowania. Chyba każdy fan NBA jest w szoku jak wiele zyskali jakim małym kosztem. Stracili podatnego na urazy startowego centra Andrew Bynuma, a zyskali zdecydowanie numer jeden na tej pozycji Dwighta Howarda. "Supermen" od dawna szukał sobie lepszego miejsca niż Orlando i znalazł i to jakie. Wiadomo presja jaka będzie na nim ciążyć będzie ogromna. Nie uniknie również porównań do byłych graczy Lakers m.in Shaquille'a O'Neala. Wiele mówiło się, że tego lata Lakers opuści Pau Gasol i to, że Hiszpan nadal jest w składzie jest kolejnym sukcesem sztabu Lakers. Nie zapomnijmy, że epikę Lakers wzmocnił jeden z najlepszych jak nie najlepszy rozgrywający ligi Steve Nash. Kanadyjczyk mimo swoich 38 lat nadal jest w znakomitej formie fizycznej. Zespół z Los Angeles mają zdecydowanie najsilniejszą pierwszą piąte w lidze. Nash-Brayant-World Peace-Gasol-Howard to brzmi jak pierwsza piątka z Meczu Gwiazd. Dodając do tego takich graczy z ławki jak: Jodie Meeks, Antawan Jamison, Jordan Hill, Steve Blake. Skład wydaje się na papierze nie do pokonania. Pytanie jednak z jaką ilością piłek będzie chciał się dzielić Kobie z Howardem i czy wygra w nim mądrość weterana czy szalonego strzelca? Przez ostatnie sezony nie było osoby, która potrafiła przyćmić osobę Bryanta. Jak sobie z tym wszystkim poradzi trener Mike Brown, który już kiedyś miał problem bogactwa w innej drużynie i nie zakończyło się to najlepiej? W zespole z L.A. skompletowano wręcz super dream team. Oczekiwania są ogromne i każdy wynik gorszy od Finału NBA, będzie uznany za porażkę.
Oklahoma City Thunder
Ostatnie sezony w Oklahomie to pasmo niesamowitego postępu całej drużyny. Sztab Thunder znakomicie wybierał w draftach za czym idą z roku na rok coraz lepsze wyniki. Awans do Playoffs, Finał Konferencji aż po zeszłoroczne Finały NBA. Jednak w tym całym bezbłędnym zarządzaniem klubem pojawił się jeden problem, a mianowicie wytransferowanie Jamesa Hardena. Wiem, że władze bardzo chciały z nim przedłużyć kontrakt, ale rozbieżności były za duże. Jednak czy ktoś wie jaka jest cena mistrzostwa? Na pewno dużo większa niż kontrakt Hardena. Zrezygnowali z graczy typu ALL-STARS na rzecz dobrego strzelca (więcej o tej wymianie w poście "James Harden w Houston Rockets"). Harden dawał coś czego nie da się łatwo zastąpić, pozytywną energię z ławki jakiej żadna drużyna w NBA nie miała w poprzednim sezonie. Plusem jest jednak to, że władze Thunder nadal znakomicie wybierają w draftach. Tegoroczny wybór padł na absolwenta Baylor skrzydłowego Perry Jonesa III, który jeszcze rok temu typowany był w Top 5, jednak problemy osobiste i kontuzje w poprzednim sezonie sprawiły że spadł na aż 28 miejsce. Moim zdaniem zespół z Oklahomy trafił dziesiątkę. Perry to talent w czystej postaci, będzie znakomitym zmiennikiem Kevina Duranta oraz da drużynie coś czego im brakowało w zeszłorocznych finałach, a mianowicie Perry może grać również tak jak Lebron na pozycji silnego skrzydłowego co pozwala na przesunięcie Serge Ibaki na pozycję centra i znaczne przyśpieszenie gry w ataku. W całym zamieszaniu z Hardenem działacze z Oklahomy zyskali jednego z lepszych strzelców w tegorocznym drafcie. Jeremy Lamb absolwent UConn powinien znakomicie rozciągać obronę przeciwników. Zespół Thunder spokojnie może wiązać z nim przyszłość, ponieważ już porównuje się go do samego Reggie'go Miller'a. Mimo wszystko wydaję mi się, że ten sezon nie będzie tak udany jak poprzednie. Miało być systematyczne dążenie do celu, jednak chyba drużyna Thunder będzie musiała poczekać na historyczny sukces dopóki nie dojrzeją Jones i Lamb. Finał konferencji to szczyt tej drużyny, jednak wszystko się może stać i nadal są jednymi z głównych faworytów do mistrzostwa.
Chicago Bulls
Kiedy latem 2008 roku działacze klubu wylosował pierwszy numer w drafcie, a następnie wybrali Derricka Rose'a, każdy w klubie był pełen optymizmu. Zaczęto nowy rozdział, w którym postanowiono całkowicie odstąpić od jordanowskiej przeszłości i skupić się na nowej gwieździe wokół, której zaczęto budować nową potęgę NBA. Z czasem pojawiło się wsparcie dla młodzieńca w postaci trenera Tom Thibodeau oraz doświadczonego skrzydłowego Carlos Boozer. Wyniki przyszły same, przez dwa sezony ekipa z wietrznego miasta miała najlepszy bilans w całym NBA w sezonie zasadniczym. Rose został wybrany MVP sezonu zasadniczego przechodząc do historii NBA jako najmłodszy zawodnik w historii, który otrzymał takie wyróżnienie. Poprzedni sezon miał być zwieńczeniem ciężkiej pracy jaką włożył cały zespół przez ostatnie lata. Cel był jeden zdobycie pierwszego mistrzostwa po odejściu Jordana. Wszystko układało się znakomicie, aż w meczu pierwszej rundy Playoffs ich lider doznał kontuzji kolana, która możliwe że wykluczyła go aż do stycznia 2013 roku. Tragedia stała się faktem. Kontuzja Rose'a pokazała każdą słabość Bulls. Bezradność całego zespołu sprawiła, że główny faworyt odpadł już pierwszej rundzie. Zdumiewające jak tak dobry zespół jest zależny od jednej osoby. W tym sezonie nie będzie lepiej, ponieważ przed nimi bardzo ciężki początek sezonu, w którym również przystąpią bez swojego lidera. Tym bardziej, że moim zdaniem kadrowo są słabsi niż rok temu. Odeszli wartościowi zmiennicy: Omer Asik (Rockets), Ronnie Brewer (Knicks), Kyle Korver (Hawks), John Lucas III (Raptors), C.J. Watson (Nets). Zawodnicy tacy jak: Kirk Hinrich czy Nate Robinson mają już chyba swoje najlepsze sezony za sobą nie mówiąc już o takich graczach jak: Nazr Mohammed i Vladimir Radmanovic. Przed klubem z Chicago najtrudniejszy czas za panowania Derricka Rose'a. Najważniejsze jak przetrwają miesiące kiedy go nie będzie. Jeśli wróci w dobrej formie, a jego zespół stanie się silniejszy grając bez niego, będą jednym z głównych faworytów do mistrzostwa. Jednak jeśli tak nie będzie to można śmiało przyznać, że sezon 2012/13 będzie dla nich stracony.
Subskrybuj:
Posty (Atom)