New Orleans Pelicans to najnowszy
twór z pod znaku NBA. Nowa nazwa oraz całkowita zmiana graficzna ma za zadanie
tknąć nowe życie w klub z Luizjany. Dni kiedy można było podziwiać tam takie
gwiazdy jak Chris Paul, czy David West już dawno minęły. Wraz z nimi upadek
sportowy oraz sława dawnych Hornets. Klub dość brutalnie został zepchnięty na
margines NBA, z którego trudno było mu się wykaraskać. Na szczęście przełomem
okazał się początek poprzedniego sezonu. Wylosowanie pierwszego numeru w
drafcie, sprawiło, że nadzieje w tym regionie odżyły z dnia na dzień. Wzorem
Oklahomy City Thunder postanowili w znaczący sposób odciąć się od przeszłości.
Efektem tego była nowa nazwa – Pelicans oraz oczywiście Anthony Davis, który ma
być przyszłością nowej drużyny.
Głównym architektem i twórcom
nowych Pelicans jest generalny menadżer – Dell Demps, który wykonał znakomitą
pracę przed obecnym sezonem. Niedoceniany w środowisku GM Demps pokazał na co
go stać! Pierwszym zawodnikiem, na którego się zdecydował okazał się równie jak
on niedoceniany – Tyreke Evans. Evans po fenomenalnym wejściu do NBA
zwieńczonym nagrodą Rooke Of The Year, w kolejnych latach radził sobie już dużo
słabiej, co sprawiło, że Sacramento Kings nie kwapili się, by podpisać z nim
wieloletni kontrakt. Z takiej okazji szybko skorzystali Pelicnas, którzy
zapewnili mu odpowiednie warunki do dalszego rozwoju. Absolwent uczelni Memphis
to wbrew pozorom bardzo duże wzmocnienie. Tyreke to niezwykle wszechstronny
zawodnik, który potrafi grać na każdej pozycji na obwodzie. Swoja karierę w NBA
zaczynał na pozycji rozgrywającego, ale z czasem przesuwany był coraz bliżej
kosza. Dysponuje on znakomitym rzutem, który wsparty jest równie znakomitymi
warunkami fizycznymi. A co najważniejsze – w Nowym Orleanie bez wątpienia
poczuje, że jest potrzebny oraz że klub wiąże z nim przyszłość, co na pewno
przełoży się na jego dyspozycje.
Jednakże to kolejny ruch kadrowy
Dempsa uważany jest za dużo bardziej spektakularny, niż pozyskanie Evansa. A
mianowicie wymiana draftowa z Sixers. Pelicans oddali piąty numer tegorocznego
draftu, którym okazał się Nerlens Noel, czyli słabsza wersja Anthony Davisa za
rozgrywającego 76ers Jrue Holiday’a. Moim zadaniem jest to najlepsza wymiana
nowego sezonu NBA. Holiday pomimo młodego wieku jest już uznaną marką na rynku.
Jednak nadal tkwi w nim ogromny potencjał. 23-letni zawodnik od pięciu lat
sprawował pozycję pierwszego rozgrywającego swojego poprzedniego klubu, co
doskonale pokazuje jak wielkim talentem dysponuje. Jrue ma sprawić, że w
Luizjanie szybko zapomni się o czasach Chrisa Paula. Zadanie przed nim
postawione jest sporym wyzwaniem. Ale jak nie on, to kto? Jest szybki, zwinny,
przebojowy oraz niesamowicie wszechstronny. Dysponuje bardzo dobrym rzutem oraz
doskonałym przeglądem pola. A co najważniejsze potrafi brać odpowiedzialność za
wynik na swoje barki. Bez wątpienia jest zawodnikiem klasy All-Stars, który
szybko powinien zaskarbić sobie miłość fanów Pelicans.
Nowe transfery miały przekonać
nie tylko kibiców i opinię publiczną, ale także, dotychczas największą gwiazdę Hornets
– Erica Gordona. Rzucający obrońca trafił do Nowego Orleanu po wymianie za Chrisa
Paula. Były zawodnik Los Angeles Cippers, od samego początku był negatywnie
nastawiony do swojej nowej drużyny. Nie mógł pogodzić się z tym, że trafił do
jednej z najsłabszych drużyn w lidze, gdzie częściej będzie przegrywał, niż
wygrywał. Od samego początku naciskał na władze klubu, by go jak najszybciej wytransferowały.
Działacze Hornets wykazali się sporą dozą cierpliwości czekając, aż sytuacja
sama się rozwiąże. Gordon złapał kontuzję, która wyeliminowała go na kilka
następnych miesięcy, co dało klubowi niezbędny czas na przebudowę. Sytuacja kadrowa
uległa zmianie, a niezadowolony Eric Gordon wraca do całkiem innej drużyny,
której aspiracje są znacznie wyższe, niż jak przyjeżdżał do Luizjany.
Jednak postaci: Evansa, Holiday’a oraz Gordona to zdecydowanie
za mało, by myśleć o fazie play-off i Dell Demps doskonale o tym wie.
Zakontraktowanie jednego z lepszych trenerów młodego pokolenia, jakim jest
Monty Williams może okazać się przysłowiowym „strzałem w dziesiątkę”. Natomiast
pod koszem młodego, ale niezwykle utalentowanego Anthony Davisa wspierać ma posiadający
doświadczenie z finałów NBA znakomity strzelec za trzy punkty – Ryan Anderson.
Warto wspomnieć również o młodych talentach. Dla Al-Faroug Aminu oraz Austin
Rivers nadchodzące rozgrywki mogą okazać się przełomowymi. Szczególnie dla
Riversa, który po trudnym debiutanckim sezonie będzie chciał udowodnić
wszystkim, że nie trafił do NBA bez przyczyny. Ciekawymi ruchami kadrowymi było
również zakontraktowanie centra – Grega Stiemsma oraz strzelca – Antony Morrowa,
którzy w znaczący sposób wzbogacą rotację
Pelicans.
Kiedy doszły mnie pierwsze plotki
na temat zmiany nazwy z Hornets na Pelicans szczerze byłem zniesmaczony,
ponieważ jestem tradycjonalistą. Jednak pierwsze ruchy na rynku transferowym
przekonały mnie, że nie chodzi tylko o barwy i zmianę nazwy. Chodzi tu o coś
więcej. O stworzenie nowego, lepszego produktu, z którym będą mogli się utożsamiać
mieszkańcy Nowego Orleanu oraz całej Luizjany. Mimo moich wcześniejszych
uprzedzeń, szczerze będę im kibicował.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz