niedziela, 15 listopada 2015

Magia MSG przestaje działać?!



Niedziela, godzina 18.00 mecz w MSG? Włączyłem bez większego zastosowania! Niestety, ale ponownie się zawiodłem. To już nie to samo...

Legendarna hala Madison Square Garden to mekka NBA. To tam przed lata działy się rzeczy wręcz niewyobrażalne. Do hali w centrum Nowego Jorku obawiali się przyjeżdżać wszyscy najwięksi w NBA. Ale też magia MSG mobilizująco działa m.in. na Michaela Jordana, Larry Birda, Magica Johnson czy Kobe Bryanta, który ostatnio nawet pożegnał się z legendarnym obiektem rejonu Wielkiego Jabłka. Ogromy wpływ na taką opinię MSG mieli również zawodnicy Knicks, którzy niezależnie w jakim składzie występowali, to z każdym walczyli jak równy z równym. Oczywiście czasem kończyło się to niepowodzeniem, ale ambicji nigdy nie można było im odmówić.

Niestety, ale od kilku sezonów o Knicks już nie można tego samego powiedzieć. Sytuację miał zmienić Carmelo Anthony. Nowojorczycy awansowali nawet to Playoffs, lecz wciąż czegoś brakowało. Poprzedni sezon zakończył się katastrofą. Potęgę Knicks ma odrodzić Phil Jackson oraz Derek Fisher jednak ciężko im to przychodzi. O czym dziś boleśnie się przekonałem. Niby wygrali, niby walczyli i niby byli lepsi od New Orleans Pelicans, lecz wciąż nie jest to samo. Wciąż są nijacy...

Wracając do meczu. Świetny początek w barwach gości zanotował Anthony Davis, który zdobył pierwsze dziewięć punktów z 10 swojego zespołu. Jednak na przestrzeni całego meczu nie mógł liczyć na istotne wsparcie od swoich kolegów. Na „papierze” Pelicans wyglądają bardzo dobrze, lecz wcale mnie to nie dziwi, że na swoim koncie mają ledwie jedno zwycięstwo (bilans 1-9). Jrue Holiday kiedyś był czołowym rozgrywającym NBA. A teraz? Jest solidnym PG, nic więcej. Reprezentant USA – Eric Gordon również przestał się rozwijać i raczej może tylko pomarzyć o kolejnych powołaniach do kadry. Swoją robotę wykonał rezerwowy Ryan Anderson, ale to było za mało. Nowy trener Pelikanów, Alvin Gentry ma mnóstwo pracy przed sobą, by wskrzesić wolę walki w szeregach swojego zespołu i by po prostu ta gra jakoś wyglądała.

U nowojorczyków oczywiście błyszczał Carmelo Anthony, chociaż w samej końcówce oddał dwa bardzo nieodpowiedzialne rzuty, które mogły się zemścić na Knicks. Po za Carmelo rewelacyjnie w drugiej połowie zaprezentował się Kevin Seraphin, dla którego było to wyjątkowe spotkanie odnośnie tragedii, która wydarzyła się w Paryżu. Francuz w pierwszej połowie nie zagrał ani minuty, ale po przerwie gdy w końcu dostał szansę był wręcz nie do zatrzymania. 


Jak Porzingis? Otworzył wynik spotkania celną trójką, ale jego kolejne sześć rzutów już nie znalazło drogi do kosza. Przebudził się pod koniec meczu, ale rewelacyjnie jakoś nie zagrał. Raczej przyzwoicie. Na szczęście na Pelicans to wystarczyło i Knicks ostatecznie pokonali swoich dzisiejszych rywali 95:87.

Najlepsi u Knicks: Anthony –  29 punktów, 13 zbiórek, Langston Galloway – 15 punktów, Kevin Seraphin – 12 punktów,

Najlepsi u Pelicans: Davis – 36 punktów, 11 zbiórek, Anderson – 16 punktów, 5 zbiórek,









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz