poniedziałek, 15 lutego 2016

Rekordy, rekordami, ale kiedy zaczną bronić?!



65. NBA All-Star Weekend już za nami. Trzy dni fantastycznej koszykówki tradycyjnie zwieńczone Meczem Gwiazd, który w mojej opinii jednak trochę rozczarował. Może po prostu jak wielu sympatyków koszykówki byłem jeszcze w eforii po sobotnich konkursach i najzwyczajniej w świecie miałem za duże wymagania? Nie wiem.

Jednakże jak się dłużej nad tym zastanawiam, to nabiera to coraz większego sensu. Ponieważ sięgając pamięcią wstecz, trudno mi sobie przypomnieć All-Star Game, w którym naprawdę była zacięta rywalizacji i twarda obrona przez całe 48 minut gry. Ale to wcale nie znaczy, że w tym roku, w Toronto musiało być podobnie jak w poprzednich latach.

Niestety, ale było jak zawsze. W moim odczuciu nawet gorzej niż w ostatnich trzech/czterech latach. Oczywiście samo NBA, jako organizacja nie zawiodła. Tradycyjnie przygotowanie całej imprezy było perfekcyjne – oprawa muzyczna, oprawa graficzna, atrakcje w przerwach meczów, czy chociażby samo pożegnanie Kobe Bryanta. Wszystkie te aspekty i wiele innych były na najwyższym światowym poziomie. Lecz sam mecz wypadł dość słabo. Pokusiłbym się nawet o opinię, że tych najbardziej wymagających kibiców mógł rozczarować.

Mnie osobiście nie do końca rozczarował, ale trochę się zawiodłem, bo po dwóch fantastycznych dniach liczyłem na coś wielkiego, coś co będzie idealnym zwieńczeniem, a zarazem podsumowaniem tego wyjątkowego weekendu. Nie miałem wielkich oczekiwań typu – Kobe Bryant rzucający 50 punktów, Lebron James z imponującym triple-double, czy Stephen Curry trafiający 20 „trójek”. Nie! Chciałem po prostu widzieć nie tylko zabawę i efektowne akcje, ale również zaangażowanie. I tego chyba mi najbardziej zabrakło. Oczywiście była to noc rekordów, takich jak:
  • ilość punktów w spotkaniu – 369
  • ilość punktów jednej drużyny – 196 drużyna Zachódu
  • celne rzuty trzypunktowe – 31 drużyna Zachód
  • ilość punktów w jednej połowie – 187
  • ilość punktów jednej drużyny w jednej połowie – 104 drużyna Zachód, druga połowa
  • ilość punktów w jednej kwarcie – 53 drużyna Zachód, trzecia kwarta
Jednak z czego te rekordy tak naprawdę wynikają? Z zupełnego braku defensywy i bieganiny od kosza do kosza, która nawet dla największego fanatyka tego sportu w pewnym momencie staje się nużąca. Sam kilka razy łapałem się na tym, że zwiewam, co chyba nie powinno się zdarzać osobie, która notorycznie spędza nocki z NBA i jest wręcz uzależniona od tej dyscypliny.

Możliwe, że się zwyczajnie po ludzku czepiam i zbyt wiele wymagam od tych zawodników. Ale w mojej opinii był to kolejny zwykły All-Star Game. Może z małym wyjątkiem, bo ostatni Kobe Bryanta. Jednakże poza tym faktem nie zapadnie mi on jakoś szczególnie w pamięci, tak jak chociażby sobotni konkurs Wsadów.





 

MVP: Russell Westbrook (Oklahoma City Thunder)






----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
ZOBACZ TAKŻE:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz